Mam w rodzinie dwulatka, którego mama - tłumacz "uczy" angielskiego. Raz jabłko to jabłko, a raz apple itp. Myślałam, że taki maluszek nic z tego nie rozumie, ale jak powiedziałam, żeby pokazał na obrazku "apple" to nie było problemu
Małe dzieci mają naturalną łatwość i lekkość w przyswajaniu tego co nowe. Wbrew pozorom to z wiekiem trudniej uczyć się czegokolwiek. Natomiast moja córka, lat 8, jeździ na kursy z native spikerami, które organizuje
https://angloville.pl/. To co nauczyła się w szkole i korepetycjach, jest niczym w porównaniu do tego co wynosi z wyjazdu. Możliwość rozmowy po angielski daje ogromne obycie z językiem. Taka nauka ma sens.