Aktualnoci

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

12 tysicy dodatkowych miejsc w obkach!

Rzd postanowi kontynuowa program Maluch, zapocztkowany w 2011, zaproponowa jednak jego zmodyfikowan i rozszerzon wersj, nadajc mu nazw MALUCH plus. Program MRPiPS "Maluch plus" na 2017 r...

Czytaj wicej >

Maluchy.pl logo
cia

Witaj Gościu ( Zaloguj | Rejestruj )

Start new topic Reply to this topic
Start new topic Reply to this topic
32 Stron V   1 2 3 następna ostatnia   

O wychowaniu dywagacje różne

> 
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 13:25
Ostatnio wpadła mi w ręce książka psychologa rodzinnego Johna Rosemonda o tytule "Sześć podstawowych zasad jak wychować zdrowe i szczęśliwe dzieci".

Muszę się Wam przyznać, że lektura ta wciągnęła mnie razem z butami. Czytam w niej o sprawach, o których wcześniej nie zdawałam sobie w ogóle sprawy. Ale do rzeczy.

Oto fragment tej książki:

"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."

Generalnie autorowi chodzi o to, że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.

Chciałam Was zapytać co o tym sądzicie? Ja na początku nie byłam co do tego przekonana tak do końca, ale po przemyśleniu, po przeczytaniu cąłej ksiażki - zdecydowanie się z tym zgadzam..
Nie twierdzę, że powinniśmy wymagać od dzieci całowania w rękę za podanie talerza zupy. Ale faktycznie przez kumplowanie i rozpieszczanie robi się z dzieci życiowe niedorajdy. Choć oczywiście nie twierdzę, że dobre dogadywanie się z dzieckiem i posiadanie w jego oczach autorytetu to dwie wykluczające się rzeczy.

Pamiętam, jak kiedyś na powdwórku jakaś koleżanka zaczęła mnie przezywać. Rozpłakałam sie i poleciałam poskarżyć się mamie (miałam wtedy jakieś 6-7 lat). I mama powiedziała mi tak: "Jak sobie nie umiesz sama poradzić z dziećmi na podwórku, to nie chodź się do nich bawić". Byłam wtedy taka zawiedziona i miałam taki żal do mamy... Dziś wiem, że zrobiła wtedy najmądrzejszą rzecz jaką mogła.
Za moich czasów, kiedy w szkole dostało się pałę, to się w domu nie przyznawało, dopóki się nie poprawiło. A dziś nastoletnia uczennica wpada po szkole do domu i zwracając się do matki po imieniu mówi z uśmiechem, że głupi belfer dał jej pałę, na co matka, że i tak dla niej córcia jest najmądrzejsza i że ona to sobie pogada z tym głupim nauczycielem na wywiadówce.

Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?

Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 13:25
Post #1

Ostatnio wpadła mi w ręce książka psychologa rodzinnego Johna Rosemonda o tytule "Sześć podstawowych zasad jak wychować zdrowe i szczęśliwe dzieci".

Muszę się Wam przyznać, że lektura ta wciągnęła mnie razem z butami. Czytam w niej o sprawach, o których wcześniej nie zdawałam sobie w ogóle sprawy. Ale do rzeczy.

Oto fragment tej książki:

"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."

Generalnie autorowi chodzi o to, że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.

Chciałam Was zapytać co o tym sądzicie? Ja na początku nie byłam co do tego przekonana tak do końca, ale po przemyśleniu, po przeczytaniu cąłej ksiażki - zdecydowanie się z tym zgadzam..
Nie twierdzę, że powinniśmy wymagać od dzieci całowania w rękę za podanie talerza zupy. Ale faktycznie przez kumplowanie i rozpieszczanie robi się z dzieci życiowe niedorajdy. Choć oczywiście nie twierdzę, że dobre dogadywanie się z dzieckiem i posiadanie w jego oczach autorytetu to dwie wykluczające się rzeczy.

Pamiętam, jak kiedyś na powdwórku jakaś koleżanka zaczęła mnie przezywać. Rozpłakałam sie i poleciałam poskarżyć się mamie (miałam wtedy jakieś 6-7 lat). I mama powiedziała mi tak: "Jak sobie nie umiesz sama poradzić z dziećmi na podwórku, to nie chodź się do nich bawić". Byłam wtedy taka zawiedziona i miałam taki żal do mamy... Dziś wiem, że zrobiła wtedy najmądrzejszą rzecz jaką mogła.
Za moich czasów, kiedy w szkole dostało się pałę, to się w domu nie przyznawało, dopóki się nie poprawiło. A dziś nastoletnia uczennica wpada po szkole do domu i zwracając się do matki po imieniu mówi z uśmiechem, że głupi belfer dał jej pałę, na co matka, że i tak dla niej córcia jest najmądrzejsza i że ona to sobie pogada z tym głupim nauczycielem na wywiadówce.

Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?

Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Maciejka
pią, 09 paź 2009 - 13:50
tak, kasiaaaa, cos w tym jest. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że sami sobie fundujemy rozpuszczone dzieci w imię nowych metod psychologicznych i wsłuchiwania sie w uczucia i potrzeby dziecka. Albo w imię jakiejś dziwnie pojmowanej tolerancji dla różnych stylów wychowania. Nie za bardzo mam teraz czas, zeby porozwijać to, co mi chodzi po głowie, ale odezwę się później. W każdym razie faktycznie, dorośli pozwalają dzieciom włazić sobie na głowę.
Maciejka


Grupa: Moderatorzy
Postów: 5,889
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 19:32
Skąd: Lublin
Nr użytkownika: 358

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 13:50
Post #2

tak, kasiaaaa, cos w tym jest. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że sami sobie fundujemy rozpuszczone dzieci w imię nowych metod psychologicznych i wsłuchiwania sie w uczucia i potrzeby dziecka. Albo w imię jakiejś dziwnie pojmowanej tolerancji dla różnych stylów wychowania. Nie za bardzo mam teraz czas, zeby porozwijać to, co mi chodzi po głowie, ale odezwę się później. W każdym razie faktycznie, dorośli pozwalają dzieciom włazić sobie na głowę.

--------------------
Maciejka


Gremi
pią, 09 paź 2009 - 13:58
a ja zgadzam sie z teoria sprzed 50 lat. Ale nie do konca. Chodzi mi o to ze wazne jest uczenie dziecka samodzielnosci i odpowiedzialnosci za swoje czyny ale warto tez miec kontakt "kumpelski" aby dziecko widzialo w rodzicach nie tylko osoby od nakazow i zakazow ale takze kogos komu mozna powiedziec o tym ze dostalo sie pale w szkole czy tez o tym ze kolega pociagnal za warkocz.

Gremi


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,699
Dołączył: sob, 24 lut 07 - 10:45
Skąd: z krainy deszczowcow
Nr użytkownika: 11,396

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 13:58
Post #3

a ja zgadzam sie z teoria sprzed 50 lat. Ale nie do konca. Chodzi mi o to ze wazne jest uczenie dziecka samodzielnosci i odpowiedzialnosci za swoje czyny ale warto tez miec kontakt "kumpelski" aby dziecko widzialo w rodzicach nie tylko osoby od nakazow i zakazow ale takze kogos komu mozna powiedziec o tym ze dostalo sie pale w szkole czy tez o tym ze kolega pociagnal za warkocz.



--------------------







Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu - /Pascal Blaise/
Inanna
pią, 09 paź 2009 - 13:59
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.



Inanna


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,551
Dołączył: wto, 12 lut 08 - 16:36
Nr użytkownika: 18,156




post pią, 09 paź 2009 - 13:59
Post #4

Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.





--------------------



tolala
pią, 09 paź 2009 - 14:06
napiszę później, bo nie mogę sie skupić i myśli mi sie nie skladają w sensowną calość

Ten post edytował tolala pią, 09 paź 2009 - 14:11
tolala


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,252
Dołączył: pią, 06 kwi 07 - 20:43
Skąd: z domu
Nr użytkownika: 12,708




post pią, 09 paź 2009 - 14:06
Post #5

napiszę później, bo nie mogę sie skupić i myśli mi sie nie skladają w sensowną calość
Fasola
pią, 09 paź 2009 - 14:08
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.

Ja tak tylko się czepnę:
Co to znaczy współczesna typowa rodzina. Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku kosztem więzi z dziećmi. Czyu znasz osobiście pary, które rozstały się po wyfrunięciu dzieci z gniazda. I wreszcie. Żeby dziecko wyfrunęło z gniazda, musi mieć przeciętnie tych min. 20 lat. Zatem jego rodzice nie są tymi współczesnymi rodzicami, o których traktuje owa książka. Tylko wcześniejszymi o blisko ćwierć wieku. Nie zgadza mi się ten wywód zatem.
A ja nie znam takich par, dzieci włażące rodzicom na głowę widuję sporadycznie i w porównywalnej częstości występowania jak w domach moich szkolnych koleżaneg 30 lat temu. Nie znam też dzieci, którym rodzice usługują i nie widuję rodziców zabiegających o względy własnych dzieci poprzez sie kumplowanie.
No cóż, za moich czasów - czy ktoś też pamięta te książkę?
edit:literówki

Ten post edytował Fasola pią, 09 paź 2009 - 14:09
Fasola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 642
Dołączył: śro, 15 wrz 04 - 10:46
Nr użytkownika: 2,097




post pią, 09 paź 2009 - 14:08
Post #6

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.

Ja tak tylko się czepnę:
Co to znaczy współczesna typowa rodzina. Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku kosztem więzi z dziećmi. Czyu znasz osobiście pary, które rozstały się po wyfrunięciu dzieci z gniazda. I wreszcie. Żeby dziecko wyfrunęło z gniazda, musi mieć przeciętnie tych min. 20 lat. Zatem jego rodzice nie są tymi współczesnymi rodzicami, o których traktuje owa książka. Tylko wcześniejszymi o blisko ćwierć wieku. Nie zgadza mi się ten wywód zatem.
A ja nie znam takich par, dzieci włażące rodzicom na głowę widuję sporadycznie i w porównywalnej częstości występowania jak w domach moich szkolnych koleżaneg 30 lat temu. Nie znam też dzieci, którym rodzice usługują i nie widuję rodziców zabiegających o względy własnych dzieci poprzez sie kumplowanie.
No cóż, za moich czasów - czy ktoś też pamięta te książkę?
edit:literówki

--------------------
Dziecka dwa
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 14:10
CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.

Wiesz co możesz mieć takie odczucie, bo zacytowałam tylko wstep do książki - po nim może się tak faktycznie wydawać. Ale po przeczytaniu całej książki to odczucie jest zupełnie inne. Ten człowiek naprawdę na fantastyczne podejście do dzieci (sam też je posiada) i daje wiele bezcennych rad na różne problemy wychowawcze. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 14:10
Post #7

CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.

Wiesz co możesz mieć takie odczucie, bo zacytowałam tylko wstep do książki - po nim może się tak faktycznie wydawać. Ale po przeczytaniu całej książki to odczucie jest zupełnie inne. Ten człowiek naprawdę na fantastyczne podejście do dzieci (sam też je posiada) i daje wiele bezcennych rad na różne problemy wychowawcze. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 14:17
CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:08) *
Ja tak tylko się czepnę:
Co to znaczy współczesna typowa rodzina. Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku kosztem więzi z dziećmi. Czyu znasz osobiście pary, które rozstały się po wyfrunięciu dzieci z gniazda.

To pytanie nie do mnie, tylko do autora książki. A autor zna takie rodziny, bo przytacza ich przykłady w książce. A tak na marginesie - ksiażka jest wydana 2 lata temu, więc jest aktualna.
Ja osobiście też znam takie rodziny, o które pytasz. icon_smile.gif
A co dla mnie znaczy typowa dzisiesza rodzina? Myślę, że rodzina zabiegana, nie mająca czasu, by uczyć dzieci tego, co ważne, zapracowana, itp. Myślę, że autor miał coś podobnego na myśli.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 14:17
Post #8

CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:08) *
Ja tak tylko się czepnę:
Co to znaczy współczesna typowa rodzina. Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku kosztem więzi z dziećmi. Czyu znasz osobiście pary, które rozstały się po wyfrunięciu dzieci z gniazda.

To pytanie nie do mnie, tylko do autora książki. A autor zna takie rodziny, bo przytacza ich przykłady w książce. A tak na marginesie - ksiażka jest wydana 2 lata temu, więc jest aktualna.
Ja osobiście też znam takie rodziny, o które pytasz. icon_smile.gif
A co dla mnie znaczy typowa dzisiesza rodzina? Myślę, że rodzina zabiegana, nie mająca czasu, by uczyć dzieci tego, co ważne, zapracowana, itp. Myślę, że autor miał coś podobnego na myśli.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
skanna
pią, 09 paź 2009 - 14:39
Ha, czyli jednak istnieje jakiś współczesny psycholog, którego wywody mam szansę przeczytać bez bólu zębów i postukiwania w czoło co kilka minut? Podoba mi się to, co zacytowałaś, jest bardzo bliskie moim obserwacjom i wnioskom z 10-letniego stażu rodzicielskiego. Nie wierząc we własny zdrowy rozsądek usiłowałam się kierować współczesnymi poglądami na wychowanie dzieci i z perspektywy dekady widzę, że mało toto skuteczne, zarówno w moim domu jak i w domach znajomych. Jako świeży rodzic, starałam się tak współcześnie, po 5 latach, widząc nie najciekawsze efekty, zaufałam swoim poglądom i efekt mam zgoła odmienny, zdecydowanie lepszy.
Dzieci włażących rodzicom na głowę i rodziców podporządkowanym głównie dzieciom widzę multum, zarówno w realu jak i tutaj, na maluchach.
Olu, matek, które łączy znacznie większa więź z dziećmi niż z mężem znajdziesz "mrowie a mrowie" - niedaleko trzeba szukać - na każdym forum rodzicielskim wystarczy wątek o spaniu z dziećmi na przykład.

