CYTAT(eHermiona)
Gosiu, te psy, o których piszesz...Pierwszy uważa się za przywódcę, dlatego się opiekuje i dlatego przychodzi i domaga się głaskania - bo pies stojący "niżej" nie ma prawa tego zrobić. Bo to pan - przywódca stada decyduje o tym, kiedy psa wynagrodzić. To miło wygląda (do czasu), ale właśnie domaganie się pieszczot czy pan tego chce czy nie, wyrywanie się na smyczy, proszenie o kąski ze stołu - to jest oznaka, że pies stara się poprawić swoją pozycję w "stadzie". Czasem na tym się kończy, a czasem niestety nie. A demokracji nie ma, Gosiu, bo i w stadzie wilków też jej nie ma. Tyle, że każdy pies ma potrzebę ustalenia hierarchii - bez tego czuje się jak pasażer samolotu, w którym nagle zabrakło pilota. Tyle, że jeden pies jest bardziej skłonny do pójścia za "przewodnikiem", a drugi mniej, ale oba go potrzebują. Kiedykolwiek pies znajdzie się wśród ludzi czy innych psów, najpierw przez pierwsze tygodnie robi "rozpoznanie", a jeśli stwierdzi, że nie ma wokół osobników bardziej dominujących, stara się poprawić swoją pozycję. Np. zaczyna obgryzać, żebrać przy jedzeniu, ciągnąć na smyczy, warczeć, gdy dostanie kość...
A ten drugi piesek, policyjny - on nie robił tego z miłości, tylko dlatego, że uznawał dominację swojego pana - pan stał "wyżej", więc pies go słuchał.
Nie ma co antropomorfizować psa. Kocham psy i nie uważam ich za bezduszne stwory :wink: , ale ich zachowaniem rządzą pewne reguły. Wystarczyłaby dobra znajomość tych reguł, a większość "szkół" dla psów można by zlikwidować. Zresztą, nauka w nich opiera się obecnie właśnie na tych regułach :wink:
Moniś, a jednak mówimy o tym samym a jednak innymi słowy.
W pierwszym przypadku pies nie wyrywa się, nie żebrze o jedzenie itp. Wystarczy, że jego pan gestem samej dłoni pokaże, że ma zostać na dworzu, bez skamlania i piszczenia zostaje. Wystarczy, że palcem mu pokaże, iż ma iść pod bramę i pilnować - pies idzie i waruje. Gdy pan gestem pokaże, że może wejść do domku na parkingu, pies wchodzi i merdając ogonem, że mało mu ten ogon nie odpadnie podchodzi do pana i kładzie mu pysk na kolanach, czasem popatrując w oczy. Słowem - widać, iż jest to pies WYCHOWANY, a nie wytresowany. Nie mam takiej znajomości, jak Ty Moniś, ale na moje oko pies uznaje w całej rozciągłości to, że to pan jest tu panem i przywódcą.
Nigdy mu się nie narzuca i słucha go z taką niesamowitą psią wiernością. Sam ten człowiek powiedział, że to jest niesamowite - zawsze ma po kilka wielkich psów, a czegoś podobnego nie widział.
Drugi pies, Ako to samo. Ten policjant przecież miał już w swojej karierze kilka psów pod swoją opieką. Ten jest PIERWSZYM, który nie został poddany regularnej tresurze - to jakby doświadczenie. Jest WYCHOWYWANY z miłością. Policjant powiedział, że jest to najlepszy pies, jakiego widział i miał w całym swoim życiu. No i wygrał.
A więc coś w tym jest moje panie, coś w tym jest. I ja za tym właśnie głosuję - nie tresować, tylko wychowywać. Przecież wiem, że nikt nie czuje się dobrze nie mając tzw wzroca, którym może się kierować, bazy na której może się oprzeć. To tak, jakby dzieci zostawić samym sobie. Ale po pierwsze już sama nazwa mnie mierzi - tresować. A metody, jakie czasem przyszło mi oglądać...
Od razu uprzedzam ewentualny atak - na pewno są wspaniali treserzy, tylko że ja nie miałam szczęścia takich spotkać.
Pozdr.