U nas też nie ma zwyczaju żeby obdarowywać panie prowadzące grupę przed ostatecznym zakończeniem edukacji przedszkolnej przez grupę. Zawsze dostają (znaczy cały personel przedszkola dostaje) takie drobne prezenty finansowane przez RR.
Prezent od grupy kończącej edukację finansują rodzice tych dzieci, ale bladego pojęcia nie mam co to dokładnie jest, bo się nie interesowałam. Acz chyba się powinnam doinformować, bo nie wiem kiedy dokładnie moje dziecko przedszkole zakończy.
Dziecię też zaliczyło wycieczkę do gospodarstwa agroturytycznego - podobie jak w zeszłym roku. W ubiegłym piekli chleb - przywiozła wykonaną przez dzieci bułkę (całkiem smaczną, choć niekształtną). W tym roku robili masło.
Plecaczków młodsze dzieci nie zabierają, choć ona miała - bo w związku ze świeżo objawioną skłonnością do choroby lokomycyjnej miała w plecaczku Lokomotiv, woreczki i ubranie na zmianę. Lokomotiv podali jej przed podróżą, a plecaczka zapomnieli
, choć wcześniej prowiant dla niej został tam zapakowany (znaczy z racji pozostawania na diecie, nie mogła jeść tego co na wycieczce przewidziano dla dzieci)...na szczęście nie był potrzebny, z głodu też nie padła, choć do jedzenia dostała chleb z powidłami zamiast obiadu.
Z dobrych wieści - teoretycznie - po wizycie u alergologa, z racji tego, że przez prawie miesiąc już, pozostawała na diecie, mamy wprowadzać stopniowo do diety to co zakazane (czyli potencjalne silne alergeny). Zaczęłąm od przetworzonego mleka, jak nic nie będzie się działo, to świeże też powróci. Potem jajka...i z nimi mam pewne obawy, bo problemy skórne nasiliły się po wzroście apetytu na jajka właśnie. Choć zaczęły się bez związku z nimi - jakoś w zimie.
Jakby nie patrzeć "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", bo z jadłospisu zostały skreślone pozycje, które mnie denerwowały - np. deserki dla dzieci (typu Monte, jogurty owocowe itp.)...teraz będzie jogurt naturalnym, kefir i maślanka, które zresztą bardzo lubi i dodatków nie potrzebuje.