Maciejko, niecierpliwie czekam na Twoją opinię.
skanna


Grupa: Zbanowani
Postów: 12,705
Dołączył: wto, 05 sie 03 - 08:50
Skąd: ...
Nr użytkownika: 970




post pią, 09 paź 2009 - 14:39
Post #9

Ha, czyli jednak istnieje jakiś współczesny psycholog, którego wywody mam szansę przeczytać bez bólu zębów i postukiwania w czoło co kilka minut? Podoba mi się to, co zacytowałaś, jest bardzo bliskie moim obserwacjom i wnioskom z 10-letniego stażu rodzicielskiego. Nie wierząc we własny zdrowy rozsądek usiłowałam się kierować współczesnymi poglądami na wychowanie dzieci i z perspektywy dekady widzę, że mało toto skuteczne, zarówno w moim domu jak i w domach znajomych. Jako świeży rodzic, starałam się tak współcześnie, po 5 latach, widząc nie najciekawsze efekty, zaufałam swoim poglądom i efekt mam zgoła odmienny, zdecydowanie lepszy.
Dzieci włażących rodzicom na głowę i rodziców podporządkowanym głównie dzieciom widzę multum, zarówno w realu jak i tutaj, na maluchach.
Olu, matek, które łączy znacznie większa więź z dziećmi niż z mężem znajdziesz "mrowie a mrowie" - niedaleko trzeba szukać - na każdym forum rodzicielskim wystarczy wątek o spaniu z dziećmi na przykład.

Maciejko, niecierpliwie czekam na Twoją opinię.

--------------------
Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala
Czy ten , co mówić o tym nie pozwala?
- C.K.Norwid

Brałam wszystko na poważnie, to, co dzisiaj jest nieważne
- Kora i Maanam
Fasola
pią, 09 paź 2009 - 15:09
No to widocznie źle szukam, albo też w ogóle czegoś takiego nie szukam, bo nie mam potrzeby, skoro wokół mnie jakoś tak normalnie.
A przeciez nie żyję w enklawie.
No ale niech mi ktoś wyjasni, skoro ta więź ma byś przyczyną rozpadu małżeństwa po wyfrunięciu dzieci, to znaczy, że te obserwacje nie dotyczą rodzin z teraz małymi dziećmi, tylko tych, które już dzieci mają dobrze dorosłe... Czyli te ćwieć wieku temu też było już tak źle? Tak się czepiam, ale usiłuję to wziąć na logikę.
O ile dobrze pamiętam, już Sokrates pisał w podobnym tonie, że wychowanie dzieci do niczego, ze ropastwione toto, granic nie zna, stąd mój sceptycyzm. A może to był inny filozof na S.
Fasola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 642
Dołączył: śro, 15 wrz 04 - 10:46
Nr użytkownika: 2,097




post pią, 09 paź 2009 - 15:09
Post #10

No to widocznie źle szukam, albo też w ogóle czegoś takiego nie szukam, bo nie mam potrzeby, skoro wokół mnie jakoś tak normalnie.
A przeciez nie żyję w enklawie.
No ale niech mi ktoś wyjasni, skoro ta więź ma byś przyczyną rozpadu małżeństwa po wyfrunięciu dzieci, to znaczy, że te obserwacje nie dotyczą rodzin z teraz małymi dziećmi, tylko tych, które już dzieci mają dobrze dorosłe... Czyli te ćwieć wieku temu też było już tak źle? Tak się czepiam, ale usiłuję to wziąć na logikę.
O ile dobrze pamiętam, już Sokrates pisał w podobnym tonie, że wychowanie dzieci do niczego, ze ropastwione toto, granic nie zna, stąd mój sceptycyzm. A może to był inny filozof na S.

--------------------
Dziecka dwa
tolala
pią, 09 paź 2009 - 15:14
Zgadzam się. Zacytowany fragment książki jest bliski moim poglądom na wychowanie dziecka.
Jako rodzic chcę (poza zapewnieniem mojemu dziecku godziwych warunków do życia) przede wszystkim nauczyć moje dziecko szeroko pojętego "życia". I mogę to zrobić tylko jako nauczyciel-przewodnik. Bo żeby nauczyć trzeba również wymagać, stawiać przed dzieckiem zadania do wykonania, uczyć odpowiedzialności. A to są zadania nauczyciela, a nie kumpla.
Ale poza byciem nauczycielką, jestem mamą, czyli tą, która kocha, daje buziaki i jest czula. I taka rola matki-nauczycielki bardziej mi się widzi, niż matki-kumpelki (kumpel kojarzy mi się z chodzeniem na piwo). Problem tkwi we wlaściwych proporcjach, żeby nie być zbyt czulą a jednocześnie zbyt ostrą. TO oczywiste.
tolala


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,252
Dołączył: pią, 06 kwi 07 - 20:43
Skąd: z domu
Nr użytkownika: 12,708




post pią, 09 paź 2009 - 15:14
Post #11

Zgadzam się. Zacytowany fragment książki jest bliski moim poglądom na wychowanie dziecka.
Jako rodzic chcę (poza zapewnieniem mojemu dziecku godziwych warunków do życia) przede wszystkim nauczyć moje dziecko szeroko pojętego "życia". I mogę to zrobić tylko jako nauczyciel-przewodnik. Bo żeby nauczyć trzeba również wymagać, stawiać przed dzieckiem zadania do wykonania, uczyć odpowiedzialności. A to są zadania nauczyciela, a nie kumpla.
Ale poza byciem nauczycielką, jestem mamą, czyli tą, która kocha, daje buziaki i jest czula. I taka rola matki-nauczycielki bardziej mi się widzi, niż matki-kumpelki (kumpel kojarzy mi się z chodzeniem na piwo). Problem tkwi we wlaściwych proporcjach, żeby nie być zbyt czulą a jednocześnie zbyt ostrą. TO oczywiste.
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 15:20
CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 16:09) *
No ale niech mi ktoś wyjasni, skoro ta więź ma byś przyczyną rozpadu małżeństwa po wyfrunięciu dzieci, to znaczy, że te obserwacje nie dotyczą rodzin z teraz małymi dziećmi, tylko tych, które już dzieci mają dobrze dorosłe... Czyli te ćwieć wieku temu też było już tak źle? Tak się czepiam, ale usiłuję to wziąć na logikę.

Fasolko myślę, że zbyt dosłownie starasz się wszystko zrozumieć. Wydaje mi się, że autorowi chodzi o to, że dawne rodziny to te, których dzieci maja teraz 50 lat, a współczesne to te, których dzieci nie są starsze niż 15-20 lat . Wręcz jestem pewna, że o to chodzi autorowi, co wnioskuję po reszcie książki, której inni niestety nie mogą póki co przeczytać.
Po drugie autor sugeruje, że rozpad niektórych małżeństw po odejściu dzieci można tłumaczyć zbyt silną z nimi więzią, ale wcale nie twierdzi, że to powód każdego rozwodu.
Po trzecie w ksiażce jest mnóstwo rodziałów, poświęconych współczensnym młodym rodzicom.
Czy te ćwierć wieku też już było źle? Pewnie tak, skoro o tym pisze autor. Z resztą ja też, kiedy przypomnę sobie niektóre epizody z moich pierwszych lat młodości, mogę to poniekąd potwierdzić. icon_smile.gif
Myślę, że Twoje - jak to sama nazwałaś - "czepianie się" wynika z tego, że nie masz możliwości przeczytania całej ksiażki. icon_smile.gif

Ten post edytował kasiaaaaa pią, 09 paź 2009 - 15:22
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 15:20
Post #12

CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 16:09) *
No ale niech mi ktoś wyjasni, skoro ta więź ma byś przyczyną rozpadu małżeństwa po wyfrunięciu dzieci, to znaczy, że te obserwacje nie dotyczą rodzin z teraz małymi dziećmi, tylko tych, które już dzieci mają dobrze dorosłe... Czyli te ćwieć wieku temu też było już tak źle? Tak się czepiam, ale usiłuję to wziąć na logikę.

Fasolko myślę, że zbyt dosłownie starasz się wszystko zrozumieć. Wydaje mi się, że autorowi chodzi o to, że dawne rodziny to te, których dzieci maja teraz 50 lat, a współczesne to te, których dzieci nie są starsze niż 15-20 lat . Wręcz jestem pewna, że o to chodzi autorowi, co wnioskuję po reszcie książki, której inni niestety nie mogą póki co przeczytać.
Po drugie autor sugeruje, że rozpad niektórych małżeństw po odejściu dzieci można tłumaczyć zbyt silną z nimi więzią, ale wcale nie twierdzi, że to powód każdego rozwodu.
Po trzecie w ksiażce jest mnóstwo rodziałów, poświęconych współczensnym młodym rodzicom.
Czy te ćwierć wieku też już było źle? Pewnie tak, skoro o tym pisze autor. Z resztą ja też, kiedy przypomnę sobie niektóre epizody z moich pierwszych lat młodości, mogę to poniekąd potwierdzić. icon_smile.gif
Myślę, że Twoje - jak to sama nazwałaś - "czepianie się" wynika z tego, że nie masz możliwości przeczytania całej ksiażki. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Fasola
pią, 09 paź 2009 - 15:35
Nie mam możliwości i nie zamierzam, jako że mam uczulenie na dzieła pt "kiedys to był inny świat", w których na dodatek w aureoli odkrycia autor przedstawia rzeczy oczywiste.
Dla mnie dzieci wodzące rodziców za nos to margines i oczywiście patologia - tak jak i te 30 lat temu (bo tyle gdzieś sięga moja pamięć).
Rodziny, w których mamcia tak kocha dzieci, że by je zjadła i nie może się od nich odkleić - to samo.
I to było zawsze, ja nie zauważam wzrostu natężenia.
Moja mama (dobry wojenny rocznik) miała w klasie koleżanki, bliźniaczki, które jeszcze jako nastolatki przeprowadzały w domu swoją wolę w ten sposób, że kładły się na podłodze i wyły i tupały i tata leciał do sąsiadów po pożyczkę "bo one już leżą"
Jej najbliższa przyjaciółka (podobnie dobry rocznik) olewała swych rodziców tekstem "no i co mi zrobią"
Miałam w klasie koleżankę, która miała swoją oddaną mamusię głęboko i posyłała ją co i rusz po coś na posyłki... A mamusia dygała w tę i w tamtę.
Pamiętam z kolonii dwie panienki siostrzyczki, które nie umiały uprać sobie skarpetek a moje zdziwienie skwitowały "a od czegóż jest mama?"
Co nie zmienia faktu, że znakomita większość pozostałych nie właziła rodzicom na głowę, jakoś tam respektowała granice i bez większych raf wyrosła a fajnych, dorosłych ludzi.
W przedszkolenej grupie mojej córki jest jedno rozbestwione i jedna wczuta mamuśka,
W klasie u syna współczynnik jest podobny.
A poza tym w większości otaczają mnie normalne, pogodne dzieciaki w gorzej lub lepiej zorganizowanych rodzinach. Mój brat jest bardziej ode mnie liberalny w wychowaniu, ale na litość boska jego syn w żaden sposób nie rządzi w domu ani nic z tych rzeczy.
Więc mnie nie o tezy przedstawione chodzi tylko o to podejście "kiedyś to było inaczej"
Jak dla mnie było tak samo.
I nie ma co zwalać na jakiś aksjomat współczesnej rodziny, tylko zastanowić się, czego chcemy w wychowaniu. Bo każdy chce trochę czegoś innego.

