Marta zaczęła, gdy miała 3,5 roku - od razu jej się spodobało, choć do naśladowania miała tylko jeden wzór (czyli mnie
).
Paulina w wieku 2 lata i 10 miesięcy - wszyscy patrzyli na nią dziwnie, bo jeździła ze smoczkiem... Konieczność zyciowa, wtedy już wszyscy jeździlismy znaczy ja, mąż, i starsza córka. Młodej zajęło trzy lata oswojenie się z nartami, przez ten czas nie umiała załapać, o co chodzi - instruktorzy się jej nie podobali, albo nie umieli tłumaczyć, dopiero oswoiła ją pani, która dawała ciasteczka za zjazdy. A potem już poszło szybko.
Starszą córkę uczyłam sama, taki model posłuszny był i wstydliwy, dopiero do instruktora poszła, jak już na prawdę dobrze umiała jeździć - żeby szkolić carving - jak wtedy jeszcze jak dinozaur jeździłam na klasycznych nartach.
Dziś mają niemal 12 i 9 lat i tylko rozumu im brakuje do zupełnie samodzielnej jazdy.