Dzisiaj będzie o naszym czwartym dziecku, czyli uroczym Maksiu. Bo z Maksia robi się chwilami całkiem fajny gość. Mam nadzieję, że tych chwil będzie coraz więcej, aż zleją się ze sobą w jedną całość.
Maks jest gremlinem. Dokładnie tak, jeżeli pamiętacie film. Potrafi być słodki, jak miód. Potrafi też zamienić się w potwora, który demoluje dom. W filmie najedzony gremlin zamieniał się potwora. U nas najedzony Max na chwilę spokojnieje. Ale nie jest łatwo nakarmić gremlina, ponieważ Max generalnie nastawiony jest negatywnie do samej czynności jedzenia. Samodzielne jedzenie traktuje jako świetną zabawę i przerabia wszystko na papkę, która wsmarowuje w siebie, w stół i okolice. Miseczki i talerzyki traktuje jako przedmioty do rzucania. Nawet jeżeli nimi nie rzuca, to odwraca je do góry dnem, co jak wiadomo, nie wpływa pozytywnie na ich zawartość. W tej sytuacji, żeby nakarmić Maksia potrzebna jest zwarta konsystencja pożywienia, które łatwo da się nabierać łyżeczką oraz dowolna ilość braci - im więcej, tym lepiej. Maksia sadza się sobie na kolanach i karmi trafiając łyżeczką do buzi, a braci odstawiają cyrki - im większy cyrk tym lepiej- czyli śpiewają, wygadują głupoty i takie tam różne cuda. Max się wtedy śmieje i je. Jak tylko zje, to z kolan ucieka i tyle go widziano. I jak on ma być gruby w tej sytuacji??
Pomimo tych perturbacji związnych z jedzeniem, Maksio potrafi już powiedzieć, że jest głodny, albo że chce do rączki, coś co my jemy, albo wydaje mu się, że może być smakowite. Woła wtedy "ama-ama", a wczoraj nawet próbował wzmocnić swoją wypowiedź przez charakterystyczny gest rączką polegający na zwiajaniu paluszków w piąstkę, czyli "daj". A propos dawania, to używa też czasami słowa "da". Najczęściej, kiedy coś nam podaje. Robi też pa-pa i czasami próbuje to powiedzieć, ale wychodzi mu coś bardziej zbliżonego do "ta-ta", niż faktyczne "pa-pa".
Nasz domowy gremlin wykazuje też niezwykle (a jakże!!) zdolności muzyczne. Kiedy słyszy muzykę zaczyna tańczyć. Jest przesłodki, kiedy tak tańczy. Kręci się w kółko, robi przysiady i wymachuje rączkami, jak zawodowy dyrygent.
A poza tym demoluje nam dom. Nauczył się nie tylko wchodzić na wszystkie krzesła. Metodę dopracował wpadając na to, że takie krzesło da się przesunąć i dosunąć do wybranego miejsca. W ten sposób stał się niebezpieczny już nie tylko dla siebie, ale róznież dla otoczenia. Ile razy już zleciał z różnych wysokości, to już nawet nie zliczę. Ale ostatnio posunął się do tego, że w mgnieniu oka przysunął sobie krzesło do blatu w kuchni, wlazł na ów blat i zaczał wyrzucać kubki z wiszącej nad tym blatem szafki. Pomimo, iż nasza interwencja była szybka, to jeden kubek tego nie przyżył. Na szczęscie przeżył Max. Dlatego najbezpieczniej jest, kiedy wszystkie krzesła stoją na stole. Ustawione w piramidę. A chłopcy nauczyli się już, że kiedy jemy jakiś posiłek, to trzeba twardo siedzieć na krześle i trzymać mocno własny talerz. Każde chwilowe zwolnienie krzesła równa się z natychmiastowym zajęciem go przez uradowanego Maksia, a nietrzymanie talerza grozi utratą owego wraz z zawartością, która wyląduje na podłodze. Po skończonym posiłku talerz należy wstawić do zlewozmywaka, a krzesło odstawić na stół. Takie zwyczaje teraz u nas panują. Fajnie, nie?