Ten post edytował Fasola pią, 09 paź 2009 - 15:36
Fasola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 642
Dołączył: śro, 15 wrz 04 - 10:46
Nr użytkownika: 2,097




post pią, 09 paź 2009 - 15:35
Post #13

Nie mam możliwości i nie zamierzam, jako że mam uczulenie na dzieła pt "kiedys to był inny świat", w których na dodatek w aureoli odkrycia autor przedstawia rzeczy oczywiste.
Dla mnie dzieci wodzące rodziców za nos to margines i oczywiście patologia - tak jak i te 30 lat temu (bo tyle gdzieś sięga moja pamięć).
Rodziny, w których mamcia tak kocha dzieci, że by je zjadła i nie może się od nich odkleić - to samo.
I to było zawsze, ja nie zauważam wzrostu natężenia.
Moja mama (dobry wojenny rocznik) miała w klasie koleżanki, bliźniaczki, które jeszcze jako nastolatki przeprowadzały w domu swoją wolę w ten sposób, że kładły się na podłodze i wyły i tupały i tata leciał do sąsiadów po pożyczkę "bo one już leżą"
Jej najbliższa przyjaciółka (podobnie dobry rocznik) olewała swych rodziców tekstem "no i co mi zrobią"
Miałam w klasie koleżankę, która miała swoją oddaną mamusię głęboko i posyłała ją co i rusz po coś na posyłki... A mamusia dygała w tę i w tamtę.
Pamiętam z kolonii dwie panienki siostrzyczki, które nie umiały uprać sobie skarpetek a moje zdziwienie skwitowały "a od czegóż jest mama?"
Co nie zmienia faktu, że znakomita większość pozostałych nie właziła rodzicom na głowę, jakoś tam respektowała granice i bez większych raf wyrosła a fajnych, dorosłych ludzi.
W przedszkolenej grupie mojej córki jest jedno rozbestwione i jedna wczuta mamuśka,
W klasie u syna współczynnik jest podobny.
A poza tym w większości otaczają mnie normalne, pogodne dzieciaki w gorzej lub lepiej zorganizowanych rodzinach. Mój brat jest bardziej ode mnie liberalny w wychowaniu, ale na litość boska jego syn w żaden sposób nie rządzi w domu ani nic z tych rzeczy.
Więc mnie nie o tezy przedstawione chodzi tylko o to podejście "kiedyś to było inaczej"
Jak dla mnie było tak samo.
I nie ma co zwalać na jakiś aksjomat współczesnej rodziny, tylko zastanowić się, czego chcemy w wychowaniu. Bo każdy chce trochę czegoś innego.

--------------------
Dziecka dwa
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 16:09
CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 16:35) *
Więc mnie nie o tezy przedstawione chodzi tylko o to podejście "kiedyś to było inaczej"
Jak dla mnie było tak samo.

Fasolko po pierwsze - autor o tym "jak było kiedyś" wspomina tylko we wstępie, którego treść przytoczyłam. Cała reszta dotyczy tego, co jest wspołcześnie, a raczej stara się pomóc współczenym rodzinom pomóc wychować dzieci i rozwiązać problemy wychowawcze, które są inne niż kiedyś. Tak Fasolko - inne niż w dawnych czasach, bo z czym innym nasze dzieci i my borykamy się teraz, a z czym innym borykały się nasze babki i prababki.
Po drugie: nie o te tezy Ci chodzi? A mi Fasolko właśnie o te tezy chodzi w założonym przeze mnie temacie. icon_smile.gif
Ze sporą częścią Twoich poglądów się zgadzam, ale "poszłaś" nie w ten temat. icon_smile.gif Mimo to dzięki za opinię. icon_smile.gif

Ten post edytował kasiaaaaa pią, 09 paź 2009 - 16:10
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 16:09
Post #14

CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 16:35) *
Więc mnie nie o tezy przedstawione chodzi tylko o to podejście "kiedyś to było inaczej"
Jak dla mnie było tak samo.

Fasolko po pierwsze - autor o tym "jak było kiedyś" wspomina tylko we wstępie, którego treść przytoczyłam. Cała reszta dotyczy tego, co jest wspołcześnie, a raczej stara się pomóc współczenym rodzinom pomóc wychować dzieci i rozwiązać problemy wychowawcze, które są inne niż kiedyś. Tak Fasolko - inne niż w dawnych czasach, bo z czym innym nasze dzieci i my borykamy się teraz, a z czym innym borykały się nasze babki i prababki.
Po drugie: nie o te tezy Ci chodzi? A mi Fasolko właśnie o te tezy chodzi w założonym przeze mnie temacie. icon_smile.gif
Ze sporą częścią Twoich poglądów się zgadzam, ale "poszłaś" nie w ten temat. icon_smile.gif Mimo to dzięki za opinię. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
aluc

Go??







post pią, 09 paź 2009 - 16:45
Post #15

a co to jest, na Boga, kumplowanie się z dziećmi? wspólne chodzenie na dyskoteki i wspólne rwanie facetów/panienek? mówienie do rodziców po imieniu? normalne funkcjonowanie w rodzinie, ino bez okazywania uniżonego szacunku starszym na każdym kroku? wychowywanie dzieci bez wzbudzania w nich lęku, nagminnie mylonego z autorytetem?

co to jest służenie dziecku? podsuwanie wszystkiego pod nos? podporządkowywanie swojego trybu zycia potrzebom dziecka? czy może branie strony dziecka w każdym sporze? a może dawanie zawsze wiary w to, co dziecko mówi?

co to jest należyty szacunek?

za moich czasów, jak się dostało pałę, to się mówiło matce, że ta bura suka się na mnie uwzięła, a matka odpowiadała, że było się uczyć - no ale ja miałam etap mówienia do matki po imieniu, bez należytego szacunku icon_wink.gif

a zawodzenie "o tempora, o mores!" też nie ma lat dziesięciu, stu czy dwustu - we wszystkich epokach starsi ubolewali nad zepsuciem młodzieży, nasze dzieci też będą, widać takie jęki są wpisane w tetryczenie, razem z wypadaniem zębów, łysieniem i osteoporozą
Bosanova
pią, 09 paź 2009 - 16:58
CYTAT(aluc @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:45) *
a co to jest, na Boga, kumplowanie się z dziećmi?

Może byc pozytywne kumelstwo, czyli te wszystkie gry planszowe wieczorami, gry w tenisa, czy wspólne wędkowanie. To zaufanie dziecka do rodzica, to dobra rada rodzica dla dziecka, wspólne śmichy i chichy.
Ale może tez być toksyczne kumpelstwo, i ja je widze wtedy, gdy jest traktowanie dziecka jak swego równolatka,gdzie granica między robienim coś wspólnie, mocno się zatarła i przekształciła się w układ typu syna jak kumpla, czy córeczka jak przyajciółeczka - do chodzenia pod raczke po zakupkach, wyrywaniu sobie tj samej kusej kiecki, plotkowaniu przy piwku córci wraz z koleżankami mamy
;Zwierzanie sie przez mame córce, dlaczego jej sie nie układa z tatusiem i inne obraczajace dziecko historie, kórych nie potrafi dziecko przetrawić w sobie
to jest, mówienie cytuje" tatuś lubi młode dupcie, widzisz, jaki podły";
to jest picie piwa przy 10 letnim synu, i mówienie mu,że matka to frajerka;
to jest chodzenie przez mame przy dorastajcym synu w bieliźnie, i gadanie"nie patrz na mnie synku w TAKI spsób' (uwodzenie?).

To wszystko obserwacje z mojego podwórka.

Tylko,że tacy rodzice byli ZAWSZE, bez znaczenia czy teraz czy 50 lat temu, choć może teraz nastepuje to z jakąś eskalacją.

Ten post edytował Bosanova pią, 09 paź 2009 - 17:00
Bosanova


Grupa: Zbanowani
Postów: 1,737
Dołączył: pon, 14 maj 07 - 13:08
Nr użytkownika: 14,153




post pią, 09 paź 2009 - 16:58
Post #16

CYTAT(aluc @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:45) *
a co to jest, na Boga, kumplowanie się z dziećmi?

Może byc pozytywne kumelstwo, czyli te wszystkie gry planszowe wieczorami, gry w tenisa, czy wspólne wędkowanie. To zaufanie dziecka do rodzica, to dobra rada rodzica dla dziecka, wspólne śmichy i chichy.
Ale może tez być toksyczne kumpelstwo, i ja je widze wtedy, gdy jest traktowanie dziecka jak swego równolatka,gdzie granica między robienim coś wspólnie, mocno się zatarła i przekształciła się w układ typu syna jak kumpla, czy córeczka jak przyajciółeczka - do chodzenia pod raczke po zakupkach, wyrywaniu sobie tj samej kusej kiecki, plotkowaniu przy piwku córci wraz z koleżankami mamy
;Zwierzanie sie przez mame córce, dlaczego jej sie nie układa z tatusiem i inne obraczajace dziecko historie, kórych nie potrafi dziecko przetrawić w sobie
to jest, mówienie cytuje" tatuś lubi młode dupcie, widzisz, jaki podły";
to jest picie piwa przy 10 letnim synu, i mówienie mu,że matka to frajerka;
to jest chodzenie przez mame przy dorastajcym synu w bieliźnie, i gadanie"nie patrz na mnie synku w TAKI spsób' (uwodzenie?).

To wszystko obserwacje z mojego podwórka.

Tylko,że tacy rodzice byli ZAWSZE, bez znaczenia czy teraz czy 50 lat temu, choć może teraz nastepuje to z jakąś eskalacją.
magdalenka
pią, 09 paź 2009 - 17:11
CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:08) *
Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku /.../



trudno mi powiedzieć, czy "w zaniku", ale dla mnie mama, która tak KOCHA swoje dziecko, że przez 2,3 lata śpi z nim w łóżku, mając w nosie potrzeby swojego męża dąży właśnie do takich relacji. A matek takich znam sporo. I nie widzą nic niestosownego w "spaniu męża na sofie". Tyle tylko, że jakoś męża o to nie pytały.

I myślę, że łatwo męża odsunąć z powodu "zaspakajania potrzeb dziecka".
magdalenka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,052
Dołączył: pon, 31 mar 03 - 09:54
Skąd: Bielsko-Biała
Nr użytkownika: 237




post pią, 09 paź 2009 - 17:11
Post #17

CYTAT(Fasola @ Fri, 09 Oct 2009 - 15:08) *
Czy znasz osobiście wiele takich rodzin, gdzie więź między rodzicami jest w zaniku /.../



trudno mi powiedzieć, czy "w zaniku", ale dla mnie mama, która tak KOCHA swoje dziecko, że przez 2,3 lata śpi z nim w łóżku, mając w nosie potrzeby swojego męża dąży właśnie do takich relacji. A matek takich znam sporo. I nie widzą nic niestosownego w "spaniu męża na sofie". Tyle tylko, że jakoś męża o to nie pytały.

I myślę, że łatwo męża odsunąć z powodu "zaspakajania potrzeb dziecka".
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 17:17
Tak się dziewczyny zastanawiam, jak to w ogóle będzie kiedyś, jak moje dziecko (mam nadzieję, że dzieci) będą miały 20 lat... icon_smile.gif
Ja na przykład mam taki jedyny w swoim rodzaju szacunek do moich rodziców. Taki, począwszy od tego, że nigdy nie powiedziałam o nich "starzy", skończywszy na tym, że kiedy w wieku 15 lat chciałam iśc na dyskotekę a mama powiedziała "nie" to poprostu nie poszłam. Kiedy rodzice kazali być na 22.00 w domu, to bezwzględnie byłam o 22.00 w domu. Zawsze czułam przed rodzicami respekt i czuję do dziś. I jest mi z tym bardzo dobrze. icon_smile.gif

A tutaj mały off: 29.gif
Co do wychowania w dzisiejszych czasach - myślę, że poniekąd jest ono trudniejsze niż kiedyś. Powody, dla których tak uważam w zależności od sytuacji mogą być też plusami wychowywania dzieci w dzisiejszych czasach, ale mam na myśli np. internet. Dawniej, żeby odrobić zadanie trzeba było sięgnąć np. do encyklopedii, która leżała w pokoju na półce. Dziś wklepuje sie hasło w google i po sprawie. Może się mylę, ale to raczej nie jest zbyt twórcze dla dzieci. Dawniej, żeby zrobić referat, szło się do biblioteki i wertowało się książki, dziś (powtórzę się) sprawę załatwia internet.
Wiem, wiem. Po pierwsze uczepiłam się tego interneru, a po drugie internet to też oczywiście bardzo pomocna rzecz w edukacji. Ale chyba nie każde dziecko jest nauczone umiejętnie z tego dobrodziejstwa korzystać.
No. To tak na przykładzie internetu wspomniałam o trudnościach wychowawczych. 29.gif

tolala podpisuję się pod tym: "Ale poza byciem nauczycielką, jestem mamą, czyli tą, która kocha, daje buziaki i jest czula. I taka rola matki-nauczycielki bardziej mi się widzi, niż matki-kumpelki (kumpel kojarzy mi się z chodzeniem na piwo)."

