Witajcie Dziewczyny.
Dopiero sms Gosi uÅ›wiadomiÅ‚ mi, jak egoistycznie wobec Was siÄ™ zachowaÅ‚am… Nie przypuszczaÅ‚am, że moja nieobecność na forum może Was martwić. MaÅ‚o tego – ja nawet nie skojarzyÅ‚am, że rzucenie laptopem w kÄ…t oznacza, że nie bÄ™dÄ™ przecież pisać na forum, że nie powinnam tak, bez żadnego wyjaÅ›nienia. Ale przez ostatnie dni nie myÅ›laÅ‚am o niczym, po prostu wegetowaÅ‚am.
Jak wiecie, w połowie sierpnia młoda wylądowała z 40 stopniową gorączką na pogotowiu. Okazało się, że to lekkie zapalenie gardła, obyło się bez antybiotyku, itp. Poleciał posiew z odbytu, badanie moczu. Niby jej przeszło. Za kilka dni powtórka z rozrywki, tyle, że bez gorączki: wymioty, biegunka. Jak zrobiła kupę, to momentalnie wypływała z pampersa, po nogach, prosto do butów. No więc znów kupa do pudełka i wio na bakteriologię. Sprawdzili wszystko, co było do sprawdzenia: rotawirus, salmonella, coli, shigella. Nic nie znaleźli. Za dwa dni zrobili ponownie, wynik ten sam. Ale co z tego, skoro z dziecka leci mi woda. Młoda przez tydzień nie jadła praktycznie nic. Jeśli udało mi wcisnąć w nią dwa razy dziennie po 80 ml rzadkiej kaszy, to był to już sukces. Na widok kanapek i zup dostawała szału. Dodatkowo w zastraszającym tempie zrobił się niej istny demon. Płacz, rzucanie się, fochy były non stop na porządku dziennym. Nie radziłam sobie z tym. Doszło do tego, że siadałam w kącie i płakałam. W domu byłam i jestem całymi dniami sama. Czasem brakowało mi sił i sposobów, żeby poskromić Oliwię. No i ta frustracja, że nie chce jeść, pić, że nikt nie jest w stanie powiedzieć mi, co jest nie tak z moim dzieckiem. Czekałam tylko, kiedy wyląduje pod kroplówką. W ciągu tego tygodnia bardzo schudła, zmizerniała, zbladła.
Na domiar zÅ‚ego pewnego wieczoru, jadÄ…c z mężem i mÅ‚odÄ… w samochodzie dostaÅ‚am takich boleÅ›ci, że myÅ›laÅ‚am, że bÄ™dÄ™ gryźć wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™. Zaczęłam okropnie wymiotować, tak w momencie. To byÅ‚o dosÅ‚ownie kilka chwil. MÅ‚oda na ten widok dostaÅ‚a ataku pÅ‚aczu. PoczuÅ‚am, że drÄ™twiejÄ… mi nogi i rÄ™ce. Za chwilÄ™ poczuÅ‚am, że jÄ™zyk mam jak koÅ‚ek. ChciaÅ‚am powiedzieć mężowi, żeby jechaÅ‚ do szpitala, ale nie mogÅ‚am powiedzieć ani jednego sÅ‚owa. WydusiÅ‚am tylko jakieÅ› „yyyy”. Mąż momentalnie zawróciÅ‚ i pojechaÅ‚ do szpitala. Na izbie przyjęć zasÅ‚abÅ‚am. DostaÅ‚am momentalnie kroplówkÄ™, zrobili mi badania, EKG. Morfologia fatalna, biochemia jeszcze gorsza. PrzemÄ™czenie organizmu. Lekarz spytaÅ‚, czy nie przeżywam ostatnio jakichÅ› stresów. Starania o dziecko bezwzglÄ™dnie wstrzymane.
Po powrocie do domu tylko Gastrolit trzymał mnie na nogach. A młoda dalej nie chciała jeść, marudziła do granic wytrzymałości, coraz częściej wyprowadzając mnie z równowagi.
Kilka dni potem telefon, tata męża jest w ciężkim stanie w szpitalu. Niestety… To byÅ‚a okrutna Å›mierć w okrutnych okolicznoÅ›ciach. PozostawiÅ‚a po sobie nienawiść w rodzinie i wiele przykrych niejasnoÅ›ci, których w wiÄ™kszoÅ›ci pewnie nigdy nie uda siÄ™ wyjaÅ›nić.
To wszystko tak fatalnie ponakładało się na siebie w czasie i to w bardzo krótkim czasie, że nie mogłam sobie dać z tym rady. Pokłóciłam się z mężem, rodzicami, nie mogłam dogadać się sama z sobą. Tchórz ze mnie, wiem. Ludzie mają gorzej, a potrafią sobie radzić. Ale ja przez kilka dni miałam tak, że budziłam się rano, od razu ściskało mnie za gardło i chciało mi się wyć.
Dziś jest już trochę lepiej. Ale jeszcze nie jestem sobą. Wiem, że muszę się wziąć w garść, bo nie mam innego wyjścia.
Dziękuję Wam za troskę i przepraszam, że zniknęłam bez słowa.
--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011