Zilka może być bliska prawdy-takie uporczywe i przedłużające się lęki mogą miec przyczynę zupełnie gdzie indziej.
Ale jeśli nie, to może pomóc powtarzanie w kółko tych samych argumentów. Jak wiesz, dzieci lubią powtarzalność (vide ukochane bajki). Na Oli fobie o włamywacza (też przeszła ten etap w wieku ok. 4 lat) miałam przygotowane 3 argumenty i w kółko je powtarzałam-mamy alarm, mamy sąsiadów, mamy psa. Chyba argument psa najbardziej ją przekonywał
Nie wymyślałam nowych, żeby jej nie dezorientować, trzymałam się w kółko tych samych. I wcale nie unikałam znużonego tonu-odczytywała z niego, że dla mnie to żaden problem, taki włamywacz, bo mamy alarm, sąsiadów i psa.
Pomijam, że sama też miałam takie napady strachu, gdy się przeprowadziłam na wieś, a mąż był w delegacjach. Pierwszej nocy leżąc w łóżku nakręcałam się-sąsiadów nie mam (wtedy nie było tu domów w duuuużym promieniu), policja mnie nie znajdzie, bo nie mamy adresu, mamy ogromne drzwi balkonowe przez które łatwo wejść zbijając szybę...Widziałam się zakrwawioną, zgwałconą, obrabowaną... Aż puknęłam się w głowę i pomyślałam-wejdę pod stół i tak dotrwam do rana albo dam sobie spokój z głupimi myślami, bo i tak nic na to nie poradzę. Jestem dorosła, więc sama sobie poradziłam z lękiem. Dziecku trzeba pomóc. Nie można córki zostawiać z tym samej, nawet jeśli te lęki są niejako wymuszaniem Waszej uwagi. Wymusza-znaczy, potrzebuje tej uwagi.