hehe, ja też przez internet
Szukałam pracy i odpowiedziałam na ogłoszenie w firmie, którą on prowadzi. Wtedy oboje byliśmy w związkach. Mój związek rozpadł się jakiś miesiąc po tym, jak zmieniłam pracę, a jego małżeństwo kilka miesięcy później.
netty5 - znaczy, że Twój partner nigdy wcześniej nie był w żadnym związku? To rzeczywiście ewenement
MamaMateo - Czytam Twoje posty i takie myśli mnie nachodzą:
Po pierwsze - nie uważam, że bycie w związku jest jedynym słusznym sposobem na życie. Na pewno są ludzie, którzy świadomie z tego rezygnują, choć szczerze przyznam, że osobiście takich nie znam. Więcej znam za to osób, którym "tak się życie ułożyło". Mam wrażenie, że większość z nich uciekała przed związkami ze strachu przed utratą niezależności i/lub przed zranieniem. Moja mama ma za sobą ciężkie małżeństwo, po którym zdarzyły jej się przynajmniej ze dwa związki, jednak żaden z nich nie przerodził się w nic poważniejszego. Twierdziła, że jest zrażona do facetów, że nie wyobraża sobie męskich gaci suszących się na jej sznurze do bielizny, że nie ma do tego głowy. Dziś widać (choć sama się do tego nie przyzna), że bardzo brakuje jej towarzystwa. Całą energię i miłość oddaje wnukom, tylko potem wraca do pustego domu... A odwagi na "ruszenie w miasto" ma coraz mniej.
Z Twoich postów wyczytuję obawy, a strach nie jest najlepszym doradcą. Twierdzisz, że najpierw musisz się pozbyć eksa. A niby jak? I niby dlaczego jego u*****liwość ma rozwalać Twoje życie. Piszesz, że nigdzie nie bywasz. A może to jest lekarstwo na pozbycie się byłego? Zacznij na nowo żyć, zacznij o siebie dbać, odśwież stare znajomości, zawrzyj nowe. Zrób coś dla siebie. Nie bój się
I niepotrzebne jest tu nastawienie, że musisz kogoś poznać. Bo nie musisz
Wyjdź tylko ze swojego kąta. Rozejrzyj się po świecie - zobacz, jaki jest kolorowy i ile możliwości oferuje
Wszystko jest w zasięgu ręki. Wystarczy się nie bać!
Może inaczej jest, kiedy nie ma się dzieci?
Po ostatnim rozstaniu złapałam wiatr w żagle. Ciągle gdzieś chodziłam. Spotykałam się ze znajomymi, wróciłam do tańca, teatru. Nawet zapisałam się na jakiś portal randkowy. Wszystko to robiłam, żeby nie wracać do domu i nie wyć do samotnie nad kieliszkiem. Bo eks zachował się wobec mnie podle i miało co boleć. Kręcili się koło mnie różni faceci. Ale drażnili mnie swoimi zalotami. Kumpla potrzebowałam, nie adoratora.
Człowiek, z którym sie związałam, długo i natrętnie rozbijał moją skorupę. W końcu mu się udało, choć z wielu powodów był dla mnie "spalony". Widocznie tak miało być