a u mnie taki problem.
Ulka psozła do przedszkola teraz w listopadzie ( akurat nowo otworzyli- przedszkole bajka, istne cudo).
Od pierwszego dnia super- ani razu moje dziecko nie płakało. Zawoziłam ja na 8.00 i odbierałam o 14.00.
No i niestety wszystko było pięknie do czasu ostatniej choroby. Złapała jelitówkę. Trwała ona tydzień, i skończyła sie w zeszłym tygodniu. W srode była Ulka na tyle dobra, ze poszłysmy razem do przedszkola na popoludnie, bo byla organizowana wigilia. I juz był problem, bo płacz i tylko u mnie na kolanach. W czwratek zaprowadzłam ją do przedszkola, ale o 12.00 po mnie dzwonili, bo tak za mna płacze. W piatek bylo ciuteńkę lepiej, bo nie musieli do mnie dzownic. No ale po tem znów był weekend i dzis zawiozłam mała... ale z nia wróciłam.. nie udało mi sie jej zostawic tak płakała.
Porozmawialm z babkami i stwierdzilam, ze teraz to nie ma sensu postawic na swoim i ja zostawic, bo i tak teraz to 2 dni tylko dzieciaki chodza, potem przerwa potem tez tylko na 2 dni i dopiero przedszkola znów rusza w styczniu. Stwierdizlam, ze wtedy ja przyprowadze.
Boje sie strasznie, bo znow tyle czasu z nami w domu spędzi...
Przeciez jak poszła pierwszy raz ( nigdy nie chodizla przedtem do przedszkola ani zlobka) to bylo ok... a po chorobie masakra...
macie jakies rady co jej mowic, jak ją nastawiać pozytywnie, by w styczniu bylo ok?
pomóżcie prosze
--------------------