Bosanova uważam, że Twoja definicja "kumplowania się z dzieckiem" jest warta swojego miejsca we współczesnej encyklopedii wychowywania dzieci. Jakbyś mi to z ust wyjęła. "Tylko,że tacy rodzice byli ZAWSZE, bez znaczenia czy teraz czy 50 lat temu, choć może teraz nastepuje to z jakąś eskalacją." Pewnie i tu masz rację. Chodzi tylko o to, aby umieć to skutecznie zmienić.


kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 17:17
Post #18

Tak się dziewczyny zastanawiam, jak to w ogóle będzie kiedyś, jak moje dziecko (mam nadzieję, że dzieci) będą miały 20 lat... icon_smile.gif
Ja na przykład mam taki jedyny w swoim rodzaju szacunek do moich rodziców. Taki, począwszy od tego, że nigdy nie powiedziałam o nich "starzy", skończywszy na tym, że kiedy w wieku 15 lat chciałam iśc na dyskotekę a mama powiedziała "nie" to poprostu nie poszłam. Kiedy rodzice kazali być na 22.00 w domu, to bezwzględnie byłam o 22.00 w domu. Zawsze czułam przed rodzicami respekt i czuję do dziś. I jest mi z tym bardzo dobrze. icon_smile.gif

A tutaj mały off: 29.gif
Co do wychowania w dzisiejszych czasach - myślę, że poniekąd jest ono trudniejsze niż kiedyś. Powody, dla których tak uważam w zależności od sytuacji mogą być też plusami wychowywania dzieci w dzisiejszych czasach, ale mam na myśli np. internet. Dawniej, żeby odrobić zadanie trzeba było sięgnąć np. do encyklopedii, która leżała w pokoju na półce. Dziś wklepuje sie hasło w google i po sprawie. Może się mylę, ale to raczej nie jest zbyt twórcze dla dzieci. Dawniej, żeby zrobić referat, szło się do biblioteki i wertowało się książki, dziś (powtórzę się) sprawę załatwia internet.
Wiem, wiem. Po pierwsze uczepiłam się tego interneru, a po drugie internet to też oczywiście bardzo pomocna rzecz w edukacji. Ale chyba nie każde dziecko jest nauczone umiejętnie z tego dobrodziejstwa korzystać.
No. To tak na przykładzie internetu wspomniałam o trudnościach wychowawczych. 29.gif

tolala podpisuję się pod tym: "Ale poza byciem nauczycielką, jestem mamą, czyli tą, która kocha, daje buziaki i jest czula. I taka rola matki-nauczycielki bardziej mi się widzi, niż matki-kumpelki (kumpel kojarzy mi się z chodzeniem na piwo)."

Bosanova uważam, że Twoja definicja "kumplowania się z dzieckiem" jest warta swojego miejsca we współczesnej encyklopedii wychowywania dzieci. Jakbyś mi to z ust wyjęła. "Tylko,że tacy rodzice byli ZAWSZE, bez znaczenia czy teraz czy 50 lat temu, choć może teraz nastepuje to z jakąś eskalacją." Pewnie i tu masz rację. Chodzi tylko o to, aby umieć to skutecznie zmienić.




--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Carrie
pią, 09 paź 2009 - 18:30
CYTAT(Bosanova @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:58) *
Może byc pozytywne kumelstwo, czyli te wszystkie gry planszowe wieczorami, gry w tenisa, czy wspólne wędkowanie. To zaufanie dziecka do rodzica, to dobra rada rodzica dla dziecka, wspólne śmichy i chichy.
Ale może tez być toksyczne kumpelstwo, i ja je widze wtedy, gdy jest traktowanie dziecka jak swego równolatka,gdzie granica między robienim coś wspólnie, mocno się zatarła i przekształciła się w układ typu syna jak kumpla, czy córeczka jak przyajciółeczka - do chodzenia pod raczke po zakupkach, wyrywaniu sobie tj samej kusej kiecki, plotkowaniu przy piwku córci wraz z koleżankami mamy
;Zwierzanie sie przez mame córce, dlaczego jej sie nie układa z tatusiem i inne obraczajace dziecko historie, kórych nie potrafi dziecko przetrawić w sobie
to jest, mówienie cytuje" tatuś lubi młode dupcie, widzisz, jaki podły";
to jest picie piwa przy 10 letnim synu, i mówienie mu,że matka to frajerka;
to jest chodzenie przez mame przy dorastajcym synu w bieliźnie, i gadanie"nie patrz na mnie synku w TAKI spsób' (uwodzenie?).


nie zawsze się z Tobą zgadzam ale to co napisałaś powyżej jest bardzo prawdziwe, bardzo

od siebie dodam,że z każdej przesady ( w jedną czy w drugą stronę) nic ciekawego w procesie wychowawczym nie wyniknie.W moim odczuciu, prędzej czy później, klęskę poniesie i rodzic "toksyczny kumpel" i rodzic "na piedestale swego absolutnego i niepodważalnego autorytetu".
Bo wbrew pozorom mimo,że nie jest się w/w kumplem to i tak nie ma się autorytetu rodzicielskiego z automatu.On się nie pojawia wraz z narodzinami potomka.Autorytet się wypracowuje.


Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post pią, 09 paź 2009 - 18:30
Post #19

CYTAT(Bosanova @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:58) *
Może byc pozytywne kumelstwo, czyli te wszystkie gry planszowe wieczorami, gry w tenisa, czy wspólne wędkowanie. To zaufanie dziecka do rodzica, to dobra rada rodzica dla dziecka, wspólne śmichy i chichy.
Ale może tez być toksyczne kumpelstwo, i ja je widze wtedy, gdy jest traktowanie dziecka jak swego równolatka,gdzie granica między robienim coś wspólnie, mocno się zatarła i przekształciła się w układ typu syna jak kumpla, czy córeczka jak przyajciółeczka - do chodzenia pod raczke po zakupkach, wyrywaniu sobie tj samej kusej kiecki, plotkowaniu przy piwku córci wraz z koleżankami mamy
;Zwierzanie sie przez mame córce, dlaczego jej sie nie układa z tatusiem i inne obraczajace dziecko historie, kórych nie potrafi dziecko przetrawić w sobie
to jest, mówienie cytuje" tatuś lubi młode dupcie, widzisz, jaki podły";
to jest picie piwa przy 10 letnim synu, i mówienie mu,że matka to frajerka;
to jest chodzenie przez mame przy dorastajcym synu w bieliźnie, i gadanie"nie patrz na mnie synku w TAKI spsób' (uwodzenie?).


nie zawsze się z Tobą zgadzam ale to co napisałaś powyżej jest bardzo prawdziwe, bardzo

od siebie dodam,że z każdej przesady ( w jedną czy w drugą stronę) nic ciekawego w procesie wychowawczym nie wyniknie.W moim odczuciu, prędzej czy później, klęskę poniesie i rodzic "toksyczny kumpel" i rodzic "na piedestale swego absolutnego i niepodważalnego autorytetu".
Bo wbrew pozorom mimo,że nie jest się w/w kumplem to i tak nie ma się autorytetu rodzicielskiego z automatu.On się nie pojawia wraz z narodzinami potomka.Autorytet się wypracowuje.




--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 18:47
CYTAT(carrie @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:30) *
Bo wbrew pozorom mimo,że nie jest się w/w kumplem to i tak nie ma się autorytetu rodzicielskiego z automatu.On się nie pojawia wraz z narodzinami potomka.Autorytet się wypracowuje.

carrie doslownie jakbyś zacytowała autora wspomnianej przeze mnie książki. icon_smile.gif A co do tego, że "prędzej czy później, klęskę poniesie i rodzic "toksyczny kumpel" i rodzic "na piedestale swego absolutnego i niepodważalnego autorytetu" - zgadzam się w stu procentach. Najlepiej zawsze znaleźć ten złoty środek.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 18:47
Post #20

CYTAT(carrie @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:30) *
Bo wbrew pozorom mimo,że nie jest się w/w kumplem to i tak nie ma się autorytetu rodzicielskiego z automatu.On się nie pojawia wraz z narodzinami potomka.Autorytet się wypracowuje.

carrie doslownie jakbyś zacytowała autora wspomnianej przeze mnie książki. icon_smile.gif A co do tego, że "prędzej czy później, klęskę poniesie i rodzic "toksyczny kumpel" i rodzic "na piedestale swego absolutnego i niepodważalnego autorytetu" - zgadzam się w stu procentach. Najlepiej zawsze znaleźć ten złoty środek.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
milutka
pią, 09 paź 2009 - 20:35
Znam taką rodzinę współczesną, męża siostra , jest dla córki kumpelą a nie mamą, córka ma 3 latka i zaczyna coraz gorzej się dziać, córka coraz bardziej rządzi mamą a mama nie ma już siły, ale dalej usługuje małej i mała wszystko am czego chce.
Ostatnio do 24:30 oglądała bajki i nie chciała się umyć i takich sytuacji jest coraz częściej i więcej.
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

Dokładniej jest tak w tej rodzinie:
CYTAT
-Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać.
-Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy
-Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania
-We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną,
-że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.
-


Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.
milutka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,082
Dołączył: pią, 23 maj 08 - 01:32
Skąd: lubuskie
Nr użytkownika: 19,969




post pią, 09 paź 2009 - 20:35
Post #21

Znam taką rodzinę współczesną, męża siostra , jest dla córki kumpelą a nie mamą, córka ma 3 latka i zaczyna coraz gorzej się dziać, córka coraz bardziej rządzi mamą a mama nie ma już siły, ale dalej usługuje małej i mała wszystko am czego chce.
Ostatnio do 24:30 oglądała bajki i nie chciała się umyć i takich sytuacji jest coraz częściej i więcej.
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

Dokładniej jest tak w tej rodzinie:
CYTAT
-Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać.
-Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy
-Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania
-We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną,
-że współcześnie rodzice bardzo często z własnej przyczyny nie mają w oczach dzieci autorytetu. Rodzice za wszelką cenę starają się być kumplami dzieci, więc dzieci traktują rodziców, jak kumpli z podwórka: bez należytego szacunku.
-


Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

--------------------
Agnieszka AZJ
pią, 09 paź 2009 - 21:03
CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.


Ja sie moge tylko podpisać.

Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa.

Miedzy tymi dwoma biegunami (albo/albo) jest przestrzeń dla rodzicow, którzy się z dziećmi po prostu lubią i dogadują, sa szczerzy, potrafia przyznać się do blędow i slabości ale równocześnie są dorosłymi i w trudnych momentach potrafią byc dla dziecka oparciem.
Agnieszka AZJ


Grupa: Administratorzy
Postów: 12,842
Dołączył: śro, 21 sty 04 - 17:47
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 1,355

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 21:03
Post #22

CYTAT(Inanna @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:59) *
Kasia, z przytoczonego przez Ciebie fragmentu wynika, że autor książki postrzega relacje dziecko - rodzic dychotomicznie: albo jest się dla swojego dziecka kumplem-służącą-bezkrytycznąfanką-bez własnego życia-skoncentrowaną tylko na dziecku-wychowującą na niedorajdę etc.albo rodzicem-który-ma-dziecko-w-d....pie - rzuca je na głeboką wodę - nie rozumie jego potrzeb emocjonalnych-jest zimny, surowy, wymagający - oczekujący szacunku dla siebie itd.
A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami.


Ja sie moge tylko podpisać.

Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa.

Miedzy tymi dwoma biegunami (albo/albo) jest przestrzeń dla rodzicow, którzy się z dziećmi po prostu lubią i dogadują, sa szczerzy, potrafia przyznać się do blędow i slabości ale równocześnie są dorosłymi i w trudnych momentach potrafią byc dla dziecka oparciem.

--------------------
Agnieszka, mama Ani (04.1993), Zosi (06.1996) i Julki (01.2000)
MAŁY POKÓJ Z KSIĄŻKAMI czyli o dobrych książkach dla dzieci nie tylko dla dzieci

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

(J. Kaczmarski)
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 21:16
CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:35) *
Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

Milutka myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby szwagierka zaopatrzyła się w tą książkę. icon_smile.gif Jest tam dokładnie na przykładach pokazane, jak uczyć dyscypliny dzieci, które nigdy nie miały z nią do czynienia. Bo im później, to niestety tym gorzej. icon_sad.gif

Agnieszka AZJ jak z kolei podpiszę się pod tym Twoim zdaniem: "Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa."
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 21:16
Post #23

CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:35) *
Szwagierka ma już dość, czy jest jeszcze szansa aby wprowadzić jakąś dyscyplinę? tylko ja nawet nie wiem czy mam prawo porozmawiać o tym ze szwagierką, czy mogę się wtrącić.

Milutka myślę, że nie zaszkodziłoby, gdyby szwagierka zaopatrzyła się w tą książkę. icon_smile.gif Jest tam dokładnie na przykładach pokazane, jak uczyć dyscypliny dzieci, które nigdy nie miały z nią do czynienia. Bo im później, to niestety tym gorzej. icon_sad.gif

Agnieszka AZJ jak z kolei podpiszę się pod tym Twoim zdaniem: "Kumpli dziecko moze mieć przez cale życie na pęczki. Rodziców - ma tylko dwoje. Ich brak zaburza poczucie bezpieczeństwa."


--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
vika
pią, 09 paź 2009 - 21:33
Ja myślę, że nie można popadać w żadną skrajność i to co napisała Inanna jest mi niezwykle bliskie. A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.
vika


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,101
Dołączył: pon, 20 lut 06 - 10:49
Nr użytkownika: 4,981




post pią, 09 paź 2009 - 21:33
Post #24

Ja myślę, że nie można popadać w żadną skrajność i to co napisała Inanna jest mi niezwykle bliskie. A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.
kasiaaaaa
pią, 09 paź 2009 - 21:42
CYTAT(vika @ Fri, 09 Oct 2009 - 22:33) *
A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.

