CYTAT(agnieszkabryndza @ czw, 31 maj 2007 - 01:11)
Gosia a mnie sie oczy szerzej otworzyly , jak to jest mozliwe ze przez 7 lat nie chodziliscie osobno? a spotkania z kolezankami? Moze warto sprobowac :)Zeby nie bylo wychodze sama , ba wyjezdzam sama b.
TakMs.MEZ sledze Cie
Jest możliwe, oczywiście, że spotykam się z koleżanami na pogaduchy i w ogóle, mąż też; ale jeżeli chodzi o imprezy "wyskokowe" typu dyskoteka, pub - wychodzimy razem. Poza tym koledzy, z ktorymi idzie moj mąż na ten wieczór są naszymi wspólnymi znajomymi. Jeśli organizujemy spotkanko to wszyscy razem bo oni mają partnerki, które są moimi koleżankami i jest okazja żeby pogadać.
To jego wyjście jest dla mnie nowym doświadczeniem, z którym bardzo ciężko mi jest poradzić, ale staram sie bo to jest nieuniknione i jedyne co mi pozostaje zrobić to zaufać. Tak też zrobię ale jak ja to jutro przeżyję to nie wiem.....
Zapomniałam jeszcze napisac, że "pani rozbierającej się i kokietującej" nie będzie:) Całe szczęście bo nie zniosłabym tego, że jakas obca baba kręciłaby tyłkiem i prężyłaby się koło mojego męża:) a miała być.......... uważam to za przegięcie, a mój mąż stwierdził, że nawet gdyby była "dziewczyna" to niebyłoby nic strasznego.......... Stwierdził, że do tego trzeba odrobinę poczucia humoru....
NIe rozumiemy się. Może gdyby nam ktoś zrobil taki wieczór patrzyłabym na to inaczej, może jestem zacofana, może zostałam tak wychowana tradycjonalnie i mam konkretne zasady, w których nie ma miejsca na taką "kobietę"....... przez same słowa mojego męża czuję się zdradzona, może to trochę za mocne słowa "zdradzona" ale to tak jakbym mu nie wystarczała......... PO choler... ma patrzeć na żywo na inną kobietę?
Dziękuję za Wasze zainteresowanie:) przez to co napisaliście patrzę trochę inaczej na "ten" problem i jest troche lepiej.