Zatem zaczynam. Proszę stawać do apelu
To na wstępie opowiem wam wcale nie o moich dzieciach tylko jakie miałam koszmarrrne dwa dni, dobra? Tak sobie ponarzekam. Zaczęło się wczoraj a właściwie przedwczoraj. B pojechał był na wakacje swoje i dostałam maila, że wraca w niedzielę. Nie wrócił. Cóż, położyłam się dosyć wcześnie, przekonana, że pewnie w nocy się pojawi. Nie pojawił się. Poniedziałkowe zajęcia zaczynam bardzo rano, o 7.30. Muszę wyjść z domu przed siódmą. Telefon do mojej mamy. Na szczęście już nie spała. Taksówka i już jest. Wybiegam właśnie do roboty kiedy w drzwiach pojawia się B i twierdzi, że podobno mówił. Nie wiem komu. Wrrrrrrr
Nieważne. Wracam do domu po paru godzinach i już go nie ma. Koło 11 wychodziłam na następne zajęcia, takie które zaczynają się w południe. W tym momencie widzę, że na moją mamę spływa jakaś wiedza tajemna. - Nie wyłączyłam gazu - mówi. "Qrka, myślę sobie - kto mi uwierzy jak zadzwonię twierdząc, że moja matka co mi pilnuje dzieci zapomniała wyłączyć gazu???" Bierzemy taksówkę. Jedziemy razem z dziećmi do Śródmieścia. W domku jak w pudełeczku. Gaz - nigdy nie był włączany.
Następna taksówka wiezie mnie już do pracy. Tam już nic mnie nie dziwi. W ogóle nie rusza mnie jak prześliczna komórka lekko spóźnionej dziewczyny z cichym 'plop' osuwa się do jej kubka z gorącą kawą. Widać nieco mojego 'fartu' przeszło na nią...
A druga historia związana jest z prezentami na dzień dziecka. Macie już jakieś pomysły. Bo ja mam - niezrealizowane.
Jakiś czas temu zapragnęliśmy traktorów. Jęłam zatem traktorów poszukiwać, oczywiście - z przyczepami. Nawet na 'nakażdym' wieszałam posta. Cóż z tego, skoro fajne traktory stoją mniej więcej po stówku?? Nie stać mnie, cholera. Zatem wdrożyłam plan B. B jak betoniarka. I śmieciarka (choć już nie na B). Betoniarkę i śmieciarkę chłopcy od dawna chcieli mieć, fascynują ich te pojazdy zatam - stwierdziłam - czemu nie? Zwłaszcza, że Little Tikes takie fajne produkuje. Zielone śmieciarki i żółte betoniarki. No, super. W niedzielę późnym wieczorem znalazłam wreszcie sklep, w którym były oba pojazdy. Bardzo mnie ucieszyło, że będę płacić za transport tylko raz. Co prawda zamiast betoniarki, która już chyba nigdzie nie jest dostępna wybrałam cysternę ale cysterna była odlotowa. No, szczęście niepojęte. Od razu wydałam dyspozycję przelewu bo a nuż widelec szybko się uwiną z tym zamówieniem i jeszcze przed zlotem dojdzie... Jakież było moje rozczarowanie kiedy w poniedziałek odczytałam maila... "śmieciarek niestety już nie mamy a dostawca nie jst ich w stanie dostarczyć w najbliższym czasie... blablabla..." No, trudno - stwierdziłam - widać jakaś siła tajemna chce żebym jednak płaciła za transport dwa razy. Trudno. Znalazłam śmieciarkę w innym sklepie, zamówiłam i... okazało się, że ów sklep na peryferiach Wawy jest i mogę odebrać osobiście za zero złotych. No, super!!! Za parę godzin dostałam sms-a z pierwszego sklepu. Bardzo przepraszają. To była ostatnia cysterna. Pani pakując stwierdziła uszkodzenie a dostawca... itd blablabla...
Godzinę temu dostałam telefon ze sklepu w Warszawie. Śmieciarek już nie ma a dostawca...
I tak dotarłam do punktu wyjścia...
A Wy - jak tam Wam, dziewczynki, życie płynie? A prezenty na DD już macie?
Wasz raróg.