Zupełnie nie rozumiem, czemu masz takie odczucie. icon_smile.gif Jak już pisałam wcześniej - ja czuję respekt przed moimi rodzicami i odczuwam to jako coś pozytywnego. Nawet wg słownika słowo "respekt" oznacza "szacunek, poważanie". icon_wink.gif
Bądź co bądź, moje dziecko/dzieci mają czuć przede mną respekt. Chociaż odrobinkę. 29.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post pią, 09 paź 2009 - 21:42
Post #25

CYTAT(vika @ Fri, 09 Oct 2009 - 22:33) *
A respekt kojarzy mi się wyłącznie ze strachem. Nie chciałabym żeby moje dzieci czuły przede mną respekt.

Zupełnie nie rozumiem, czemu masz takie odczucie. icon_smile.gif Jak już pisałam wcześniej - ja czuję respekt przed moimi rodzicami i odczuwam to jako coś pozytywnego. Nawet wg słownika słowo "respekt" oznacza "szacunek, poważanie". icon_wink.gif
Bądź co bądź, moje dziecko/dzieci mają czuć przede mną respekt. Chociaż odrobinkę. 29.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Agnieszka AZJ
pią, 09 paź 2009 - 21:54
Respekt to rzeczywiście jest "szacunek, poważanie" ale w moim odczuciu jest to szacunek podszyty strachem.

Poza tym kojarzy mi sie raczej z dystansem niz bliskością.

Edit:
Respekt odczuwam wobec osoby, która ma nade mną wladzę. Np. wobec mojego Profesora, którego podziwiam i szanuję, ale zawsze byl miedzy nami pewien dystans.

Ten post edytował Agnieszka AZJ pią, 09 paź 2009 - 21:59
Agnieszka AZJ


Grupa: Administratorzy
Postów: 12,842
Dołączył: śro, 21 sty 04 - 17:47
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 1,355

GG:


post pią, 09 paź 2009 - 21:54
Post #26

Respekt to rzeczywiście jest "szacunek, poważanie" ale w moim odczuciu jest to szacunek podszyty strachem.

Poza tym kojarzy mi sie raczej z dystansem niz bliskością.

Edit:
Respekt odczuwam wobec osoby, która ma nade mną wladzę. Np. wobec mojego Profesora, którego podziwiam i szanuję, ale zawsze byl miedzy nami pewien dystans.

--------------------
Agnieszka, mama Ani (04.1993), Zosi (06.1996) i Julki (01.2000)
MAŁY POKÓJ Z KSIĄŻKAMI czyli o dobrych książkach dla dzieci nie tylko dla dzieci

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

(J. Kaczmarski)
eve69
pią, 09 paź 2009 - 22:10
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."


Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

eve69


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,742
Dołączył: śro, 28 lip 04 - 17:15
Skąd: Trajsiti
Nr użytkownika: 1,966




post pią, 09 paź 2009 - 22:10
Post #27

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
"Wydaje się, że im większe zmiany zachodzą współcześnie w sposobie wychowania dzieci, tym większe jest przekonanie, że są one właściwe. Współcześni rodzice próbują osiągnąć z dzieckiem jak najlepsze porozumienie w przeciwieństwie do naszych babek i dziadków, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że dziecko przede wszystkim potrzebuje, aby ktoś nim pokierował. Rodzic nie będzie w stanie właściwie kierować dzieckiem, jeśli jego energia będzie przede wszystkim skupiona na budowaniu "wspaniałego" porozumienia.
Współczesne mamy skaczą wokół własnych dzieci, starając się je uszczesliwiać. W przeszłości to dziecka uwaga była skupiona na mamie, która pragnęła przede wszystkim nauczyć go jak największej samodzielności. Współczesne mamy usiłują robić dla dziecka wszystko, co jest w ich mocy. W przeszłości mamy świadomie robiły jak najmniej, aby dziecko mogło się nauczyć, jak zadbać o siebie i rodzinę (wykonując różne prace domowe). Współczesne mamy są niczym służące dla swoich dzieci podczas ich wydłużającego się okresu dorastania. W przeszłości mamy miały autorytet i nakładały na dzieci obowiązki. Współczesne mamy są oddane swoim dzieciom po wieczne czasy, wierząc, że najlepsza mama to ta, która najlepiej służy.
A ojcowie? Idealny współczesny tata stara się być najlepszym kumplem swojego dziecka. Ojeciec w przeszłości miał autorytet i był nauczycielem. Dobrze się bawił z dziećmi, ale nie byli kolegami.
W przeszłości rodzicie zawierali związek małżeński. Intuicyjnie wyczuwali, że ich wzajemna relacja powinna być silniejsza, niż relacja z którymkolwiek z dziećmi. We współczesnej typowej rodzinie związek związek między rodzicem i dzieckiem jest mocniejszy niż między mężem i żoną, co tłumaczy rozpad wielu małżeństw po odejściu dzieci z domu.
Niestety wielu współczesnych rodziców zafascynowało się nowymi teoriami wychowania. Pięćdziesiąt lat temu, kiedy dominowały tradycyjne sposoby wychowania, dzieci same odrabiały prace domową. Obecnie mamy siadają do zadań domowych razem z dziećmi, wyreczając ich w większości z nich. Pięćdziesiąt lat temu dziecko rzadko odzywało się do rodziców w niegrzeczny sposób. Dzisiaj zdarza się to bardzo często. Pięćdziesiąć lat temu dzieci pozwalały sobie na wybryki, kiedy rodzice nie widzieli. Dziś dzieci zachowują się niewłaściciwe również na oczach rodziców."


Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.



--------------------
Franio 14.05.2007
Jasinek 04.01.2012

"The moment you settle for less, you get less than you settled for."
"Taught from infancy that beauty is woman's sceptre, the mind shapes itself to the body, and roaming round its gilt cage, only seeks to adorn its prison."

/Mary Wollstonecraft/
tyczka
pią, 09 paź 2009 - 22:47
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.Wpisujesz kawałek książki,poradnika do tego,których są tysiące, "hamerykańskiego" psychologa,których jest setki tysięcy i wpisujesz jakieś teorie, których są miliony.

Mam w "poważaniu" wszelkie książulki i poradniki, a zwłaszcza dot. wychowywania dzieci. Spieszę wyjąsnić dlaczego-
moja mamusia, po pedagogice, łykała setki książek o tym, jak należy wychowywać dzieci. Zapchane dwie biblioteczki.
I pewnie próbowała zgodnie z nimi żyć.
Dość powiedzieć,że zwinęłam manatki z toksycznego domu mająć niespełna 18 lat, a mój młodszy brat uciekł w świat wirtualny i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikanmi i ogólnie życiem. Oboje okaleczeni emocjonalnie.

Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.
tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post pią, 09 paź 2009 - 22:47
Post #28

ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.Wpisujesz kawałek książki,poradnika do tego,których są tysiące, "hamerykańskiego" psychologa,których jest setki tysięcy i wpisujesz jakieś teorie, których są miliony.

Mam w "poważaniu" wszelkie książulki i poradniki, a zwłaszcza dot. wychowywania dzieci. Spieszę wyjąsnić dlaczego-
moja mamusia, po pedagogice, łykała setki książek o tym, jak należy wychowywać dzieci. Zapchane dwie biblioteczki.
I pewnie próbowała zgodnie z nimi żyć.
Dość powiedzieć,że zwinęłam manatki z toksycznego domu mająć niespełna 18 lat, a mój młodszy brat uciekł w świat wirtualny i ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikanmi i ogólnie życiem. Oboje okaleczeni emocjonalnie.

Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
Carrie
pią, 09 paź 2009 - 23:00
pytanie główne brzmiało
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?


a chodziło o to

CYTAT
Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif


EDIT: a tak poza tym to to jest temat do podforum "wychowanie" chyba


Ten post edytował carrie pią, 09 paź 2009 - 23:05
Carrie


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 4,206
Dołączył: czw, 19 paź 06 - 09:43
Nr użytkownika: 8,052




post pią, 09 paź 2009 - 23:00
Post #29

pytanie główne brzmiało
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 14:25) *
Co myślicie o tym kumplowaniu z dziećmi i służeniu im?


a chodziło o to

CYTAT
Proszę tylko o normalną, grzeczną wymiane zdań - bez ironii, podtekstów i zygania do oczu. Chętnie poznam wszystkie Wasze opinie, Wasze za i przeciw. icon_smile.gif


EDIT: a tak poza tym to to jest temat do podforum "wychowanie" chyba


--------------------



Let me take you on a trip
Around the world and back
And you won't have to move
You just sit still

Now let your mind do the walking
And let my body do the talking
Let me show you the world in my eyes

DM
tyczka
pią, 09 paź 2009 - 23:28
Ot, co.
tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post pią, 09 paź 2009 - 23:28
Post #30

Ot, co.

--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
monilka
sob, 10 paź 2009 - 00:04
CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.


Że się z lenistwa podpiszę
Ogólnie kumplowskich stosunków rodzic-dziecko z życia osobistego znam mało. Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów??
I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"
Edit: nie ten cytat skopiowalam

Ten post edytował monilka sob, 10 paź 2009 - 00:12
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 00:04
Post #31

CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.


Że się z lenistwa podpiszę
Ogólnie kumplowskich stosunków rodzic-dziecko z życia osobistego znam mało. Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów??
I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"
Edit: nie ten cytat skopiowalam
monilka
sob, 10 paź 2009 - 00:06
CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:35) *
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

A takie teksty pasjami uwielbiam. Nie, przy stresowym wychowywaniu, czy jak to tam zwał, dziecko byłoby na pewno ułożone
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 00:06
Post #32

CYTAT(milutka @ Fri, 09 Oct 2009 - 19:35) *
Wychodzi bezstresowe wychowanie.

A takie teksty pasjami uwielbiam. Nie, przy stresowym wychowywaniu, czy jak to tam zwał, dziecko byłoby na pewno ułożone
marghe.
sob, 10 paź 2009 - 01:26
To ja poproszę o definicję "bezstresowego" i "stresowego" wychowania.

Na szacunek, czy jak kto woli respekt trzeba sobie zasłużyc, zapracować. Sam fakt, że jedtem rodzicem nie wystarczy
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post sob, 10 paź 2009 - 01:26
Post #33

To ja poproszę o definicję "bezstresowego" i "stresowego" wychowania.

Na szacunek, czy jak kto woli respekt trzeba sobie zasłużyc, zapracować. Sam fakt, że jedtem rodzicem nie wystarczy
Artola
sob, 10 paź 2009 - 08:18
Jej, tyle piszecie ciekawych rzeczy, że nie nadążam z czytaniem, o odniesieniu nie wspomnę 29.gif
To będę na raty 06.gif
Po pierwsze: ja widzę różnice między kiedyś a dziś...Głównie jeśli chodzi o szacunek dzieci do dorosłych. I nie chodzi mi o przesadę, całowanie po rączkach! Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim. Moim zdaniem wynika to właśnie z bezstresowego wychowywania, dziecko ma zawsze rację, wie co robi, bo to dla jego dobra itd itp...Mam wrażenie, że jednak rodzice powoli widzą efekty i odchodzą od takiego podejścia.
Po drugie: mamy usługujące dzieciom, a jeszcze bardziej babcie, były zawsze. Przykład z mojego podwórka: babcia przychodzi do szkoły przebrać 8-latka na wf 37.gif Jednak chyba w dzisiejszych czasach mamy większą skłonność do tego...Może chcemy zrekompensować dziecku zabieganie itp? Sama się na tym łapię, że wolę coś zrobić sama, bo szybciej, niż mówić 10 razy starszakowi, żeby zrobił...A powinnam raz 37.gif A wręcz powinien sam wiedzieć, ze się kurtkę wiesza, a nie rzuca 37.gif Pracuję nad tym 06.gif
I po trzecie: nauka samodzielności nie wyklucza bliskości, czułości, wspólnego spędzania czasu. Wspólnego czytania, tulenia, rozmawiania...Dziecko musi się czuc bezpieczne, nie ulega wątpliwości!
A, jeszcze co do kumpli. Wg mnie traktowanie dziecka jak kumpla to pozwalanie mu na zbyt wczesne podejmowanie pewnych decyzji, na zbyt duże uczestniczenie w sprawach dorosłych. Dziecko dla poczucia bezpieczeństwa potrzebuje jednak "zwierzchnika", a problemy dorosłych zbyt je obciążą...
Ufff....się rozpisałam 37.gif
Książkę chętnie przeczytam!
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 08:18
Post #34

Jej, tyle piszecie ciekawych rzeczy, że nie nadążam z czytaniem, o odniesieniu nie wspomnę 29.gif
To będę na raty 06.gif
Po pierwsze: ja widzę różnice między kiedyś a dziś...Głównie jeśli chodzi o szacunek dzieci do dorosłych. I nie chodzi mi o przesadę, całowanie po rączkach! Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim. Moim zdaniem wynika to właśnie z bezstresowego wychowywania, dziecko ma zawsze rację, wie co robi, bo to dla jego dobra itd itp...Mam wrażenie, że jednak rodzice powoli widzą efekty i odchodzą od takiego podejścia.
Po drugie: mamy usługujące dzieciom, a jeszcze bardziej babcie, były zawsze. Przykład z mojego podwórka: babcia przychodzi do szkoły przebrać 8-latka na wf 37.gif Jednak chyba w dzisiejszych czasach mamy większą skłonność do tego...Może chcemy zrekompensować dziecku zabieganie itp? Sama się na tym łapię, że wolę coś zrobić sama, bo szybciej, niż mówić 10 razy starszakowi, żeby zrobił...A powinnam raz 37.gif A wręcz powinien sam wiedzieć, ze się kurtkę wiesza, a nie rzuca 37.gif Pracuję nad tym 06.gif
I po trzecie: nauka samodzielności nie wyklucza bliskości, czułości, wspólnego spędzania czasu. Wspólnego czytania, tulenia, rozmawiania...Dziecko musi się czuc bezpieczne, nie ulega wątpliwości!
A, jeszcze co do kumpli. Wg mnie traktowanie dziecka jak kumpla to pozwalanie mu na zbyt wczesne podejmowanie pewnych decyzji, na zbyt duże uczestniczenie w sprawach dorosłych. Dziecko dla poczucia bezpieczeństwa potrzebuje jednak "zwierzchnika", a problemy dorosłych zbyt je obciążą...
Ufff....się rozpisałam 37.gif
Książkę chętnie przeczytam!

