Ja miałam identycznie- w przedszkolu. Panie tłumaczyły ogarnianie chaosu przedobiadowego. Niestety- tak, jak u Was- wszystkie dzieci oglądać musiały. Oprócz tego, jedna z pań robiła regularne seanse popołudniowe
- odkryłam przez przypadek.
Poszłam do dyrektorki- przedstawiłam swoje (niezbyt pochlebne, jak łatwo się domyślić) zdanie i tyle. Miałam o tyle łatwo, że Pani dyrektor nieźle się zdenerwowała, gdyż nie zdawała sobie sprawy z telewizji po południu. Wiedziała tylko o zadymce przedobiadowej.
Na szczęście była elastyczna i obiecała mi, że te TV obiadki tylko jeszcze do końca tygodnia.
Jak mówiła, tak zrobiła.
Telewizji nie było.
Co nie zmienia faktu, że w tym roku kupiła mały telewizorek i DVD coby dzieciom filmy edukacyjne puszczać.
Moje dzieci już w szkole.