Najpierw od strony pedagoga:
Nauczyciele i pedagodzy maja ciezko.
Dziecko dwujezyczne = dodatkowa praca
Wiekszoc dwujezycznych przychodzi do placowki, nie umiejac po niemiecku, lub baaardzo malo.
Wychowawcy maja ograniczone mozliwosci porozumienia sie z takim 3-4 latkiem.
Trzeba dodatkowe zajecia dla malucha organizowac, tak zeby dogonil jezykowo reszte dzieci.
Bardzo czesto nie ma mozliwosci porozumienia sie z rodzicem, poniewaz tez nie wlada niemieckim.
Potrzebny tlumacz, czasami za tlumacza robia 6-latki lub starsze rodzenstwo.
Bardzo duzo dzieci dwujezycznych to przede wszystkm dzieci narodowosci tureckiej, z Polski i bylych republik radzieckich.
Dodam jeszcze, ze poziom wyksztalcenia w nie-niemieckich rodzinach nie zawsze jest wysoki, ok w niemieckich tez, ale w rodzinie gdzie nie przyklada sie wagi do nauki jezyka kraju w ktorym sie zyje na codzien, nie przyklada sie wagi do wyksztalcenia, czytania itp.
Dzieci kuleja w szkole, juz od najmlodszych klas, rodzice nie umieja pomoc.
Czytanie, pisanie, ortografia....
Z tym wszystkim sa duze problemy, ktorych nauczyciele nie daja rady sami ogarnac. Rodzice nie daja rady pomoc.
Mieszkam w miescie z ok. 180 tys. mieszkancow, bardzo duzo migrantow (27 % mieszkancow z „pochodzeniem migracyjnym“ -Migrationshintergrund). Pracuje w swietlicy, w ktorej mamy 22 dzieci, z tego 4 jest z krwi i kosci Niemcami.
Teraz od strony mamy
Do moich osobistych dzieci, ku dezaprobacie sasiadow (rodakow) od poczatku mowilam po polsku.
W szkole sobie bardzo dobrze radza.
Chociaz nauczyciele pierwszych klas nie podchodzili zbyt entuzjastycznie do faktu, ze ucza sie rownoczesnie z niemieckim czytania i pisania w jezyku ojczystym. Uslyszalam, ze to za duzo dla takiego malolata.
Jedynie dyrektor naszego przedszkola (z bylej Jugoslawii) twierdzila, ze jak najbardziej jezyk ojczysty, bo wtedy dzieci szybciej naucza sie drugiego jezyka.
--------------------
Agnieszka
mama Daniela (02.09.2000) i Ala (01.07.2002)