CYTAT(Orinoko @ Tue, 05 Apr 2011 - 23:38)
O temat na czasie
Właśnie nie dalej jak w ub. tygodniu mój gin zmył mi głowę, że jeszcze karmię, bo to bezwartościowe... osteoporoza itd.
Osobisty mąż też tylko cmoka i pyta, kiedy się od córki odspawam, choć jakoś nie przejmuje inicjatywy, żeby ją usypiać itd.
Otoczenie/rodzina zaczyna powoli wyrażać zdumienie, że my jeszcze się cyckamy z Emi.
A ja zaczynam chyba trenować odpowiedź: 'To sprawa wyłącznie między córką a mną..."
Do 18-tki karmić jej nie będę, ale na razie nie mam dosyć, i ona też.
Aisha, a nie możesz po prostu powiedzieć tej osobie, że nie życzysz sobie rozmowy, uwag czy komentarzy na temat karmienia - to wyłącznie Twoja sprawa?
niestety - czeka mnie batalia z teściową, która naoglądała się bzdur w jakimś programie prowadzonym o mleku zastępczym powyżej roczku (sponsorowany przez bebiko) i batalia z teściowa teściowej (która jest jak przystało jak na teściową do kwadratu osoba delikatnie mówiąć u*****liwą). niestety odcinanie się nic nie daje (wiem z doświadczenia nt. rozszerzania diety dziecka), wtedy pomogła poprostu książka z wyszczególnionymi wartościami kalorycznymi posiłków i pisemko od lekarza, że mam zakaz rozszerzania diety dziecku do czasu skończenia przez młodego pół roku. no i wtedy lekarka dała mi też na piśmie, że mleko modyfikowane jakiekolwiek zaszkodzi młodemu.
walczyłam o karmienie z ta dwójką wtedy, na szczęście miałam mądrą pediatrę, która pomagała mi jak mogła. (teściowa i babcia, jak jechałam na studia siłą próbowały dać młodemu mieszankę, pomimo tego, że moje mleko ściągnięte chłodziło się w lodówce i wystarczyło tylko odgrzać - po tej akcji pogadałam z moją pediatrą i starałam się zawsze na studia zabierać małego bo mąż nie zawsze mógł zostać z małym). dlatego teraz, jak już mieszkam gdzie indziej, szukam źródła wartości odżywczych i kalorycznych mleka po roku czasu. gazety nie przekonają. wiem, że przekona autorytet jakim jest lekarz, lub książka wydana przez poważną instytucję. tylko wtedy mam szansę... wolę przekonać argumentami, bo wiem, że ostatnio podziałało, niż żeby jak zniknę na moment poić dziecko jakimś świństwem. wiem, że babciom zależy na damianie i nie chcą jego krzywdy, ale ciągle u nich pokutują mity wpojone im kiedy same zostały matkami. wiem też, że da się je przekonać, bo nie są typem człowieka, który nie zmieni zdania nigdy. potzrebne mi tylko argumenty.
uhh ale się rozpisałam, ale boję sie tego wyjazdu