Dowiedzialam sie wczoraj, ze sytuacja w naszym przedszkolu (na prawach publicznego) przedstawia sie nastepujaco:
- operator przedszkola zwolnil caly personel z powodu konfliktow i w celu oczyszczenia atmosfery (jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze), czesc personelu odeszla na wlasne zadanie
- rzekomo kilka razy w ciagu roku zalegal z rachunkami za gaz i prad (grozba wylaczen lub faktyczne wylaczenia)
- gmina rozmawia z operatorem, nie wiadomo kiedy sie te rozmowy zakoncza itd. - gmina nie udziela zadnych informacji
- operator nie potrafi podac jasnego powodu zwolnienia personelu, nie dopuszcza mozliwosci przywrocenia tegoz personelu do pracy na zadanie rodzicow, szuka nowych pracownikow
- czesc rodzicow na gwalt przenosi dzieci do przedszkoli, w ktorych sa jeszcze miejsca (glownie w dwoch nowych, ktore maja dzialac od wrzesnia, tak ze nikt nie wie, kto tam bedzie pracowac, i jak one beda funkcjonowac)
Gmina nie chce mi udzielic informacji, czy w razie zamkniecia przedszkola jutro, pojutrze, za miesiac czy pol roku, zagwarantuja miejsca gdzies indziej - prawnie sa zobowiazani do zapewnienia miejsca tylko 5 i 6-latkom. Oczywiscie co do sytuacji w naszym p-kolu, nie chca sie wypowiadac " co bedzie, gdy zostanie zamkniete", zbywajac mnie, ze na dzien dzisiejszy ono dziala.
No i jestem w kropce.
Bo jesli nasze p-kole jednak bedzie dalej dzialac, to:
1) z innym personelem - czyli pewnie zadnej znanej pani nie bedzie
2) z czesciowo innym skladem przedszkolakow, skoro rodzice zabieraja dzieci
3) nie wiadomo, jaka bedzie jego przyszlosc.
Generalnie wiekszosc przedszkoli i tak dziala dla dzieci 3-5 lat, wiec za 2 lata NAJDALEJ czeka nas zmiana p-kola na zerowke. Nowe przedszkola to niewiadoma, w starych raczej nie ma miejsc. Zostac w naszym, to niepewnosc plus i tak nieuchronne zmiany (jak wyzej).
Cos poradzicie?