Dziewczyny mam mały problem z Bartuchem. Tzn chyba głównie ze sobą.
Nie potrafię podzielić czasu między dwójkę po powrocie z pracy.
Jak jest ładna pogoda to śmigamy na spacer.
Jak Bartek ma jazdę na dziadka to siedzi czasami u niego. A dziadek mając tylko jego, czas poświęca wiadomo tylko Bartkowi.
I teraz nagle jest dzień, kiedy to mama jest sama z dwójką a Dziad wraca o 18 30. No i problem. Bartek chce się bawić ze mną. Jachu wiesza się na rękach i też wymaga zainteresowania. Bartek wrócił teraz do gier, puzzli a jak wiadomo rozłożona gra i Jachu w okolicy to cyrk na kółkach.
Trochę chłopaki pobawią się razem, ale Bartek bardzo chce, żeby bawić się z nim w coś "doroślejszego". I trudno mu się dziwić. Zresztą sama go zawsze zachęcałam do gier, puzzli, literek - jak tylko miałam czas. Bartek nie chciał a jak teraz chce to...
Dziś sam podszedł do tablicy i napisał (koślawe, bo koślawe, ale napisał) B, P, F, O. Rozróżnia tylko B, ale widzę, ze ma teraz ochotę na taka naukę a ja ... odganiam Jacha, który zabiera kredę i spyla.
Nie było absolutnie żadnego problemu, jak Jachu był naleśnikiem. Tyle, że naleśnik robi się duży.
Na razie nie generuje to "złego" zachowania wobec Jasia, ale boję się, że Baratek lada moment Jasia obarczy winą, za takie sytuacje.
Dziś mi nawet Bartek z wyrzutem powiedział: bo ty się dzisiaj ze mną jeszcze nie bawiłaś. A powiedział mi to krótko po powrocie z pracy, kiedy ledwo co rzuciłam torebkę i usiłowałam zrobić szybko coś do jedzenia.
Tak mi smutno, że odganiam Bartka czasami, jak natrętną muchę.
--------------------
Tusiol
Bartosz (2004) i Jan (2007)