[quote="Rosa"]. Ja zazwyczaj pasteryzuję, ale kilka slojów zrobiłam metodą "do góry dnem" i stoją do dziś. Trzymałam je do góry dnem, aż nei wystygły- potem odwróciłam z powrotem. Joannabo- nie wiem, czemu u Ciebie się to nie sprawdza? Naprawdę się psują, jak odwrócisz? Odpowiedz proszę, bo mnie tez to zaczęło zastanawiać."
Różnica jest miedzy moimi przepisami a Twoim jest taka, ze Ty robisz tę konfiturę przez dwa dni i dwa razy zagotowujesz. Po pierwszym dniu uaktywniaja się bakterie w postaci przetrwalników i dostaja w głowę drugiego dnia. Zostaje ich więc malutko. Jeżeli jeszcze odwrócisz słoik do góry nogami, to odkaża sie powietrze w słoiku, bo musi przejść przez bardzo gorące konfitury.
W moich przepisach jest tylko jedno krótkie gotowanie, więc więcej bakterii zostaje. Mój słoik zapsułby sie dużo szybciej niż Twój.
A jaka jest tajemnica tego, że do góry dnem się nie psuje, to nie bardzo wiem, moze tylko chodzi o to, że całkiem brak powietrza blisko zakrętki, a te psujące świństwa są tlenowe. Może też o ciśnienie, bo one pod cisnieniem wciskaja te swoje macki, a ciecz daje im większy odpór.
"Prosze też o przepis na metodę znaną mi tylko ze słyszenia: czyli zalewanie przetworów spirytusem, podpalanie i zakręcanie wieczek (likwidowanie powietrza). Podobno jest to trwała metoda, ale nic blizej o niej nie wiem. Jak ktoś wie, niech sie podzieli."
Moja teściowa uzywa tego sposobu. Wycina kólka z pergaminu (np. bibułkowa serwetka) troche mniejsze niż średnica słoika, moczy w spirytusie, kładzie do słoika, podpala i błyskawicznie zamyka. Czyli ten parier zostaje na wierzchu. Kładzie do kilku słoików na raz i po kolei podpala. Spirytus nie spala sie do końca (czyli nie trzeba potem usuwać popiołu
), zamiast powietrza w słoiku są opary spirytusu, a zakrętka jest doskonale zassana.
Oczywiscie to zastępuje pasteryzację i zawartość nie musi byc gorąca. Może nawet nie powinna byc bardzo gorąca, bo za szybko spirytus wyparuje.
No chyba zrozumiale napisałam
A truskawki już pukają. joanna