Dr Ziółkowskiego to nie polecam, no, bo: po pierwsze nie zrobił mi cytologii na początku ciąży, po drugie nie zrobił mi krzywej cukrowej, po trzecie nie zlecił badań na przeciwciała toksoplazmozy i różyczki, po czwarte, usg to owszem robił mi przy każdej wizycie, ale żeby łapy wsadzić i sprawdzić, co i jak, to już nie! i jak trafiłam do tego innego lekarza w innym mieście, to on z miejsca spytał: a tą szyjkę to od dawna ma pani TAKĄ? jaką "taką"? zapytałam, a on na to: no, rozłazi się! Poza tym, nie chciał mi dać zwolnienia, mimo, że go miesiąc wcześniej pytałam, czy wg niego wrócę przed porodem do pracy, na co odrzekł: Ja uważam, że jak się ma taką pracę, to się jej nie powinno wykonywać w ciąży. Spoko! Powiedziałam szefowej, podzieliłam teren, przekazałam akta, posprzątałam w biurku, a ten mnie miesiąc później wysyła do roboty, na meliny. (z rozleźniętą szyjką, o czym nie wiedziałam, bo mnie nie badał). A co najgorsze, był nieuprzejmy!
Nie słuchał, co do niego mówię, a potem mi wciskał, że mu nie mówiłam! Generalnie w pewnym momencie miałam go dosyć, i na myśl, że miałby towarzyszyć w porodzie dostawałam gęsiej skórki. Przestałam go lubić i mieć do niego zaufanie. Co do robienia dzieci, to moja koleżanka do niego chodziła, i po kilku nieudanych zabiegach zaczął ją traktować w przykry sposób. Ja się do niego ogólnie zraziłam.