Heh, pamietam dobre czasy z Kubusiem, gdy w upaly kursowal po domu na czworaka w pieluszce i czasem w koszulce na ramiaczkach, a czasem tylko wlasnie w pampku.
Emi chyba tez bedzie w neglizu, jak bedzie upal. Dzis bylam w sklepie i kupilam jej pare rzeczy na upal, ale takich bardziej "wyjsciowych", bo mniej wyjsciowe to mamy
Nie wiem, jak ja wytrzymam z wkladkami w staniku w te upaly, w niedziele bylo 27, a ja splywalam potem
Opowiem Wam dzisiejsze numery z opiekunka.
Rano ja wylazlam z wyrka o 9, choc nie spalam od 6, a Emi dopiero o 9.30. Poniewaz co chwile sie cyckala, a ja nie mialam rano roboty, to stwierdzilam, ze z nia poleze
Poza tym nocka tez byla srednia z powodu chrobotania w nosie
W kazdym razie schodze na dol, a pani siedzi na kanapie w salonie,oczy przeciera i mowi, ze sie zdrzemnela... No dobra, ok, co miala robic, skoro podoopieczna jeszcze spi
Tak na marginesie ja za te 6zl nie kaze jej sprzatac czy gotowac lub zmywac.
Po poludniu pojechalam do sklepu, a ona poszla z Emi na spacer. Wracalam czym predzej, bo zblizala sie pora karmienia i sadzilam, ze dziecko glodne. Przyjezdzam - wchodze do domu oszczekana przez psa, otwieram drzwi kluczem - cisza. Patrze - wozek na tarasie, czyli nie sa poza domem. Wygladam jeszcze przez okno, bo moze chodza po ogrodzie - w domu jakos tak cicho. Nie, nie chodza. Ide na gore. Nadal cisza. Patrze przez szybe w drzwiach sypialni - Emilki w lozeczku nie ma, wprawdzie widac malo wyraznie, ale bym ja dostrzegla. Dalej cisza jak makiem zasial. Hm....
Zagladam do pokoju, gdzie mamy tv i gdzie obecnie spi maz i co widze? Nasza pani lezy na kanapie jak niezywa.
Mowie "halo". Nic, cisza. Spi. No to mnie zamurowalo.
Wycofuje sie i chce sprawdzic, gdzie dziecko -pewnie w sypialni na lozku.
No i jakis przeciag sie zrobil i drzwi trzasnely. Pani sie zerwala jak oparzona nieco zmieszana z tekstem "O, zasnelam".
No to mnie znowu zamurowalo.
A gdzie dziecko?
Dziecko spi.
Usnelo samo?
NIe, ze smoczkiem.
Gdzie?
Na lozku.
Szkoda, ze ja taka *&^% wolowa jestem i nie opierniczylam jej z mety - po pierwsze, skoro usypiala Emi, to czemu nie w lozeczku, skoro wie, ze mala zaczyna pelzac i moze spasc z lozka? Po drugie w ogole, co to za spanie w pracy?! Jeszcze rozumiem, ze rano nic nie robila, to jej sie przysnelo, ale jak wie, ze ma slabszy dzien, to niech sobie kawy zrobi albo cos...?
Absolutnie tego nie rozumiem, juz pomijajac fakt, ze ja bym w bialy dzien u kogos obcego, majac dziecko pod opieka, oka nie zmruzyla....
Ja nie wiem, moze ona jakies leki bierze i ... akurat nie wziela?
Dzis w ogole dawala popis kompetencji: telefonu nie odbierala - jak sie okazalo, rozladowal sie, powtarzac jej wszystko musialam po 2-3x - ja cos do niej mowie, a ona idzie dalej - jakby nie slyszala.... Zostawilam jej na kartce, ze ma dac 1-2 lyzeczki indyka (pierwszy raz), do marchewki, a marchewki bylo pol sloiczka, bo dostaje juz od tygodnia. No i ona chyba dala - 2 lyzeczki indyka i dwie lyzeczki marchewki...,
Prosilam wczesniej, ze jak wroci, a mnie nie bedzie, bo pojade po Kube, to zeby mi zapalila gaz pod rosolem, zeby sie skonczyl gotowac. Potem sie okazalo, ze ona wrocila, a ja jeszcze nie pojechalam, wiec powiedzialam, ze rosol zostawiam na gazie, bo ona z Emi beda w domu, wiec nieaktualne z tym wlaczaniem. Wracam, patrze, a rosol... wylaczony.
No i wez sie tu czlowieku nie zalam takimi "kwiatkami".
I zelazko zostawila wlaczone, po czym poszla na spacer z Emi.
To "plon" dnia dzisiejszego.
Tak ze klamka zapadla - szukam nowej opiekunki.
PS. W sumie to naprawde pluje sobie w brode, ze jej nie opierniczylam. Im dluzej nad tym mysle, tym mniejsza moja wyrozumialosc...
Ten post edytował Orinoko pon, 07 cze 2010 - 22:13