Na temat sklepów nic nie powiem, ale w temacie ciążowym owszem. Będąc w siódmym miesiącu ciąży (brzucha nijak nie dało się ukryć) wsiadłam do autobusu, w którym jechała nauczycielka z klasą chyba szóstą czy piątą podstawówki. Nauczycielka, dając świetny przykład młodzieży, siedziała patrząc na mnie z uśmiechem, który mówił: widzisz, ja mam miejsce, a ty nie. Nie ruszyła się, broń Boże, z miejsca. Oczywiście żadne z dzieciaków również tego nie zrobiło, no bo skoro pani siedzi...
Pani notabene była chyba w moim wieku, ale to raczej bez znaczenia.
Tak więc, kochane mamy - nie łudźmy się, że szkoła nam wychowa dzieci, ha ha. Jeśli same o to nie zadbamy, to skutki będą opłakane.
A tak w ogóle, to chciałam napisać tutaj o jednej dziewczynie, którą poznałam właśnie w autobusie linii 518, gdy w ciąży jeździłam do pracy. Ilekroć mnie widziała, że stoję - na głos mówiła: co, pani znowu stoi? Po czym za łeb zganiała z siedzenia jakiegoś młokosa (i nie tylko), żebym ja mogła usiąść. Potem przeszłyśmy na ty, nie widziałam jej odkąd poszłam na macierzyński... z tego miejsca chciałabym Ci, Magdusiu, podziękować i pozdrowić serdecznie!