CYTAT(KM @ pią, 19 paź 2007 - 01:43)
Ulla, u Kacperka ciągłe problemy z uszami spowodowane są właśnie nieumiejętnością wydmuchania nosa. Katarka nie mamy. Czy on nie podrażnia nosa (odkurzacz ma dużą siłę ssania)? No i kurczę, takiemu chłopu katarek kupować, powinien sam dmuchać
Jak się nie skończą te choróbska, będziemy jednak musieli kupić.
My mamy odkurzacz 2000 Wat (mocniejszych domowych chyba nie ma??)...Janusz sprawdził najpierw na sobie, siła ssania nie wydała mu się porażająca, choć z gardła wyciąga, czyli jednak znaczna. Weronika go nie lubi, bo nie lubi żadnych ingerencji, nie lubi też kropel do ucha, czy do nosa...ale przy okazji infekcji zdarzyło się jej powiedzieć, że "musimy chyba wyciągnąć katarkiem"...choć potem przy samej operacji broniła się wściekle. Przy aplikowaniu kropel do ucha było tak samo - mamo trzeba kropelki, a potem musiałam się bronić przed kopniakami. Końcówki katarka nie wkładaliśmy do nosa głęboko, tylko przy takiej bruździe skórnej przy ujściu jamy nosowej, to wystarczało.
I nie wiem, czy nie podrażnia nosa (ale sprzęt jakiego używa laryngolog w razie potrzeby, różni się tym, że jest mocniejszy, bo zdarzyło się nam oczyszczać jej nos w gabinecie ambulatoryjnym u laryngologa)... no i trzeba śluzówkę nawilżać, u nas to też było/jest przemocą, bo nie znosi. Ale jak w początkach katarek
był w użyciu - tak teraz
bywa. I problemu nie widzę, bo jednak używając go, początkowo konieczność oczyszczania była ok. 4 razy na dobę. Teraz, jeżeli zajdzie potrzeba, to raz na dobę (przez dzień-dwa, kiedy jest najgorzej), bo sobie radzi z wydmuchiwaniem i robi to skutecznie.
I KM problemem nie jest czy dziecko jest duże i, że teoretycznie już ma sobie radzić, ale jakaś tam podatność na tego rodzaju infekcje. Weronika w wieku dwóch-trzech lat, kiedy poszła do przedszkola, nie radziłą sobie zupełnie. Katar-zapalenie uszu, katar-zapalenie uszu i tak co dwa-trzy tygodnie. Po trzecim antybiotyku powiedziałam dość, a że sama zachorowałam i nie byłam w stanie wybrać się po raz kolejny do przychodni to wezwaliśmy prywatnie lekarza do domu (ale znajomego, choć za pieniądze, nie z przypadku). I on powiedział - jeżeli się postaram, to możemy spróbować wyleczyć te uszy bez antybiotyku. I się udało. Udało się raz, potem drugi (nie przestała chorować, ale dzieki kuracji bezantybiotykowej, po wyzdrowienu chodziła do przedszkola przez 2-3 tygodnie, a nie przez tydzień). Potem trzeci, potem była angina i zakupiliśmy katarka...ale od tej anginy nie było już żadnego antybiotyku, bo nigdy więcej się na nic nie rzuciło, choć owszem, zdarzyła się prawie rok temu infekcja nawracająca i siedzenie w domu przez trzy tygodnie, ale podstaw żadnych do podania antybiotyku nie było, więc go nie dostała.
Ten post edytował ulla pią, 19 paź 2007 - 02:15