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Artola
sob, 10 paź 2009 - 08:30

CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 01:04) *
Że się z lenistwa podpiszę

I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"

Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

Ten post edytował Artola sob, 10 paź 2009 - 08:31
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 08:30
Post #35


CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 01:04) *
Że się z lenistwa podpiszę

I się wyłamię. Stawiam dziecko ponad partnera. Nie sypiam z dzieciem w łóżku, ale po prostu dobro tego dzieci jest dla mnie ważniejsze jak dobro mojego partnera, który jest już doroslą osobą, którego nie muszę kształtowac, który nie jest zalezny ode mnie. I nie sądzę, żeby to było powodem rozpadu naszego związku "jak już dzieci wyfruną w świat"

Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Gosia z edziecka
sob, 10 paź 2009 - 09:38
CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

Zgadzam się z tym, co pisze Eve.
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post sob, 10 paź 2009 - 09:38
Post #36

CYTAT(eve69 @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:10) *
Ja bym chętnie podyskutowała z autorem na temat źródeł tych uogólnień. I skąd zaczerpnął tą złotą wizję przeszłości. O ile mi wiadomo, 50 lat temu, w większości rodzin panował patriarchat, żona miała niespecjalnie dużo do powiedzenia, dzieci jeszcze mniej. Uwaga niespecjalnie była skupiona na dzieciach, bo należało je widzieć a nie słyszeć. Ojciec w przeszłości był bardzo często dla dziecka kimś obcym, odległym. W przeszłości rodzice zawierali związek małżeński, intuicyjnie wyczuwali, że żona ma sprzątać i gotować, obowiązek małżeński to rzecz święta.
Etc etc.

Zgadzam się całkowicie z tezą że kumplowanie się z dzieckiem, zwłaszcza rozumiane jako traktowanie dziecka jako równorzędnego partnera w związku owo dziecko krzywdzi. Że dzieci potrzebują jasnych granic i autorytetów, ale nie opartych na jakiejś wydumanej dyscyplinie, można się z dzieckiem przyjaźnić i być dla niego autorytetem. Szacunek dla rodzica powinien wynikać z tego jakim ów rodzic jest człowiekiem i nie powinien być ważniejszy od szacunku dla dziecka, jego potrzeb, możliwości.
Współczesne czasy, dokonania psychologii, edukacja + intuicja dają nam ogromną szansę na wychowanie ludzi którzy będą szczęśliwsi, mniej obciążeni, pewniejsi siebie. Trzeba umieć z tego mądrze korzystać.

Zgadzam się z tym, co pisze Eve.
Gosia z edziecka
sob, 10 paź 2009 - 09:40
CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

Intuicja może tez być głosem podswiadomości.
Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post sob, 10 paź 2009 - 09:40
Post #37

CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
Wychowuję swoje dziecko intuicyjnie, robiąc to, co uważam za najlepsze- lub próbując to robić.

Intuicja może tez być głosem podswiadomości.
agabr
sob, 10 paź 2009 - 09:51
CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:30) *
Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

dobrych relacji z partnerem nie zaburzy zadna wiez z dzieckiem ,jesli matka kompensuje sobie cokolwiek dzieckiem to znaczy ze w zwiazku jest nie halo .b
agabr


Grupa: Moderatorzy
Postów: 11,480
Dołączył: śro, 02 kwi 03 - 10:03
Skąd: z żoliborza
Nr użytkownika: 280

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 09:51
Post #38

CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:30) *
Wg mnie co innego dobro dziecka, a co innego zaburzenie relacji z partnerem przez zbyt silną więź z dzieckiem. Oczywiście, że dziecko potrzebuje matki inaczej, niż mąż żony, ale nie może być wg mnie tak, że liczy się tylko dziecko, jego potrzeby, przyjemności, bo ono jest najważniejsze! Szybciej niż nam się wydaje, dzieci znajdą swoje towarzystwo, zamkną się przed nami w swoich pokojach, usamodzielnią. Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji 37.gif Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie.

dobrych relacji z partnerem nie zaburzy zadna wiez z dzieckiem ,jesli matka kompensuje sobie cokolwiek dzieckiem to znaczy ze w zwiazku jest nie halo .b

--------------------
Mama Andrzeja 2002 i Zośki 2009

"Panuje na ogół opinia, że geniusze są niesympatyczni, lecz jeśli o mnie
chodzi, to jakoś nigdy tego nie zauważyłem."
Tatuś Muminka
Artola
sob, 10 paź 2009 - 09:56
Też prawda...Chociaż zapędzić się w zbyt silną zależność matka-dziecko dość łatwo...
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 09:56
Post #39

Też prawda...Chociaż zapędzić się w zbyt silną zależność matka-dziecko dość łatwo...

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Bosanova
sob, 10 paź 2009 - 10:04
CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.

Myśle,że ten wątek jest bardzo ważny.Choćby dla mnie.
Czekam na wpisy Chanton i paru innych dziewczyn.


Bosanova


Grupa: Zbanowani
Postów: 1,737
Dołączył: pon, 14 maj 07 - 13:08
Nr użytkownika: 14,153




post sob, 10 paź 2009 - 10:04
Post #40

CYTAT(tyczka @ Fri, 09 Oct 2009 - 21:47) *
ALE,po prawdzie, O CO CHODZI...?

Wybacz autorko tematu,ale jest dla mnie bezsensowny.

Myśle,że ten wątek jest bardzo ważny.Choćby dla mnie.
Czekam na wpisy Chanton i paru innych dziewczyn.


kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 10:25
Droga tyczko i monilko. Rozumiem Wasze wątpliwości, jednak wydaje mi się, że wynikaja one z tego, że znacie tylko przytoczony przeze mnie fragment, a nie całą książkę. Wielokrotnie zaznaczałam już, że autor nie propaguje surowego wychowywania dzieci bez wzglądu na ich potrzeby. Tak naprawdę pokazuje jak rozsądnie i skutecznie radzić sobie z problemamy wychowawczymi w wielu różnych przypadkach. Proszę nie oceniać autora i ponad 200 stronicowej książki po kilkunastozdaniowym wstępie. icon_smile.gif Rozumiem, że możecie się nie zgadzać z autorem, ale żeby taki stwierdzić, trzeba książkę przeczytać.

tyczko jeśli temat jest dla Ciebie bez sensu, to po co bierzesz udział w dyskusji? Przecież ja nikogo do tego nie zmuszam. icon_smile.gif A uogólnianie na przykładzie jednej osoby (Twojej mamy) jest chyba dość niedorzeczne. icon_smile.gif

Ogólnie w temacie chodziło mi o to, co Wy sądzicie na temat wychowywania dzieci w poczuciu, że rodzice są ich kolegami, że z wielu spraw się je wyręcza, itp. Dla wyjaśnienia o co mi chodzi posłużyłam się cyctatem, który miał być tylko pomocny do zrozumienia mojego pytania. icon_smile.gif

Artola Twój tekst: "Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie." jest jakby dokładnie tym samym, o czym pisze autor, podaje nawet całkiem podobne przykłady - a więc jednak coś w tym musi byćprawdy. icon_smile.gif
"Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim." Niestety przykra sparwa. Również znam to z życia codziennego.

Ja z kolei pamiętam taka sytuację: Parę lat temu pytam moją stojącą na balkonie osiemnastoletnią koleżankę-sąsiadkę: "Ty już po obiedzie?" A ona do mnoe oburzona: "A nie wiesz, kto by mi go ugotował? Przecież mama jest w pracy!".
Przytoczę inny przykład. Okres matur. Dzowni do mnie mama kolegi ze szkoły: "Kasiu, powiedz że mi, z czego ja mam temu mojemu Tomkowi ściągi na polski napisać?" Dodam tylko, że Tomek do matury nie podszedł, mama załatwiła mu zaświadczenie, że jest nerwowy i nie może przeżywać takiego stresu.

Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.

Inny przykład: matka prosi 3letnie dziecko, by wreszcie spokojnie usiadło i zjadło ten obiad. Po kilku takich prośbach dziecko uderza matkę w twarz. A matka nie reaguje w żaden sposó. Pewnie nie jeden zwolennik nowoczesnych metod wychowania powie, że dobrze zrobiła, że to małe dziecko, że przecież nie rozumie, co zrobiło, że nie można go stresować. Dla mnie totalna bzdura. Trzyletnie dziecko jest mądrzejsze i sprytniejsze niż się wydaje. Mi taka sytuacja pachnie wychowawcza tragedią.

Powiem Wam szczerze, że złapałam się na tym, że już teraz uczę moją 8 miesieczną córkę, że po pierwsze mama to nie służąca, a po drugie, że istnieje jeszcze inny świat poza mamą i tatą. ")
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 10:25
Post #41

Droga tyczko i monilko. Rozumiem Wasze wątpliwości, jednak wydaje mi się, że wynikaja one z tego, że znacie tylko przytoczony przeze mnie fragment, a nie całą książkę. Wielokrotnie zaznaczałam już, że autor nie propaguje surowego wychowywania dzieci bez wzglądu na ich potrzeby. Tak naprawdę pokazuje jak rozsądnie i skutecznie radzić sobie z problemamy wychowawczymi w wielu różnych przypadkach. Proszę nie oceniać autora i ponad 200 stronicowej książki po kilkunastozdaniowym wstępie. icon_smile.gif Rozumiem, że możecie się nie zgadzać z autorem, ale żeby taki stwierdzić, trzeba książkę przeczytać.

tyczko jeśli temat jest dla Ciebie bez sensu, to po co bierzesz udział w dyskusji? Przecież ja nikogo do tego nie zmuszam. icon_smile.gif A uogólnianie na przykładzie jednej osoby (Twojej mamy) jest chyba dość niedorzeczne. icon_smile.gif

Ogólnie w temacie chodziło mi o to, co Wy sądzicie na temat wychowywania dzieci w poczuciu, że rodzice są ich kolegami, że z wielu spraw się je wyręcza, itp. Dla wyjaśnienia o co mi chodzi posłużyłam się cyctatem, który miał być tylko pomocny do zrozumienia mojego pytania. icon_smile.gif

Artola Twój tekst: "Dziecko, to ktoś, kto tak naprawdę tak intensywnie spędzi z nami kilka lat! A mąż ma być osobą na całe życie! Przykład z mojej rodziny: po naszym (moim i brata) usamodzielnieniu się, moi rodzice nie umieli razem, sami spędzić wakacji Przykład inny, u znajomych kiedy urodziło się dziecko, mąż został wydelegowany do innego pokoju, a żona stworzyła idealną symbiozę z córeczką, nikt inny do szczęścia nie był im potrzebny. Chore wg mnie." jest jakby dokładnie tym samym, o czym pisze autor, podaje nawet całkiem podobne przykłady - a więc jednak coś w tym musi byćprawdy. icon_smile.gif
"Kiedyś nauczyciel, rodzic to był ktoś. Teraz często są nikim." Niestety przykra sparwa. Również znam to z życia codziennego.

Ja z kolei pamiętam taka sytuację: Parę lat temu pytam moją stojącą na balkonie osiemnastoletnią koleżankę-sąsiadkę: "Ty już po obiedzie?" A ona do mnoe oburzona: "A nie wiesz, kto by mi go ugotował? Przecież mama jest w pracy!".
Przytoczę inny przykład. Okres matur. Dzowni do mnie mama kolegi ze szkoły: "Kasiu, powiedz że mi, z czego ja mam temu mojemu Tomkowi ściągi na polski napisać?" Dodam tylko, że Tomek do matury nie podszedł, mama załatwiła mu zaświadczenie, że jest nerwowy i nie może przeżywać takiego stresu.

Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.

Inny przykład: matka prosi 3letnie dziecko, by wreszcie spokojnie usiadło i zjadło ten obiad. Po kilku takich prośbach dziecko uderza matkę w twarz. A matka nie reaguje w żaden sposó. Pewnie nie jeden zwolennik nowoczesnych metod wychowania powie, że dobrze zrobiła, że to małe dziecko, że przecież nie rozumie, co zrobiło, że nie można go stresować. Dla mnie totalna bzdura. Trzyletnie dziecko jest mądrzejsze i sprytniejsze niż się wydaje. Mi taka sytuacja pachnie wychowawcza tragedią.

