WITAJCIE na "wrześniowych szkrabach II"
Wszystkiego naj dla Maluszków, które już skończyły 5 miesięcy!!! [size=18][/size][color=red][/color]
Ale ten czas leci, szok
My mieliśmy ostatnie trzy dni bardzo cięzkie, Jaś wieczorami mrudny, dochodziło aż do krzyku z piskiem i lały się łzy. Więc przewczoraj za radą naszej lekarki rodzinnej, która przez telefon słyszała jak On płacze (powiedziała,że to nie jest normalny płacz dziecka), pojechaliśmy do szpitala dziecięcego. Na dzień dobry pani pielęgniarka w recepcji na nasze stwierdzenie, że Mały bardzo płakał obdarzyła nas ironicznym uśmiechem i spytała czy mamy skierowanie!
Tak, miałam głowę i czas do tego, by po nie jeździć! Widząc nasze zmartwienie uprzejmie stwierdziła, że jednak pani pediatra Go zbada. Wyszła jędza stara i na wieść o tym, że przywieźliśmy Go do nich tonem władczym spytała czy mierzyłam Mu temperaturę, powiedziałam, że nie, ale czuję, że nie ma gorączki, fuknęła "nie mierzyli i przyjechali", zbadała Jasia (uspokoił się w drodze do szpitala! ) i stwierdziła, że wszystko jest ok. Zbadał Go też laryngolog i też nic nie stwierdził. Dostałam radę "jak dziecko krzyczy to wsadzić je w wózek lub auto i wozić po dziurach"
Wczoraj powtórka z rozrywki, płacz, a dziś od rana masakra! Zjadł o 7 i położyliśmy się jak zwykle spać w naszym łóżku. Nagle budzi mnie odgłoś duszenia się, Jaś zwracał leżąc na pleckach
Szybko Go podniosłam, zwrócił wszystko co zjadł, potem dałam Mu herbatki, żeby nie czuł smaku tych wymiocin, znów zwrócił, potem mleko 40ml, znów zwrócił, na koniec zwracał żółcią
W mięzyczasie ja starałam się telefonicznie zapisać do pediatry, ale piguły uparcie tłumaczyły, że rejestracja od 14!!!
Szlag by to trafił, nawrzeszczałam na nią, że muszę być przyjęta i koniec!!! Jeszcze chwila i bym ją nawyzywała! Ptrzrełączyła mnie telefonicznie do naszej pediatry, która wysłuchała mojej 3-dniowej opowieści i stwierdziła że Mały załapał wirus w szpitalu, teraz panuje jakieś paskudztwo (dodatkowa informacja była taka, że ja od rana miałam dziś rozwonienie i nudności - jakaś grypa żołądkowa czy coś). Kazała Go dopajać samą wodą i obserowować, już nie zwracał, ale i tak nie wytrzymałam, bo widać było, że Mu źle, płakał, pojechałam do przychodni, mieli mnie przyjść bez kolejki. Spytałam kto ostatni i czekam, w tym czasei Jaś rozpłakał się na dobre, myślicie, że ktoś za przeproszeniem dupę ruszył, żeby mnie wpuścić bez kolejki?!!! Ok, wiem że inni byli z chorymi dziećmi, ale takie ok 6-10 lat, co tu porównywać do maleństwa takiego, które drze się w niebogłosy!!! Pani pediatra Go zbadała, stwierdziła, że ma zaczerwienione gardełko, dała homeopatię i Lactoral na ulepszenie pracy jelit. Dodatkowo dowiedziałam się, że Jaś ma uczulenie na mleko Nan i że to wina moja i położnych w szpitalu, że nie karmię piersią, bo pokarm zawsze jest! Tylko trzeba dziecko całymi dniami i nocami przystawiać, a nie dawać butelkę, tak jak to zrobiły położne. Mam wyrzuty sumienia znów, ale przecież wtedy walczyłam, ściągałam pokarm, nie udało się
Echhh. Jasinek ma też rozpulchnine dziąsełka i stąd ten płacz, idą ząbki. Jestem nerwowo wykończona, zwaliło mi się ostatnimi dniami full problemów, a i zdrowie moje szwankuje, to słabnięcie to być może poporodowa niedoczynność tarczycy, muszę zrobić badanie na oznaczenie TSH. Szkoda gadać
Dobrze, że już weekend i mąż mi troche pomoże, tyle że teściowa przylatuje z Niemiec
Niech to wszystko się już skończy.
Na koniec mojego i tak już za długiego postu wkleję link do naszego wózka - głeboki i spacerówka, już ją raz przetestowałam (bo Jas już nie mieści się na długość w gondoli
) - jest super:
https://allegro.pl/item164059437_wozek_impl...pacerowka_.html
Kończę to moje zanudzanie i pozdrawiam! Miłego wieczorka!!!