A ja inaczej. Czwartek i piatek miałam tzw. wolne. Tzn. piekłam, sprzątałam, gotowałam - i zajmowałam się bąblami.
Dzięki temu w sobotę mogłam juz świętować.
A teletubiski leciały prawie na okrągło, tylko wtedy dzieci są ciiiicho.
W sobotę byliśmy ze święconką, potem na placu zabaw. W niedzielę na działeczce, a w poniedziałek - spotkaliśmy się ze znajomymi (też od bliżniaków) i jeździliśmy na rowerkach.
W tym roku - żadnej rodziny, bez wielkiego obżarstwa, wielkiego lenistwa. Dużo ruchu. I taki błogi spokój...
Ja jestem zadowolona. Mąż twierdzi, ze nie odpoczął.