CYTAT
Co mi da terapia mojej osoby skoro nie zmienię chorych wydarzeń z przeszłości oraz obecnych wyobrażeń i oczekiwań rodziców?Uzyskam jeszcze większą samoświadomość ale otaczająca mnie rzeczywistość będzie taka sama?Jestem w "przyczajonym" konflikcie z rodzicami, nie ma siły, konflikt zaogni się bo akurat mam doskonale określoną jedną z przyczyn. Postawienie sprawy jasno nie oczyści atmosfery - będzie otwarta wojna. Jestem skołowana i przybita, temat wraca, wżarł się w życie codzienne mojej rodziny na tyle,że jest tak powszedni jak kubek kawy do śniadania.
Carrie otaczająca Cię rzeczywistość będzie taka sama, ale Twoja postawa, Twoje patrzenie na nią będzie inne, a to ZASADNICZA różnica właśnie.
Postawienie sprawy jasno, często nie oczyszcza atmosfery dla wszystkich, oczyszcza ją dla osoby najbardziej zainteresowanej.
Mój świat się pewnego dnia posypał, to co było bardzo ważne okazało się dla mnie zgubne i złe. Musiałam zrezygnować zupełnie z dotychczasowych nawyków, z dotychczasowych relacji, z dotychczasowych przyzwyczajeń......jeśli chciałam żyć świadomie i prawdziwie, musiałam postawić swój świat na głowie, przewartościować i zmienić kompletnie wszystko.
Było strasznie ciężko na początku, póżniej, kiedy poczułam pierwsze zmiany na lepsze, dopadł mnie brak pokory i musiałam własciwie zaczynać od początku.
To strasznie długi temat.
Moim zdaniem w budowaniu siebie od nowa NAJWAŻNIEJSZE jest nasze nastawienie, nasza postawa wobec siebie samych, wobec świata.
Ja np. przestałam się skupiać na czymś na co nie mam wpływu, co jest po za moim zasięgiem, przestałam przejmować się opinią innych, kiedy wiedziałam, że robię to co powinnam.
Rozsypałam się całkowicie, żeby od nowa się ułożyć.
Nie za bardzo się sobie taka prawdziwa podobałam na początku, bo okazało się, że nie jestm idealna, że mam w sobie emocje nie najciekawsze, minęło trochę czasu dopóki to zaakceptowałam.
Moje kolejne przekonanie w tym temacie, to właśnie akceptacja.
Akceptacja tych wszystkich emocji jakie sÄ… we mnie, czasami nie najlepsze, ale moje, prawdziwe, ludzkie.
Pozwolenie sobie na odczuwanie wszystkich tych emocji, nie wyrzucanie tych trudnych, a przyjmowanie tylko tych tych Å‚atwych i dobrych.
Przerabianie ich w sobie, przyswajanie, takie....hmmm....rozumienie ich sercem, nie rozumem, takie.....przytulanie siebie.
To wszystko strasznie trudno jest wytłumaczyć pisząc.
Przepracowywanie ich w sobie, pozwalanie na ich obecność, nawet jeśli nie są najfajniejsze.
Taka samoakceptacja siebie jako Człowieka.
Taka akceptacja daje mi pozwolenia na odczuwanie, pozwolenia na gniew, pozwolenie na niezgadzanie się na złe traktowanie przez innych.
Ta akceptacja swojego wnętrza pomogła dla mnie poukładać relacje,które były dla mnie baaaaaaaardzo trudne.
Po raz pierwszy w życiu, świadomie powiedziałam Tacie, że Go Kocham np. nie doczekałam się odpowiedzi.....ale to nic....nie oczekiwałam jej, potrzebowałam tej deklaracji ze swojej strony, na Tatę nie mam wpływu.
To było niesamowicie trudne.
Po raz pierwszy też, powiedziałam macosze co czułam, bez złości, bez zaciśniętych zębów.......i przyznałam się, że potrzebuję bardzo dużo czasu, zeby te moje relacje uzdrowić, poukładać emocje.
Mam jeszcze wiele takich pozałatwianych już spraw ......mnóstwo jeszcze czeka w kolejce, ale w tej chwili ja już wiem, że powoli sobie z nimi poradzę.
Nauczyłam się też być cierpliwa.
Nauczyłam się być pokorna, wobec świata, wobec życia, wobec spraw na które nie mam wpływu.
Ta praca nad sobą trwa u mnie już prawie cztery lata. Ja pewnego dnia postawiłam wszystko na jedną kartę, al ja jestem zwolenniczką szybkich cięć, nie każdemu musi pasować taka metoda, dla mnie poskutkowała.
Z dnia na dzień staję się coraz bardziej świadoma.....
Carrie pisz, to bardzo pomaga......