A mi się najbardziej podoba opowieśc agusia0611, bo w ..no, powiedzmy pełnym powściągliwości i spokoju zachowaniu męża, jakbym widziała mojego
W czasie pierwszego porodu - jak już skurcze parte miałam, to położna poleciła nam, żebym się ładnie wokół szyi mojego męża obwiesił i żeby mnie tak troszke berdziej w pionowej pozycji podtrzymał (wiadomo, parcie w dół korzystniejsze...), no i ja myślałam, że wszystko jest OK. Zresztą, czy ja w ogóle coś myślałam to nie wiem
po prostu pełna szczęścia, że skurcze parte już tak nie bolą - parłam sobie spokojnie i nagle słyszę krzyk mojego męża:
"Oddychaj!" "Oddychaj!"
A sobie pomyślałam - co za dziwny człowiek?
Przecież średniostatystyczny, żywy człowiek (a za takowego się uważałam...) sam wie, że ma oddychać i nie trzeba mu o tym bezustannie przypominać..... I już, już miałam mu wygarnąć wiąchę, żeby sobie odpuścił takie głupie rady, otwieram usta przygotowana do dłuższej wypowiedzi, ale.... no, właśnie....... niestety w czasie parcia - człowiek sobie nie pogada, więc tylko sobie brzydko pomyslałam, że pogadamy sobie po skurczu i mu powiem co sądzę o takim zachowaniu.....
Po czym, za chwilę kolejny skurcz (prawie zupełnie bez przerwy w trakcie której przecież miałam na niego nawrzeszczeć) - a on krzyczy:
"Uważaj, bo Ci zaraz rękę zwichnę!..."
No tu już sobie pomyślałam, że teraz to już nie tylko przesadził ale całkiem zwariował!!!!
Spokojny z natury człowiek, a tu akurat w takim momencie na przemoc mu się zebrało..? To, co ja mam teraz zrobić? Zadzwonić na niebieska linię, że mąż mi zamierza zwichnąc ręke w trakcie porodu i lojalnie mnie o tym uprzedza...????
...a jemu biedaczkowi chodziło o to, że ja się tak nieszczęśliwie chwyciłam jago karku, że przy każdym skurku odginałm swój bark w niefizjologicznym kierunku i biedny facet bał się, że jeszcze skurcz czy dwa - i będę kaleką z zerwanymi ścięgnami prawej ręki i chciał, żebym zmieniła uchwyt ale ja tak mocno go trzymałam, że o żadnej zmianie uchwytu nie było mowy, prawie go udusiłam ze ścisku ..
Nie muszę Wam mówić, że nie tylko bólu wykręcanej ręki ale w ogóle faktu tego wykręcania nie czułam wcale
No, ale dogadaliśmy się dopiero w trakcie szycia....i wtedy poczułam ból .....w barku .... i go zrozumiałam .....
Aha! A z tym oddychaniem to mu chodziło o to, że ponieważ skurcze były tak gęsto, to ja co prawda ładnie parłam (znaczy się, moje ciało samo parło, bo jakoś nie wydaje mi się to świadomym działaniem..) raz, za razem a w ogóle wdechu nie robiłam.
..i gdyby wypieranie trwało dłużej, to chyba faktycznie bym się udusiła ......