Hejka! Jestem. Leżę, w dzień głównie śpię
Było kupę strachu.
Pojechałam na oddział na te zastrzyki, a od kilku dni miewałam skurcze...
I w taksówce zrobiły się nieprzyjemnie regularne (wytrzęsło mnie czy coś). W badaniu na izbie zaczęłam krwawić.
Wystraszyłam się nie na żarty. Nie mogłam się nawet skupić na tym co do mnie mówiono. 25tydzień!!!
Teraz myślę, że mam jakąś nadwrażliwą śluzówkę i uszkodził ją wziernik, bo krwawienie pojawiło się po jego założeniu. Plamiłam 2-3 dni. Byłam bodaj 5 dni. Myślę, że tak wcześnie założony pessar pomógł mi nie urodzić za wcześnie. Moja doktor założyła mi go koło 20tyg.
Lekami wyciszyli skurcze (myślałam, że na serce zejdę po nich) i jak wszystko przeszło wyszłam do domu. Teraz znów miałam w perspektywie pobyt na kilka dni na tym samym oddziale. Z tym, że dzieci były mocno chore (gorączka, antybiotyki na czas itd.)
i jedna osoba dorosła (zakręcony mąż lub lekko już sklerotyczna teściowa) nie dała by sobie rady, więc badania zrobiłam prywatnie, kupiłam ciśnieniomierz i mierzę, ważę się w domu. Wygląda na to, że moje swędzenie to nie cholestaza, a puchnięcie to nie zatrucie
i dobrze ufffff Badania wyszły ok.
Co do leżenia w moim przypadku. Hmm moja szyjka jest... zacytuję lekarza "zmasakrowana" ciążami i poronieniem, pewnie najbardziej tym ostatnim, w związku z czym istnieje ogromne ryzyko, że takiego obciążenia, jakim jest ciąża bliźniacza nie zniesie.
I faktycznie okresowo nie znosi - pojawia się kłucie, skurcze, biorę nospę i leżę. Plackiem i w domu. Nie cierpię szpitali, a każdy mój pobyt wiąże się z totalnym chaosem w domu i koniecznością proszenia babci o pomoc. Choć przyznam, że od poprzedniego pobytu już z nami siedzi
ale... mam już taaaki brzuch, że nawet siedzenie powoduje skurcze i ból, obiady i inne czynności domowe musiał przejąć ktoś inny - nie było wyjścia.
Faktem jednakowoż jest, że w szpitalu, choć niewygodnie, duszno, jedzenie okropne i z nudów można umrzeć czuję się jednak bardziej bezpieczna i wiem, że w razie czego na miejscu są lekarze, leki, urządzenia etc. Mamy już 28tydz. więc bliżej niż dalej, co mnie pociesza, a jednocześnie mam tak strasznie dość, że ciężko to nazwać słowami
W pasie, czy raczej tam gdzie kiedyś był mam 120cm i na wadze 18kg więcej. Jestem spuchnięta i gruuuba, ciężko mi cokowiek robić, nawet obrócić się z boku na bok. Brzuch mam jak wieloryb. I rzecz jasna wszystkie możliwe dolegliwości razy dwa
Wierzę, że jest grono kobiet, których szyjka może znieść wiele
i nie muszą leżeć plackiem jak ja.
Dochodzi do tego jeszcze mój wiek - co podkreśla uprzejmie każdy lekarz
Najważniejsze, że dzieciaki rozwijają się prawidłowo (jedna stale mniejsza
) i wszystko majÄ… jak trzeba.
Kopią na potęgę - w nocy nie da się spać.
Chciałabym wytrzymać jeszcze z 6tyg. (do 35tyg.) ale nie dłużej, nie wyobrażam sobie co może stać się z moim brzuchem jak będą miały po 2700g. teraz mają 784 i 992g i pępek jest maksymalnie na wierzchu a rozstęp biały i szeroki na palec... może nie pęknę
oby
Strasznie ciężko mi się pisze - mam palce jak obwarzanki...