Heh, fajnie że jednak sie cieszycie że wróciłam
Jaaga - wiesz co, a mnie sie troche śmiac chciało, bo jak rok czy dwa lata temu wybierałam sie na zlot to Marek nabijał sie troche ze mnie, mówił że to jakiś zlot czarownic, umniejszał wagę tego itd.. a w tym roku nawet sie mnie pytał czy nie wybieram sie na zlot.. szkoda mi teraz.. wolne miejsca? niebywałe
może za rok sie uda
ale nie mam pojęcia gdzie będę za rok wiec nic nie planuje..
myślałam że nad morze jedziecie bo ktoś coś pisał o Gdańsku
co za autko kupiliście? Marek twierdzi że następne auto to obowiązkowo kombi.. czy ja wiem, mnie sie nie podobają, ja lubię naszą hondę, ale ma już ponad 10 lat i z lekka ją zajechaliśmy wiec nie wiem jak długo jeszcze pociągnie
pisałam Wam już że chce Was prosic o zdanie, opinię... sama nie wiem o co
jakieś wsparcie
sprawa jest taka. mój tata odziedziczył po babci dom, a właściwie 1/4 domu bo to taki czworak. ale mieszkania są osobne, tylko brama wjazdowa jedna na dwa segmenty, dwa pozostałe od tyłu są jakby.. na skraju Skawiny (to taka mieścina 25tys mieszkańców, tam sie wychowałam, ale blizej "centrum", dom mojej babci na uboczu, przy drodze wylotowej, troche ruchliwej póki nie zrobią obwodnicy, vis a vis zakładów Balsena, ale nie są bardzo uciążliwi, tylko ten zapach ciastek i kawy
mozna sie przyzwyczaic.. dom jest w dramatycznym stanie, do zrobienia jest:
- pokrycie dachu byc może wymiana niektórych jego elementów (nie znam sie, M mówi że więźba ok, ale może jakieś łaty trzeba wymienic, dac folie i takie tam),
- okna do wymiany (sztuk 7-10, zależy jak by je ułożyc bo są na razie na 3/4 ściany mozna je rozdzielic i zmniejszyc)
- łazienka do gruntownego remontu, tylko piec jest nowy
- kuchnia to samo, tu nawet pieca niet
- podłogi do zrobienia
- schody na poddasze
- drzwi zewnętrzne i przynajmniej częśc wewnętrznych
- malowanie całego domu
- strych - odgracic, zaadoptowac na pokoje
no.. to chyba tyle, no jeszcze ogrzewanie do zrobienia, bo jest instalacja, ale zrobiona tak przedziwnie, że aż strach, plus 4 piece do rozebrania..
roboty wiec jest masa, trzeba w to mieszkanie wpompowac jakąś kosmiczną kasę, na oko liczymy z Markiem że jakies 130-150 tys..
zastanawiamy sie teraz co zrobic.. mieszkanie w Krakowie drogo nas bardzo kosztuje, lokalizacja jest piękna, odremontowalismy je, mieszka nam sie super wygodnie, wszędzie jest blisko, dzieciaki maja w miare blisko p-kole, za rok przenosiny do szkoły, wszystko w zasięgu kilkunastu minut, tramwaje etc, praca blisko... ale... to mieszkanie nigdy nie będzie nasze, czynsz ciągle rośnie, teraz płaciliśmy nieco ponad 600zł, od przyszłego miesiąca będziemy płacic prawie 800
i to jest takie topienie kasy, nic z tego nie odzyskamy..
tata powiedział że dom może przepisac na mnie, musielibyśmy wziąśc kredyt, miesięczne raty wyniosłyby pewnie tyle mniejwięcej co teraz czynsz, rachunki były by mniejsze, bo mój ojciec nakręca troche wszystkie opłaty, a płacimy wspólnie.. a za kilka lat mieszkania w Skawinie, moglibyśmy ten odremontowany, wiec i więcej wart, dom, odsprzedac i może troche zyskac nawet na nim.. bo docelowo nie chcemy w nim mieszkac, Marek chce wybudowac dom gdzies koło swoich rodzicow na wsi, okolica tez jest całkiem ok, 30km od Krakowa, tesc ma duzą działke i obiecał nam jej kawałek, ale teraz na pewno nie stac nas na budowe domu i nie dostaniemy takiego dużego kredytu...
mamy lekki mętlik. z jednej strony wolałabym tu zostac, bo wszystkim nam jest tu wygodnie, takie mieszkanie to skarb i głupotą jest je wypuszcac z ręki (dlatego moj tata za wszelkę cenę chce je utrzymac do czasu aż dzieciaki pójdą do LO lub na studia i będą chciały mieszkac w Krakowie..) ale mam też troche dośc takiej bezsensownej egzystencji, która pochłania wszystko, nic nam nie zostawiając.. w Skawinie każde z dzieci mogłoby miec swój własny pokój, Marek gabinet, znalazłoby sie miejsce na sypialnię i salon, jest duży ogród w którym dzieciakom można by zorganizowac jakiś mini placyk zabaw..
żeby go jednak zamieszkac trzeba sporo w nim zrobic, częśc prac pewnie moglibyśmy wykonac sami...
powiem Wam że mam mętlik w głowie straszny.. może coś doradzicie.. jeśli jeszcze ktoś czyta do tej pory