ja oglądałam ostatnio filmiki z moim synkiem może 2miesięcznym i na jednym z nich michał bardzo
mlaskał językiem i
ssał sobie dolną wargę. wtedy mnie to śmieszyło, a teraz widzę, że był po prostu głodny
Aktualnie ma ponad rok i jest poniżej 3 centyla. Waży 8300, a urodził się 4350...
Tak bardzo walczyłam o laktację, że
piłam wielkie ilości melisy, po której jest masa mleka, ale dopiero niedawno okazało się, że rozleniwia perystaltykę jelit i zatwardza i jej właściwości przechodzą do mleka matki i wpływają na dziecko. Długo przez to walczyliśmy z zatwardzeniem u Michała (aż mi go chcieli hospitalizować, bo miał pęknięcie jelita) i dopiero po usunięciu ryżu, marchewki i oczywiście melisy z diety, wróciliśmy do normy z trawieniem. Przez te zatwardzenia michał miał wiecznie pełny brzuch (niestety nie jedzenia) i nie czuł głodu. Nauczył się jeść maleńkie ilości i teraz na śniadanie jak zje 100ml kaszki to jest rekord świata... pół słoika na obiad i potem na kolację znów pół słoika jakiegoś jogurtu... niejadek z niego okropny i nie wiem jak to przełamać... wydaje się teraz, że dzieciak nigdy nie jest głodny, a jak go przystawiam do piersi (bo nadal jest jeszcze na moim mleku) to possie 3-5 min i koniec. Zresztą takie krótkie ssanie pamiętam odkąd zaczął widzieć na większe odległości, czyli nie tak długo od porodu znów.
Przepraszam, że może długi post, ale bardzo mi zależy, żeby inni uniknęli podobnych kłopotów związanych z melisą i karmieniem!