A ja właśnie rodziłam przed Wielkanocą na Kraśnickich i chciałam się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Na porodówce miałam ten komfort, że rodziłam w środku nocy i byłam sama, wiec w porodzie pomagała mi położna i dwóch ginekologów dyżurnych. Poród łatwy nie był, ale to się szybko zapomina:) Nazwiska położnej nie pamiętam ale była bardzo fachowa i życzliwa, dr Błażukiewicz też- choć go nawet chyba trochę zdenerwowałam:) - ale rodzącej trzeba wybaczyć
Natomast pani Gulanowska-Gędek byłą raczej oschła i traktowała mnie z góry. Ale i tak lepsza niż mój lekarz prowadzący, który przyjął mnie na porodówkę i tyle go widziałam- byłam w szpitalu 5 dni- dr Surmacz
. W każdym razie na porodówce atmosfera miła i przychylna kobiecie. korzystałam i z wanny i z piłki-pomagało. Na noworodkach też nie narzekałam, choć położne raczej tkliwe i wylewne nie były, ale w sumie to im się nie dziwię, bo na tak dużym i raczej wymagającym uwagi oddziale na każdym dyżurze tylko 2 położne to zdecydowanie za mało. Jednak kiedy miałam jakieś pytania i potrzebowałam pomocy wystarczyło pójść i poprosić i nigdy mi nie odmówiły. Inna sprawa to opieka ginekologa i pediatry. Obchód ginekologiczny sprowadzał się do rzucenia okiem na kartę w nogach łóżka i pytaniu o samopoczucie i uciśnięciem brzucha dla sprawdzenia zwijania się macicy. Pediatryczny obchód niby bardziej dokładnie dzieci przeglądał, ale wszystko w takim pośpiechu i na hurra że nie było pewności czy rzeczywiście lekarz dokładnie sprawdził wszystko co trzeba. W tych warunkach mojej współpołożnicy przez jeden obchód "prześliznęło" się dziecko z zapaleniem płuc. Drugiego dnia te po pierwszym badaniu pani doktor powiedziała że wszystko ok, dopiero na sugestię matki że dziecko ma problem z oddychaniem zbadała je powtórnie i zabrała na badania-wyszło zapalenie płuc:(
. Inny przykład niefrasobliwości-na porannym obchodzie usłyszałam jak ginekolog wydawał zalecenie że mam dostawać żelazo. Wieczorem żelazo dostała koleżanka z pokoju- była mocno zdziwiona i pytała czy na pewno to dla niej - położna powiedziała że tak. Następnego dnia rano zapytałam co z moim żelazem- położne mówiły że nie mam w zaleceniu- po sprawdzeniu okazało się że miałam:
. podobnie z immunoglobliną D (miałam konflikt serologiczny z mężem).na drugi dzień po porodzie lekarz zlecił badanie krwi dziecka, bo u mnie rh(-). badany miał być mój mały i koleżanki z pokoju. W południe do badanie zabrano tylko jej dziecko- pytam późnej co z moim bo też miął być badany?- ona na to że w zaleceniu nie ma. No to pytam jak to?- przecież mam rh(-) i lekarz rano mówił. Pani się zdenerwowała że poddaje w wątpliwość jej wiedzę, ale poszła i sprawdziła i powiedziała że dziecko juz miało zbadaną krew po porodzie i też jest rh(-). Trochę byłam zaskoczona ale -ok. Jakież było moje zdziwienie jak kolejnego dnia przyszła do mnie położna z zastrzykiem z immunoglobuliny D. Okazało się że lekarz wydający zalecenia coś się pomylił bo miął zły dzień,ale potem posprawdzali i okazało się że jednak dziecko jest rh(+)
Powiem tak- dobrze że wszystko się wyjaśniło a żelazo to było tylko żelazo a nie żaden poważniejszy lek, ale takie zamieszanie i bałagan w końcu może komuś dużą krzywdę wyrządzić
Pobyt w tym szpitalu z maluszkiem wspominam jednak dobrze. jeśli chodzi o poród to następny też będę chciała tam odbyć
Aaa i jeszcze jeśli chodzi o żywienie- mi smakowało. nie było też go jakoś wybitnie mało, ale przerwa nocna zdecydowanie daje się we znaki-zwłaszcza karmiącej. Pościel zmienią bez problemu- ale same nie oferują- trzeba pójść i poprosić.
to chyba tyle.