Kaszanna, jak lepiej, skoro przy okazji ja jestem Bonifacym, a mąż Szczeniakiem?
Nemesia, co ma być, to będzie. Ja strasznie chciałam urodzić po świętach - w nadziei, że zdążę się porządnie objeść
. Cały czas tylko powtarzałam - oby nie Wigilia, oby nie Wigilia. No i bach - wykrakałam. Ale przyznam, że wzruszająca i niezapomniana chwila, kiedy dziecko dostaje się na pierwsze karmienie, a na korytarzu cichutko brzmi "Lulajże".
A i czas fascynacji przyjdzie szybciej, niż się spodziewasz. Jeszcze zatęsknisz za tym momentem, kiedy dziecię siedziało w brzuchu i nie miało NIC do powiedzenia. Prawda, Kaszanna?