Temat jest dla mnie bardzo interesujący. Jako bardzo początkująca nauczycielka przedmiotu zwanego wdżwr ciekawa jestem Waszych doświadczeń, poglądów i oczekiwać od edukacji seksualnej na poziomie głównie szkoły podstawowej, ale nie tylko.
Przyznam, że moje doświadczenia w takimi zajęciami w roli uczennicy są raczej mieszane. Pamiętam głównie scenę z filmu animowanego, w którym to para młodych ludzi chciała uprawiać seks w samochodzie, przez przypadek któreś z nich zwolniło hamulec ręczy, samochód ruszył i spadli w przepaść. Na pytanie prowadzącej : "jaki morał niesie film" któryś z kolegów odpowiedział, żeby dla pewności przenieść się na tylne siedzenia lub nie robić tego w aucie. Skutkiem tego było wyrzucenie go z klasy i prawienie nam morałów.
Nie ukrywam, że nawet na podyplomówce miałam przeróżnych wykładowców, od ludzi wyznających skrajnie biologiczne podejście do sprawy po kobietę, która zdecydowanie pragnie być świętą i zamiast nauczać próbuje nas nawrócić.
Dobierając treści biorę pod uwagę grupę z jaką mam do czynienia (np. moi piątoklasiści są o wiele dojrzalsi od szóstoklasistów), inaczej podchodzę do zajęć z moimi 17-18-letnimi wychowankami z domu dziecka, pytam o ich potrzeby, mamy skrzynkę pytań do której mogą wrzucać kartki z pytaniami. Staram się bardzo ściśle współpracować z rodzicami, rozmawiam z nimi na wywiadówkach, gdy mam jakiś pomysł proszę o wyrażenie opinii. Moje zajęcia to nie tylko rodzina, seks, prokreacja. Byliśmy np. u kosmetyczki i dermatologa dowiedzieć się jak dbać o cerę w wieku dojrzewania, dziewczyny z dd były ze mną na spotkaniu z położną w poradni K, mogły obejrzeć gabinet, wejść na fotel, podotykać przyborów. Chłopcy dowiadują się jak mogą rozładować energię, zabieram ich np. na treningi judo itp. w zależności od potrzeb. Mieli zajęcia z poprawnego wysławiania się, znajoma modelka uczyła chodzenia i trzymania ładnie sylwetki (nie mylić z kręceniem pupą), było o tym, jak dobierać stroje. Rozmawiamy o przyjaźni, o miłości o seksie też. Pytają o pornografię, o narkotyki- nie zawsze wiem, jak ugryźć temat, czasem proszę ich o czas na przygotowanie- staram się być rzetelna ale robić to wszystko z wyczuciem. Mamy fajne relacje z dzieciakami. Czasem dziewczyny przyjdą pożyczyć podpaskę czy tampon, mówią że zaczęły miesiączkować. Hitem były zajęcia z dobierania staników, przyjechały nawet mamy. Były też na zajęciach o raku piersi (to była gościnnie prowadzona przeze mnie lekcja w gimnazjum), mogły posłuchać i popatrzeć jak się badać, podotykać fantomów piersi itp.
Najtrudniejsze są lekcje właśnie o rodzinie- o jej znaczeniu, o tym jak zbudować dobre relacje z bliskimi. Czasem mam wrażenie, że ich to nie interesuje. Takie zajęcia to dla mnie największe wyzwanie.
O pomoce łatwo nie jest, mam stare filmy sprzed 12 lat, w których np. mowa jest o tym, że tampony są szkodliwe. Trudno przekonać dyrekcję, że warto nieco odświeżyć moją biblioteczkę. Rozmawiamy o bulimii, anoreksji, o ciąży. Oni wiedzą więcej niż mi się początkowo zdawało- chcą wiedzieć jak jest. Mówimy o wpływie mediów, o tym jakie wzorce są propagowane itp.
Jednak wciąż mam wyrzuty, że robię za mało, myślę o tym, czy robię to dobrze. Wdż to dla mnie wielkie wyzwanie. Jeśli macie jakieś uwagi, sugestie...piszcie. To dla mnie ważne, będę wdzięczna.
Ps. Obecnie ja i nasza katechetka jesteśmy w ciąży. Jeden z chłopców spytał mnie, czy pani od religii to zaszła w ciążę, tak jak ja? Pytam się chłopca (kl.VI) jak jego zdaniem zaszłam w ciążę ja a jak ona? I co słyszę: "Pani, to normalnie- gziła się z mężem. Wkońcu pani uczy o seksie. A pani X...może miała zwiastowanie?". Padłam...
--------------------
Michał 08.11.2006 i Maciej 03.01.2011