CYTAT(Orinoko @ Sun, 15 Sep 2013 - 18:01)
Na komputerze lub konsoli, rzecz jasna.
Czy Wasze dzieci grywają, jak się spotykają z innymi dziećmi?
Jak siÄ™ na to zapatrujecie?
Mają czas limitowany na dostęp do takich atrakcji? Na ile pozwalacie?
Moje dziecko ostatnio mi pokazało, że w książce od informatyki jest informacja, że dziecko nie powinno spędzać więcej niż 2h przed komputerem dziennie. Trochę mnie to zaskoczyło, bo jak dla mnie, to sporo. Zwłaszcza teraz, gdy mały chodzi na II zmianę do szkoły, wraca, robi lekcje, obiad itd. Robi się 18 i co dalej? 2h grania przed kompem i to dzień w dzień?
Ponieważ moje dziecko to typ silnie uzależniający się, tj. jak mu coś się spodoba, to wchodzi w to na 150% i nic innego go nie interesuje, mam pewne obawy przed tym, czas przed kompem ma bardzo limitowany (wyłącznie w piątek, sobotę i niedzielę, ostatnio skróciłam do posiadówki na 30 min., który to czas poświęca na odwiedzenie stron www Lego - obsesja wszak trwa nadal). Natomiast od jakiegoś czasu odwiedza sąsiada, który ma konsolę, Xboxa i korzysta z nich, na moje oko, bez limitu (coś słyszałam o 5h przed kompem, choć nie weryfikowałam z mamą sąsiada...
).
Martwię się o moje dziecko, które po takim seansiku trwającym godzinę dzień w dzień, wraca do domu i zaczyna wyładowywać skumulowaną energię.
Mam też wrażenie, że ponieważ w wakacje mógł wchodzić na Lego codziennie i pod koniec, jak dla mnie, nosiło to już znamiona nałogu, obecnie zastępuje sobie jeden nałóg drugim.
Zastanawiam się, jak to zacząć kontrolować.
Jak kategorycznie zabronię do zera, to będzie źle, bo owoc zakazany smakuje najlepiej, choć nie wiem, czy moje dziecko złamałoby zakaz.... aczkolwiek byłoby baaaardzo sfrustrowane.
Na wsparcie sąsiadów w tej kwestii nie mam co liczyć - im to widocznie nie przeszkadza, poza tym chyba nie bardzo jednak mogę ingerować, co robią dzieci w ich domu, za ich zgodą skoro nie jest to hmm.... jawnie szkodliwe...
(jak raz zasugerowałam, że może więcej czasu powinni na dworze spędząć, bo potrafili siedzieć po 3h w domu przy pięknej pogodzie, a szkoda słońca, wakacji itd., to mi sąsiadka powiedziała, że w tym wieku co oni mają robić na dworze
to już nie są małe dzieci, które trzeba wietrzyć itd. Hmmmmmmmmm....)
Być może to działa na zasadzie - w domu tego nie ma, to jest b. atrakcyjne, może się znudzi?
Ale zauważyłam, że na moją prośbę, żeby wyszli się pobawić na dwór albo posiedzieli u nas, chłopaki odsiedzą dla świętego spokoju 30 minut, a potem jest zryw do sąsiadów. Kreatywności jakby też mniej w tych ich zabawach w porównaniu z początkiem wakacji.
Znaczy w ogóle przestali się w cokolwiek bawić na dworze. W domu - tylko lego. Do tego jak proponuję piłkę, badmingtona czy ringo, to... mogę sobie sama z dzieckiem sąsiadów grać, bo moje... nie jest zainteresowane. Rower wspólny odpada, bo dziecko sąsiadów nie umie jeździć na 2 kólkach. Rolki - jw. plus brak asfaltu. PLacu zabaw na osiedlu nadal brak. No i jakoś tak... nie jestem z tego wszystkiego zadowolona. Przed komputer to ja sobie mogę sama dziecko posadzić, jak nie mam z nim co zrobić, a tak to wolałabym, żeby kontakty społeczne rozwijał itd.
Dobra, wiem, pewnie nie jestem całkowicie normalne... u jednego przeszkadzają mi Kiepscy, u drugiego - gry komputerowe, chyba nie nadaję się do XXI wieku, szkoda, że nie mogę się teleportować do Bullerbyn....
Bardzo aktualna dla mne sprawa...
Dominik od kiedy dostał na Komunię komórkę, wciągnął się gry tak bardzo, że w pewnym momencie straciłam nad tym kontrole. W roku szkolnym był limit, ale wakacje go rozbestwiły w tej sprawie. Włascieiw gdyby mu pozwolić, mógłby grać calutki dzień. I tak, koledzy, jak już do niego przychodzą, też siadają przed komputer. Bardzo mi się to nie podoba, bardzo. Tym bardziej, że on ma problemy w kontaktach z rówieśnikami, a to granie jeszcze bardziej go izoluje, bo koledzy mu do tego nie potrzebni przecież. Wolę, jak jadą gdzieś rowerami, byleby nie przed ekranem.
Musiałam interweniować, limit nałożony, ale dałam mu 2 gid. dziennie, zdaje mi się jednak, że to za dużo. Mam wrażenie, że nic już go tak bardzo nie interesuje, jak to co w komórce czy komputerze, widać, że innymi rzeczami zajmuje się bez przyjemności czeka tylko, kiedy będzie mógł grać.
Z tym Bullerbyn, to trafiłaś, Orinoko
te czasy już nie wrócą, trzba się troche przystosować i dla mnie to nie jest łatwe, bo dzieci się stawiają, chcą grać, oglądać bajki godzinami, jak nie w domu, to u kogoś, ciężko nad tym zapanować.
Dominika udaje się zająć jeszcze grami planszowymi czy w karty, więc gramy codzinnie. Muszę się angażować w organizację jego czasu, bo sam nie potrafi się zająć (nawet książki naukowe zarzucił
). Udało nam się dostać do takiego niby uniwersytetu dla dzieci, będziemy jeździć więc w niektóre soboty. W końcu zorganizowano w szkole kółko matematyczne, więc może to go jakoś wciągnie-jednym słowem muszę go z tego komputerowego świata wyciągnąć, dla jego dobra.