Powiem Wam szczerze, że złapałam się na tym, że już teraz uczę moją 8 miesieczną córkę, że po pierwsze mama to nie służąca, a po drugie, że istnieje jeszcze inny świat poza mamą i tatą. ")

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
eve69
sob, 10 paź 2009 - 10:33
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:25) *
Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.


Tak, to byłaby dojrzała reakcja która poprawiłaby dobrostan dzieci i dała matce dużo do myślenia 43.gif . I pytam serio - którą z Twoich teorii miałby ilustrować ten przykład?

BTW, co to jest bezstresowe wychowanie?
eve69


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,742
Dołączył: śro, 28 lip 04 - 17:15
Skąd: Trajsiti
Nr użytkownika: 1,966




post sob, 10 paź 2009 - 10:33
Post #42

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:25) *
Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.


Tak, to byłaby dojrzała reakcja która poprawiłaby dobrostan dzieci i dała matce dużo do myślenia 43.gif . I pytam serio - którą z Twoich teorii miałby ilustrować ten przykład?

BTW, co to jest bezstresowe wychowanie?

--------------------
Franio 14.05.2007
Jasinek 04.01.2012

"The moment you settle for less, you get less than you settled for."
"Taught from infancy that beauty is woman's sceptre, the mind shapes itself to the body, and roaming round its gilt cage, only seeks to adorn its prison."

/Mary Wollstonecraft/
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 10:45
CYTAT(eve69 @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:33) *
Tak, to byłaby dojrzała reakcja która poprawiłaby dobrostan dzieci i dała matce dużo do myślenia 43.gif . I pytam serio - którą z Twoich teorii miałby ilustrować ten przykład?

Prosiłam o rzeczową dyskusję bez ironii i sakrkazmów. Proszę, stosuj się do tego. icon_smile.gif
Jednak nie wylałam jej tego piwa na głowę, z jakiegoś powodu na pewno, nie sądzisz? icon_smile.gif
Proszę Cię też o czytanie postów zw zrozumieniem. Pytasz, którą z moich teorii ma ilustrować przykład. A czy ja gdzieś wspominałam coś o moich teoriach? Nie przypominam sobie. icon_smile.gif Ale jeśli już, to myślę, że podpięłabym to pod "kumplowanie się dzieckiem" - nastoletnia córka kupuje matce piwo i siedzą razem przy barowym stole.

Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie

kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 10:45
Post #43

CYTAT(eve69 @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:33) *
Tak, to byłaby dojrzała reakcja która poprawiłaby dobrostan dzieci i dała matce dużo do myślenia 43.gif . I pytam serio - którą z Twoich teorii miałby ilustrować ten przykład?

Prosiłam o rzeczową dyskusję bez ironii i sakrkazmów. Proszę, stosuj się do tego. icon_smile.gif
Jednak nie wylałam jej tego piwa na głowę, z jakiegoś powodu na pewno, nie sądzisz? icon_smile.gif
Proszę Cię też o czytanie postów zw zrozumieniem. Pytasz, którą z moich teorii ma ilustrować przykład. A czy ja gdzieś wspominałam coś o moich teoriach? Nie przypominam sobie. icon_smile.gif Ale jeśli już, to myślę, że podpięłabym to pod "kumplowanie się dzieckiem" - nastoletnia córka kupuje matce piwo i siedzą razem przy barowym stole.

Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie



--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Latte_macchiato
sob, 10 paź 2009 - 11:01
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:25) *
Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.


Powinnaś zadzwonić na policję od razu ! a nie podejść i wylać piwo .....
Latte_macchiato


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,788
Dołączył: wto, 26 sie 08 - 14:09
Nr użytkownika: 21,387




post sob, 10 paź 2009 - 11:01
Post #44

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:25) *
Przykład z innej beczki. Rynek w mojej miejscowości, bar, stoliczki rozstawione na polu. Przy nich siedzi matka z 4 dzieci (najstarsze 17 lat, najmłodsze kilka miesięcy). Nadmienię, że każde dziecko ma innego ojca. Na stoliku same kufle z piwem. Jest godzina 14.00. I ta matka popijając piwo i jednocześnie karmiąc piersią to najmłodsze dzieko, wyciąga z kieszeni jakieś pieniądze i podaje je najstarszej córce. A ona jak automat bez słowa idzie do baru i przynosi matce kolejny kufel piwa.
Ja się pytam, jak to kurde jest na tym świecie? icon_sad.gif Żałuję, że do niej nie podeszłam i nie wylałam jej tego piwa na głowę.


Powinnaś zadzwonić na policję od razu ! a nie podejść i wylać piwo .....


--------------------
Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczeniem
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 11:12
CYTAT(Prada @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:01) *
Powinnaś zadzwonić na policję od razu ! a nie podejść i wylać piwo .....

Wiem, masz rację. icon_redface.gif icon_redface.gif Przyznaje się bez bicia. Głupio to zabrzmi, ale będę miała jeszcze na pewno nie jedną okazję, bo ten proceder powtarza się średnio 5 razy w tygodniu. 32.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 11:12
Post #45

CYTAT(Prada @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:01) *
Powinnaś zadzwonić na policję od razu ! a nie podejść i wylać piwo .....

Wiem, masz rację. icon_redface.gif icon_redface.gif Przyznaje się bez bicia. Głupio to zabrzmi, ale będę miała jeszcze na pewno nie jedną okazję, bo ten proceder powtarza się średnio 5 razy w tygodniu. 32.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
monilka
sob, 10 paź 2009 - 11:17
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:25) *
Droga tyczko i monilko. Rozumiem Wasze wątpliwości, jednak wydaje mi się, że wynikaja one z tego, że znacie tylko przytoczony przeze mnie fragment, a nie całą książkę. Wielokrotnie zaznaczałam już, że autor nie propaguje surowego wychowywania dzieci bez wzglądu na ich potrzeby. Tak naprawdę pokazuje jak rozsądnie i skutecznie radzić sobie z problemamy wychowawczymi w wielu różnych przypadkach. Proszę nie oceniać autora i ponad 200 stronicowej książki po kilkunastozdaniowym wstępie. icon_smile.gif Rozumiem, że możecie się nie zgadzać z autorem, ale żeby taki stwierdzić, trzeba książkę przeczytać.

Ale, że nie powinnam miec swojego zdania w tej dyskusji, bo nie przeczytałam książki, li i jedynie wstęp, który zacytowałaś?? Trzeba byo tak zaznaczyc od razu. Ale przepraszam, to nie jest konstruktywna odpowiedż, na dodatek chciałabym żeby zabrzmiała ironicznie, także z pewnością nie jest w tym watku mile widziana.
Przykłady, które przytaczasz zakrawają o patologię i nijak do mnie nie przemawiają
I jak uwielbiam stwierdzenie: wynik bezstresowego wychowywania, tak również kocham to: kiedyś te dzieci były inne, bardziej szanowały np. nauczycieli. Taaak. kiedyś w ogóle inaczej było. Gówniarz nie nafikał, miał szacunek do policji, a jak nie- to dostał kilka razy pałą, ale przynajmniej nie było takiego rozwydrzenia i braku granic u młodzieży jak w czasach dzisiejszych
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 11:17
Post #46

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 09:25) *
Droga tyczko i monilko. Rozumiem Wasze wątpliwości, jednak wydaje mi się, że wynikaja one z tego, że znacie tylko przytoczony przeze mnie fragment, a nie całą książkę. Wielokrotnie zaznaczałam już, że autor nie propaguje surowego wychowywania dzieci bez wzglądu na ich potrzeby. Tak naprawdę pokazuje jak rozsądnie i skutecznie radzić sobie z problemamy wychowawczymi w wielu różnych przypadkach. Proszę nie oceniać autora i ponad 200 stronicowej książki po kilkunastozdaniowym wstępie. icon_smile.gif Rozumiem, że możecie się nie zgadzać z autorem, ale żeby taki stwierdzić, trzeba książkę przeczytać.

Ale, że nie powinnam miec swojego zdania w tej dyskusji, bo nie przeczytałam książki, li i jedynie wstęp, który zacytowałaś?? Trzeba byo tak zaznaczyc od razu. Ale przepraszam, to nie jest konstruktywna odpowiedż, na dodatek chciałabym żeby zabrzmiała ironicznie, także z pewnością nie jest w tym watku mile widziana.
Przykłady, które przytaczasz zakrawają o patologię i nijak do mnie nie przemawiają
I jak uwielbiam stwierdzenie: wynik bezstresowego wychowywania, tak również kocham to: kiedyś te dzieci były inne, bardziej szanowały np. nauczycieli. Taaak. kiedyś w ogóle inaczej było. Gówniarz nie nafikał, miał szacunek do policji, a jak nie- to dostał kilka razy pałą, ale przynajmniej nie było takiego rozwydrzenia i braku granic u młodzieży jak w czasach dzisiejszych
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 11:22
CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:17) *
Ale, że nie powinnam miec swojego zdania w tej dyskusji, bo nie przeczytałam książki, li i jedynie wstęp, który zacytowałaś?? Trzeba byo tak zaznaczyc od razu.

monilko czytaj dokładnie moje posty. Napisałam, żebyć nie oceniała książki, bo jej nie przeczytałaś. Ale nie napisałam, że nie masz prawa brać udziału w dyskusji. Jak najbardziej masz prawo. icon_smile.gif Nie rozumiem, czemu się tak denerwujesz. icon_smile.gif Naprawdę niepotrzebnie. Wyrażasz swoje zdanie, bo o to tu chodzi, i bardzo dobrze. Każdy ma prawo do własnej opinii i każdy po swojemu wychowuje swoje dzieci. icon_smile.gif A ja chcę, żebyśmy się tym ze sobą podzieliły, bo może któraś kiedyś skorzysta na czyimś pomyśle, opinii, radzie, itp. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 11:22
Post #47

CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:17) *
Ale, że nie powinnam miec swojego zdania w tej dyskusji, bo nie przeczytałam książki, li i jedynie wstęp, który zacytowałaś?? Trzeba byo tak zaznaczyc od razu.

monilko czytaj dokładnie moje posty. Napisałam, żebyć nie oceniała książki, bo jej nie przeczytałaś. Ale nie napisałam, że nie masz prawa brać udziału w dyskusji. Jak najbardziej masz prawo. icon_smile.gif Nie rozumiem, czemu się tak denerwujesz. icon_smile.gif Naprawdę niepotrzebnie. Wyrażasz swoje zdanie, bo o to tu chodzi, i bardzo dobrze. Każdy ma prawo do własnej opinii i każdy po swojemu wychowuje swoje dzieci. icon_smile.gif A ja chcę, żebyśmy się tym ze sobą podzieliły, bo może któraś kiedyś skorzysta na czyimś pomyśle, opinii, radzie, itp. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Inanna
sob, 10 paź 2009 - 11:28
Kasia, na tym świecie jest tak, że istnieją: 1) rodziny normalne 2) rodziny w miarę normalne 3) rodziny w których rodzice zdają sobie sprawę z popełnianych przez siebie błędów i pracują nad sobą i rodziną aby dzieci dobrze wychować 4) są również rodziny patologiczne - takie, które popełniają masę błędów, krzywdzą dzieci na różne sposoby: przemocą fizyczną, psychiczną - w tym przerzucaniem na dzieci swoich "dorosłych" problemów - kształtowaniem w dzieciach postaw roszczeniowych, wypracowywaniem w nich niezaradności, egoizmu, egocentryzmu, kształtowaniem w dzieciach fałszywego obrazu rzeczywistości (np. "że człowiek uczciwy nie może być bogaty", "że jak się nie ukradnie to się nie ma", "że tylko frajerzy wstają rano do roboty"). Ta kategoria rodziców nie wie, że jest patologiczna, nie jest świadoma - z różnych powodów - swoich błędów, nie pracuje i nie chce pracować nad sobą i dziećmi. Ale jest to pewna szczególna grupa, którą wyłączyłabym z rozważań nt "warto, czy nie warto być kumplem swojego dziecka". Bo jeśli rozważamy kwestię kumplostwa między rodzicami i dziećmi w rodzinach normalnych, w miarę normalnych i tych z problemami ale świadomych to myślę, że takie kumplostwo nie powinno być niebezpieczne.
Natomiast kumplostwo w rodzinach patologicznych jest raczej pochodną patologii i samo w sobie jest nie tyle błędem wychowawczym, co okonsekwencją głębszych problemów w rodzinie. Ta dziewczynka nie dlatego pobiegła po piwo, że matka traktuje ją jak kumpelkę, ale dlatego, że w jej rodzinie alkohol jest na porządku dziennym, nikt nie ma świadomości jego szkodliwości, a obraz matki z dziećmi przy kielichu to nic niezwykłego. Ot, codzienność! Ta dziewczynka pobiegła po piwo, bo jakby tego nie zrobiła, toby najzwyczajniej w świecie dostała w twarz, za to że matki nie szanuje i się jej nie słucha.
Inanna