Oprócz tego, po raz pierwszy, wychowawszy uprzednio trójkę dzieci, doczekałam się zamontowanych w szafkach blokad. Większość szafek musiała zostać w ten spób zabezpieczona ponieważ nasz domowy gremlin ciskał garnkami i pokrywkami, wyrzucał na ziemię wszystkie kasety VHS oraz rozwlekał po domu części naszej garderoby. Niestety w dalszym ciągu nie znaleźliśmy sposobu na tapetę w pokoju Julka i Antka. Co jakiś czas zostaję obdarowana kolejnym kawałkiem obdartej ze ściany tapety. Jedyne co mi pozostało to nadzieja na to, że demolka ograniczy się tylko i wyłacznie do tego jednego pokoju oraz że uda się zrobić w niedalekiej przyszłości jakiś drobny remont. Może w wakacje??
Do ulubionych zajęć Maksia należy:
- czyhanie na niedomknięte drzwi do ubikacji, wpadanie do niej i błyskawiczne zanurzanie rączek w kibelku w celu umoczenia ich i pochalapania wodą
- czyhanie na niedomknięte drzwi od łazienki w celu wpadnięcia i wrzucenia do wanny wszystkiego co znajdzie się w zasięgu jego małych rączek
- zrzucanie na podłogę wszystkiego co leży na wersalce ( ciekawe, że Antkowi też do przeszkadzało)
- grzebanie w kieszeni odtwarzacza wideo i przyciskanie wszystkich przycisków, jakie tylko znajdują się w domu, ze szczególnym uwzględnieniem odtwarzacza CD, wideo i komputera.
- walenie pięściami w drzwi pokoju Mateusza ( co za szczęście, że szyba rozbiła się już dawno temu i nowa została wstawiona z plexi)
- wywalanie pudła z samochodami, które bracia zdążyli właśnie pozbierać
- kruszenie chlebem po całym mieszkaniu...
...i parę jeszcze innych tego typu czynności.
Zasypia tylko na rękach u taty i na kolanach u mamy. Niestety. Próby nauczenie go samodzielnego zasypiania w łóżeczku łączyły się z takim rozpaczliwym płaczem, że serca się nam krajały i nic z tego nie wyszło. Trudno. Nie mam siły z nim walczyć. Może to jednak jest prawda, że najmłodsze jest zazwyczaj najbardziej rozpuszczone? A poza tym kiedy zaśnie to jest taki słodki! I jest wtedy taki spokój!!
![icon_smile.gif](https://www.maluchy.pl/forum/style_emoticons/default/icon_smile.gif)
)
W każdym razie nasz domowy gremlin nie daje o sobie zapomnieć ani na chwilę. A jeżeli takowa się zdarzy, to biegniemy natychmiast sprawdzić co się dzieje, bo to bardzo niepokojący objaw. Max jest też bardzo towarzyską osóbką. Zawsze chce być tam, gdzie się coś dzieje. Jeżeli ma wrażenie, że się go ignoruje, to domaga się uwagi za pomocą dzikiego wrzasku. Nie da się koło tego przejść obojętnie. Ponieważ wpycha się wszędzie, a nie zawsze jest to mile widzine, więc uroczy starsi bracia znaleźli na małego swój sposób. Sposób, mówiąc szczerze, nie należy do najmilszych, ale w obliczu tych wszystkich faktów trudno im się dziwić. Otóż, kiedy Max przeszkadza im w zabawie, to jeden z nich bierze go pod pachy i wynosi na drugi koniec mieszkania. Tam puszcza, odwraca się na pięcie i biegiem wraca do pokoju. Zanim gremlin się pozbiera i dobiegnie na swoich małych nózkach, to oni zdążą już zrobić to w czym im przeszkadzał, albo zdążą zamknąć się w pokoju Mateusza. Wtedy rozlega się znów dziki wrzask urażonego Maksia, który dobrze wie, że robią sobie z niego jaja. Jeżeli nie zdążą zrobić tego co chcieli, to następny powtarza całą czynność. Póki co system działa. Jednak Max biega coraz szybciej i czasu na działanie zostaje im coraz mniej. Nie długo może się okazać, że konieczna będzie zmiana metody.