U nas wszystko w porzÄ…dku...no, prawie wszystko
Jutro idę pierwszy dzień do pracy. BUUUUUUUUUUUUUU....
Generalnie nawet z jednej strony sie ciesze ale martwi mnie jak to wszystko sie poukłada.
Dawno nie pisałam
, choć starałam sie podczytywać was w miarę na bieżąco. Miałam troszkę problemów i jakoś brakowało weny.
Pisałam wam kiedyś, że teście odmówili nam opieki nad Filipem sugerując, że powinnam zwolnic się z pracy.
Chciałam zatrudnić nianie ale jakoś po kilku wstępnych rozmowach doszłam do wniosku, że Filip jest za malutki aby go zostawiać w obcych rękach. Teście całkowicie sie wypieli. Ja wiem, że nie maja obowiązku, ja to wszystko rozumiem ale... Mieszkają dosłownie 5 min drogi od nas. Na dzień dzisiejszy wszystkie wtorki mam wolne (zawsze tak było), mam tez możliwość pracowania w niedziele i w to miejsce mam dodatkowy dzień wolny w tygodniu. Mąż ma weekendy wolne, czyli potrzebuje kogoś do pomocy na 3 dni w tygodniu. Z czego często będzie zdarzać się tak, że będzie to kwestia 2-3 godz.
Probowaliśmy z nimi rozmawiać ale stanęło na "nie". Postanowiłam zwolnic się z pracy. Okazało się jednak, że w pracy moja własna przełożona zaproponowała mi abym przyszła do pracy na 2 tygodnie i poszła na 3 tyg na L-4, potem abym wróciła znowu na 2-3 tygodnie i znowu poszła na L-4. Do końca roku tak mogę ciągnąć. Teście niby zadeklarowali się, że zajmą się Filipkiem jak zacznie chodzić ale nie do końca im wierzę. No ale prawie roczne dziecko łatwiej mi będzie powierzyć niani czy oddać do żłobka.
W piątek przyjeżdża moja mama z drugiego końca Polski i zajmie sie Filipkiem, potem ja wezmę L-4.
Potem mój mąż weźmie trochę wolnego abym mogła wrócić do pracy.
No i mam żal do teściów, że nawet na te 2 tygodnie, te 3 dni w tygodniu po parę godzin nie mogą zająć się wnukiem, tylko moja mama musi sie tłuc przez całą Polskę bo oni sobie coś uroili.
Najbardziej boli mnie to, że nie wykazują nawet odrobiny zainteresowania całą ta sytuacją.
Dla mnie to jest dużo mieć dodatkowa wypłatę w domu. Teść uważa, że powinniśmy zacisnąć pasa i powinnam siedzieć w domu. Dodam, że oni to minimaliście w każdej kwestii.
Ogólnie nie mogłam nigdy na nich narzekać. Przy Emilce poszłam do pracy jak ta skończyła 1,5 roku i pomagali nam w opiece. Gdzieś muszę jechać a męża nie ma, teść zawiezie. Emilkę odprowadzają mi rano do przedszkola. Ona może u nich siedzieć cały dzień. A Filip? Nawet na spacer go nigdy nie wzięli. Nie wiem co mam mysleć o tej całej sytuacji.
W pracy mam układ, że jak będę wiedziała, że nie wydolę tak długo, to maja mnie zwolnić.
Mam doła, MEGA doła.
Przepraszam, że nie dość że tak długo nie pisałam to jeszcze tylko o sobie nadaję...
Jest we mnie cała masa żalu. Nie wiem, może faktycznie nie słusznie? Może faktycznie nie mam prawa liczyć na ich pomoc?
W pracy idą mi na rękę jak mogą. Moge chodzić albo na 8 rano albo na 12-tą. Będę pracować 7 godz ze wzgledu na karmienie cyckiem. Mogę brać L-4 co 2-3 tygodnie. Cóż więcej chcieć? przedłużyli mi umowę, następną dostałam na stałe.
Ech... trochę sie wygadałam. Sorry za ilość...
Filipek jest bardzo grzecznym dzieckiem. Zjada mi już po całym słoiczku deserku czy obiadku. Uwielbia też kaszki i bez problemu pije z butli. W nocy spi od 20:30 do samiutkiego rana. Najczęściej budzi sie między 6 a 7, zje i czasem jeszcze zasypia na troszkę. W dzień mało śpi. Ma 2-3 drzemki ale czasem trwają tylko po 30 min.
Zęboli na razie nie widać ale dziąsełka ma opuchnięte.
A to Filipek: