Rodziłam na Kraśnickich dwa razy: raz sześć lat temu, drugi raz w sierpniu tego roku. Nie mam więc porównania z innymi porodówkami.
Za pierwszym razem byłam zdziwiona, że można rodzić w takich warunkach nie dając nikomu "w łapę". Osobna sala, bez problemów z porodem rodzinnym, położna do mojej wyłącznej dyspozycji przez cały czas, miły lekarz zjawiający się w odpowiednich momentach no i ta sławna wanna
. Jedyne zastrzeżenia jakie mam do traktu to fakt, że nie wiem dlaczego moja córka nie oddychała. Poprostu odcieli pępowinę i porwali gdzieś Małą. Jakaś szczypta informacji co tak naprawdę się działo i czym może grozić by się przydała a tak zdana byłam na własne (nienajweselsze) pomysły czym grozi kilkuminutowe niedotlenienie. Na noworodkach olewczy stosunek położnych (z kilkoma wyjątkami) ale komfortowe warunki - sala dwuosobowa.
Teraz wrażeń na trakcie porodowym miałam zdecydowanie mniej, bo ledwie wgramoliłam się na to cholerne łóżko, było po wszystkim
. Niezmiennie jednak miałm wspaniałą położną, taką młodą dziewuszkę, nie pamiętam niestety nazwiska. Gdyby trafiła mi się za pierwszym razem rodziłabym pewnie z połowę krócej. Na noworodkach zauważyłm zmiany na plus - położne bardziej interesują się położnicami i nie patrzą na ciebie jak na mordercę kiedy prosisz o dokarmienie głodnego dziecka. Natomiast opieka ginekologiczno - pediatryczna...hm...pozostawia wiele do życzenia.
Jednym słowem szpital jest godny polecenia- natomiast to co może być istotne- są olbrzymie problemy z uzyskaniem znieczulenia zewnątrzoponowego - nie wiem czy wogóle to jest do załatwienia, nawet za opłatą.