CYTAT(Nocna [użytkownik x] @ Wed, 13 Feb 2013 - 18:44)
Lutnia, rozmawiałam wczoraj z moją znajomą, ona zajmuje się groomingiem. Powiedziałam, że pouli mnie rozbroiły. A ona mi na to, że tak. Ale pielęgnacja dredów jest TRUDNA. Skóry pod dredami - jeszcze trudniejsza, bo pies chciał nie chciał poci się pod tą sierścią, moczy się i kłopoty murowane. Powiedziała, że ich futra wymagają naprawdę potężnej pielęgnacji...
[użytkownik x] - jesteś pewna, że one się pocą? przecież psom pocą się chyba tylko opuszki łap (ale głowy nie daję, bo nie wiem, jak jest w wypadku puli), w każdym razie mnie rozbraja ich widok, długość życia i kondycja rasy, ale w domu nie chciałabym mieć chyba takiego "luzaka". Wolę gładkowłose, na których widać grę mięśni
CYTAT
A co do zniszczeń... dogi są chyba jednak dość niszczycielskie z tego, co piszesz. Ja mam cztery berny ,wszystkie wychowywały się w domu, ŻADEN nie niszczył. Jeśli nie liczyć pojedynczych epizodów.
Ja się zgadzam całkowicie z Artolą. Psy myśliwskie - wszelkie wyżły, setery, gończe polskie, bigle itd. jak na mój gust nie są psami na pierwszy strzał. Naprawdę jest masa łatwiejszych w obsłudze i bardzo przyjemnych ras
Dogi są bardzo szybko ogromne, mają duże możliwości (paszcza, łapska, pazury) a psychicznie dojrzewają w okolicach 2,5 - 3 roku życia, wcześniej to wieczne szczeniaki, do tego nie wolno ich przesilać (jeśli chodzi o ruch) do ok. roku - i chyba to jest sedno sprawy.
Oj, ja też uważam, że są zdecydowanie przyjemniejsze rasy na początek niż myśliwskie. I też zdecydowanie bardziej widziałabym obok Ulli coś innego niż gończego (może dać sobie z nim radę ale może po prostu się męczyć - i ona i pies).
Tak naprawdę z rozpatrywanych przez nią najlepszym wyborem byłby chyba toller...
I jednak nie zgodzę się z Karoleenką, że nie ma nieodpowiednich ras - są, ale dla każdego będą to inne rasy, bo każdy czego innego oczekuje od psa (i nie mam tu na myśli wyglądu tylko cech przypisanych do rasy).
Baaa, niektóre rasy są wyłącznie dla maniaków danych ras, każdy inny człowiek (nawet miłośnik zwierzat) przy nich oszaleje
Dlatego nie chodzi nawet o kupno psa rasy, o której potrzebach nie ma się pojęcia a ogromną wiarę we własne siły (polubię codzienne trzygodzinne spacery/będę co dwa dni myć wszystkie ściany/mój pies nie musi żyć w dobrych stosunkach z innymi psami na spacerach/ co z tego, że ta rasa lubi kopać jamy, przecież to nie takie straszne, zresztą oduczę go tego/ codzienne czesanie i kąpiele raz w tygodniu? ależ to będzie przyjemność itd).
Ludzie bardzo często niestety kierują się wygądem psa jako głównym (a czasem jedynym) kryterium i wierzą, że reszta się jakoś ułoży.
Co do klatek - Karoleenka, mam taką (świetnej firmy, bardzo mocną i wielką), Korek w niej zostawał gdy był szczeniaczkiem. Zawsze gdy wracaliśmy siedział w niej i ziewał właśnie obudzony. Carramba też w niej miała zostawać. Zawsze gdy wracaliśmy zdążyła się z niej wydostać. Co ciekawe - lubi tę klatkę, je w niej posiłki, włazi się bawić. Nie była jednak w stanie zostawać w niej sama (gdy Korek szedł na górę a nas nie było w domu).
Któryś z forumowych psów też wyłaził z klatki bez problemu.
Co do ruchu - oczywiście, że można mieszkając w bloku mieć nawet siberian husky, ale... to zależy czego kto oczekuje od psa, co może mu zaoferować i jak widzi swoje życie...
Bo jeśli to ktoś kto pracuje 8 godzin dziennie (+dojazd), ma życie rodzinne i choćby szczątkowe życie towarzyskie, do tego czasem musi zrobić zakupy (więc czas przebywania poza domem się wydłuża) itd... to ciężko mi sobie wyobrazić jego zachwyt nad wizją codziennego 2- 3 godzinnego wieczornego biegania z psem, miesiąc po miesiącu, rok po roku... nie zaniedbując kontaktów z członkami rodziny.
A niewybiegany husky to masakra - stÄ…d taki ich ogrom do adopcji w fundacjach.
Można mieć beagla i bezustannie go szukać (bo one nie uciekają, one po prostu oddalają się za interesującym zapachem) i stresować, czy tym razem wróci, czy coś go przejedzie...
Można mieć buldożka i latem zapomnieć o wspólnym łażeniu z psem (bo gorąco, nawet nie upał) może go zabić.
itd...
Moim zdaniem sÄ… trzy rodzaje relacji z psem:
1. mam psa rasy, która kompletnie do mnie nie pasuje (potrzebami, temperamentem), męczymy się oboje
2. mam psa, z którym jest mi dobrze, ale to nie to, o czym marzę (wtedy mieszka się ze zwierzakiem, dba o niego, cieszy nas wspólne przebywanie razem i z łezką wzruszenia wspomina się TEGO psa z przeszłości, z którym było zupełnie inaczej)
3. mam psa rasy, która jest jakby uszyta na miarę właśnie dla mnie, wtedy oprócz minusów (które jestem w stanie znieść, baaaa, nawet mnie bawią
) mam z tym psem relację o jakiej się czyta w książkach, to coś, co będzie się pamiętać zawsze i do czego zawsze dążyć. Taki pies przestaje być zwierzakiem domowym, staje się integralną częścią rodziny.
Ludzie często nie wiedzą o tej trzeciej opcji (bo koncentrują się na wyglądzie psów i nie dopuszczają myśli, że lepiej by im było z psem rasy x czy y a nie koniecznie z). Fajnie, jak mają poziom drugi, niestety ogrom psów w schroniskach, stowarzyszeniach adopcyjnych, fundacjach i w ogłoszeniach netowych pokazuje, że bardzo często trafia się niestety poziom pierwszy.
Ten post edytował Lutnia śro, 13 lut 2013 - 21:05