W miejscu, które właśnie dziś (o nieba!) wynajęłam pod kątem mojej firmy, wynajmujący zorbił częściowy remont- niestety okazało się, ze przedwojenne deski wszystkie trzeba było wyrzucić, bo nie wtrzymały lat piwincznych. na piętrach śliczne dechy, u nas teraz pustka. wierzylam przez chwilę, że może cegły będą jak u sąsiadów, ale tez nie
i teraz- powierzchnia ogromniasta bo 150 metrów. kasy mało, nawet bardzo. a bez podłogi nie mam co otwierać. co zrobić? jak i co połozyc, by było jak najmniejszym kosztem, ale by podloga zachowała styl mojej firmy (ci, którzy znają moja działalnosć wiedza o co chodzi.)
pomysły zbierałam różne od dawna: deski odpadają, choc tak bym chciała, bo juz wiem,ze koszt olbrzymi.
dzis zaprzyjazniony artysta z natchnieinem zaczął nammóić o pięnie wylewki samopoziomującej-
ja wiem, że teraz beton w modzie, ale ja mam styl raczej miec retro
był tez pomysl sprzedany nam przez drugiego artsytę- gliniana podłoga- ze tylko 20 zl koszt z plozeniem. super. ale okazalo się, ze facet ma piec i sobie te ciastka gliniane lepił i sam wypalał.
inne pomysly: żywica lana (?), kamienie, wykładzina (nieeee!!!), panele (nieee!!), a najnowsze- bruk przynajmniej w części i 'mozaika' z potłuczonych płytek, bo gośc jeden chce nam dac kontener takich szczątków 'za piwo'
niby tnaio, ale do tego 15 kg kleju i fugi.
powiedzcie- co jeszcez mozna wymyslec, albo gdzie sie udac po jakies odpady, resztki, sama nie wiem co!!!
cleo