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,551
Dołączył: wto, 12 lut 08 - 16:36
Nr użytkownika: 18,156




post sob, 10 paź 2009 - 11:28
Post #48

Kasia, na tym świecie jest tak, że istnieją: 1) rodziny normalne 2) rodziny w miarę normalne 3) rodziny w których rodzice zdają sobie sprawę z popełnianych przez siebie błędów i pracują nad sobą i rodziną aby dzieci dobrze wychować 4) są również rodziny patologiczne - takie, które popełniają masę błędów, krzywdzą dzieci na różne sposoby: przemocą fizyczną, psychiczną - w tym przerzucaniem na dzieci swoich "dorosłych" problemów - kształtowaniem w dzieciach postaw roszczeniowych, wypracowywaniem w nich niezaradności, egoizmu, egocentryzmu, kształtowaniem w dzieciach fałszywego obrazu rzeczywistości (np. "że człowiek uczciwy nie może być bogaty", "że jak się nie ukradnie to się nie ma", "że tylko frajerzy wstają rano do roboty"). Ta kategoria rodziców nie wie, że jest patologiczna, nie jest świadoma - z różnych powodów - swoich błędów, nie pracuje i nie chce pracować nad sobą i dziećmi. Ale jest to pewna szczególna grupa, którą wyłączyłabym z rozważań nt "warto, czy nie warto być kumplem swojego dziecka". Bo jeśli rozważamy kwestię kumplostwa między rodzicami i dziećmi w rodzinach normalnych, w miarę normalnych i tych z problemami ale świadomych to myślę, że takie kumplostwo nie powinno być niebezpieczne.
Natomiast kumplostwo w rodzinach patologicznych jest raczej pochodną patologii i samo w sobie jest nie tyle błędem wychowawczym, co okonsekwencją głębszych problemów w rodzinie. Ta dziewczynka nie dlatego pobiegła po piwo, że matka traktuje ją jak kumpelkę, ale dlatego, że w jej rodzinie alkohol jest na porządku dziennym, nikt nie ma świadomości jego szkodliwości, a obraz matki z dziećmi przy kielichu to nic niezwykłego. Ot, codzienność! Ta dziewczynka pobiegła po piwo, bo jakby tego nie zrobiła, toby najzwyczajniej w świecie dostała w twarz, za to że matki nie szanuje i się jej nie słucha.

--------------------



monilka
sob, 10 paź 2009 - 11:33
droga kaaasiuniu, czytaj moje posty również ze zrozumieniem icon_biggrin.gif A w którym momencie ja oceniłam książkę, poza oceną słów autora, które wkleiłaś??
monilka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,306
Dołączył: pią, 18 maj 07 - 00:18
Skąd: Białystok
Nr użytkownika: 14,364




post sob, 10 paź 2009 - 11:33
Post #49

droga kaaasiuniu, czytaj moje posty również ze zrozumieniem icon_biggrin.gif A w którym momencie ja oceniłam książkę, poza oceną słów autora, które wkleiłaś??
Artola
sob, 10 paź 2009 - 12:02
Monilka, a mnie się wydaje, że to nie dzieci były inne. To dorośli i ich metody wychowawcze były inne! A dzieci robią z reguły to, na co rodzice i dorośli im pozwalają. Gdyby problemy, o jakich pisze Kasia, jakie wynikają z lightowego i kumplowskiego traktowania dzieci były taką rzadkością, patologią wręcz, to Superniania nie robiłaby takiej kariery 04.gif

I jeszcze jedno: zupełnie inaczej na na temat patrzą osoby mające niemowlaka, a inaczej np. szkolniaka.
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 12:02
Post #50

Monilka, a mnie się wydaje, że to nie dzieci były inne. To dorośli i ich metody wychowawcze były inne! A dzieci robią z reguły to, na co rodzice i dorośli im pozwalają. Gdyby problemy, o jakich pisze Kasia, jakie wynikają z lightowego i kumplowskiego traktowania dzieci były taką rzadkością, patologią wręcz, to Superniania nie robiłaby takiej kariery 04.gif

I jeszcze jedno: zupełnie inaczej na na temat patrzą osoby mające niemowlaka, a inaczej np. szkolniaka.

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 12:11
CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:33) *
droga kaaasiuniu, czytaj moje posty również ze zrozumieniem icon_biggrin.gif A w którym momencie ja oceniłam książkę, poza oceną słów autora, które wkleiłaś??

Twoje słowa:
"Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów?? "
może i faktycznie nie są oceną książki (przyznaję Ci rację, przepraszam). Ale są błędnym odczuciem co do intencji autora i złą jego oceną. Uwierz mi, że autor naprawdę świetnie pokazuje, jak rozsądnie z wiekiem dziecka zwiększać mu zakres obowiązków i zarazem przywilejów. icon_smile.gif Ale już nie czepiajmy się książki. icon_smile.gif

Inanna myślę, że masz dużo racji. Serce mi podpowiada, że żadne rodzic nie chce źle wychować dziecka ani zrobić mu świadomie krzywdy, a jednak są matki, które za karę nie dają dziecku kolacji. 32.gif

Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 12:11
Post #51

CYTAT(monilka @ Sat, 10 Oct 2009 - 12:33) *
droga kaaasiuniu, czytaj moje posty również ze zrozumieniem icon_biggrin.gif A w którym momencie ja oceniłam książkę, poza oceną słów autora, które wkleiłaś??

Twoje słowa:
"Słowa autora odbieram dodatkowo tak, żeby dziecku na zbyt wiele nie pozwalc w każdej dziedzinie, stawiac jasne granice, dziecko ma się słuchac rodzica i już, i ma go szanowac. a gdzie miejsce na pozostawinie dzieciowi szans do swiadomego wyboru, do popełniania błędów?? "
może i faktycznie nie są oceną książki (przyznaję Ci rację, przepraszam). Ale są błędnym odczuciem co do intencji autora i złą jego oceną. Uwierz mi, że autor naprawdę świetnie pokazuje, jak rozsądnie z wiekiem dziecka zwiększać mu zakres obowiązków i zarazem przywilejów. icon_smile.gif Ale już nie czepiajmy się książki. icon_smile.gif

Inanna myślę, że masz dużo racji. Serce mi podpowiada, że żadne rodzic nie chce źle wychować dziecka ani zrobić mu świadomie krzywdy, a jednak są matki, które za karę nie dają dziecku kolacji. 32.gif

Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 12:13
CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:02) *
Monilka, a mnie się wydaje, że to nie dzieci były inne. To dorośli i ich metody wychowawcze były inne! A dzieci robią z reguły to, na co rodzice i dorośli im pozwalają. Gdyby problemy, o jakich pisze Kasia, jakie wynikają z lightowego i kumplowskiego traktowania dzieci były taką rzadkością, patologią wręcz, to Superniania nie robiłaby takiej kariery 04.gif

I jeszcze jedno: zupełnie inaczej na na temat patrzą osoby mające niemowlaka, a inaczej np. szkolniaka.


Zgadzam się w stu procentach.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 12:13
Post #52

CYTAT(Artola @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:02) *
Monilka, a mnie się wydaje, że to nie dzieci były inne. To dorośli i ich metody wychowawcze były inne! A dzieci robią z reguły to, na co rodzice i dorośli im pozwalają. Gdyby problemy, o jakich pisze Kasia, jakie wynikają z lightowego i kumplowskiego traktowania dzieci były taką rzadkością, patologią wręcz, to Superniania nie robiłaby takiej kariery 04.gif

I jeszcze jedno: zupełnie inaczej na na temat patrzą osoby mające niemowlaka, a inaczej np. szkolniaka.


Zgadzam się w stu procentach.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Inanna
sob, 10 paź 2009 - 12:25
QUOTE(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Myślę, że każde dziecko przynajmniej raz w życiu będzie próbowało się tak zachować. Żeby sprawdzić, czy zaskutkuje. Problem leży w tym, jak w takiej sytuacji zareagować, żeby dziecko takich zachowań nie powtarzało.
Inanna


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,551
Dołączył: wto, 12 lut 08 - 16:36
Nr użytkownika: 18,156




post sob, 10 paź 2009 - 12:25
Post #53

QUOTE(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Myślę, że każde dziecko przynajmniej raz w życiu będzie próbowało się tak zachować. Żeby sprawdzić, czy zaskutkuje. Problem leży w tym, jak w takiej sytuacji zareagować, żeby dziecko takich zachowań nie powtarzało.

--------------------



Latte_macchiato
sob, 10 paź 2009 - 12:26
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Ja przy pierwszej próbie wymuszenia, odpowiedziałam, że nie kupię oraz dlaczego po czym wyszłam ze sklepu bez dziecka.. wyszło za ok 1 min.... przy kolejnej próbie kiedy widziałam, że dziecko chce wymusić płaczem i zaczyna się zmuszać do niego, powiedziałam, że ma prawo płakać i oczywiście zaczekam aż się wybeczy ale swojego zdania nie zmienię.
Nigdy nie ulegałam tego typu próbie nacisku i przy 2 nieudanych takich wymuszeniach nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. Moje dzieci potem patrzyły ze zdziwieniem na inne turlające się po podłodze w sklepie. Nigdy nie miałam obawy przed wejściem do działu zabawek w sklepie. Konsekwencja daj efekty ale jeśli choć raz się ulegnie takiemu wymuszeniu kolejny raz "atak" jest silniejszy ...moja siostra tak właśnie ulegała.

ps moje dzieci mają teraz 17 i 11 lat i tego problemu nigdy u nas nie było. Polecam również książkę "dyscyplina pozytywna"

Ten post edytował Prada sob, 10 paź 2009 - 12:29
Latte_macchiato


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 6,788
Dołączył: wto, 26 sie 08 - 14:09
Nr użytkownika: 21,387




post sob, 10 paź 2009 - 12:26
Post #54

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Ja przy pierwszej próbie wymuszenia, odpowiedziałam, że nie kupię oraz dlaczego po czym wyszłam ze sklepu bez dziecka.. wyszło za ok 1 min.... przy kolejnej próbie kiedy widziałam, że dziecko chce wymusić płaczem i zaczyna się zmuszać do niego, powiedziałam, że ma prawo płakać i oczywiście zaczekam aż się wybeczy ale swojego zdania nie zmienię.
Nigdy nie ulegałam tego typu próbie nacisku i przy 2 nieudanych takich wymuszeniach nigdy więcej taka sytuacja się nie powtórzyła. Moje dzieci potem patrzyły ze zdziwieniem na inne turlające się po podłodze w sklepie. Nigdy nie miałam obawy przed wejściem do działu zabawek w sklepie. Konsekwencja daj efekty ale jeśli choć raz się ulegnie takiemu wymuszeniu kolejny raz "atak" jest silniejszy ...moja siostra tak właśnie ulegała.

ps moje dzieci mają teraz 17 i 11 lat i tego problemu nigdy u nas nie było. Polecam również książkę "dyscyplina pozytywna"

--------------------
Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczeniem
pirania
sob, 10 paź 2009 - 12:30
CYTAT(aluc @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:45) *
a co to jest, na Boga, kumplowanie się z dziećmi? wspólne chodzenie na dyskoteki i wspólne rwanie facetów/panienek? mówienie do rodziców po imieniu? normalne funkcjonowanie w rodzinie, ino bez okazywania uniżonego szacunku starszym na każdym kroku? wychowywanie dzieci bez wzbudzania w nich lęku, nagminnie mylonego z autorytetem?

co to jest służenie dziecku? podsuwanie wszystkiego pod nos? podporządkowywanie swojego trybu zycia potrzebom dziecka? czy może branie strony dziecka w każdym sporze? a może dawanie zawsze wiary w to, co dziecko mówi?

co to jest należyty szacunek?

za moich czasów, jak się dostało pałę, to się mówiło matce, że ta bura suka się na mnie uwzięła, a matka odpowiadała, że było się uczyć - no ale ja miałam etap mówienia do matki po imieniu, bez należytego szacunku icon_wink.gif

a zawodzenie "o tempora, o mores!" też nie ma lat dziesięciu, stu czy dwustu - we wszystkich epokach starsi ubolewali nad zepsuciem młodzieży, nasze dzieci też będą, widać takie jęki są wpisane w tetryczenie, razem z wypadaniem zębów, łysieniem i osteoporozą



dokladnie z tymi jekami nad wychowaniem mlodziezy icon_smile.gif

Ale Kasiu podajesz przyklady z wlasnej mlodosci, czyli doswiadczenia poprzedniego pokolenia. Podajesz obserwacje dzieci z mlodszego pokolenia- czyli to niejest kwestia nowych czy starych metod wychowawczych tylko podejscia poszczegolnych osob.

Mysle ze szacunek to jest duzo bardziej skomplikowana sprawa niz tylko za duzo kumplowanie. W moim domu rodzinnym to ja mowie do taty w trzeciej osobie "prosze taty" do mamy mamo. Zawsze bylam uczona bardzo standardowego miejsca w stadzie dziecka- czyli na koncu icon_smile.gif Odebralam mozna powiedziec tradycyjne szlacheckie wychowanie. A jednak- nie szanuje mojego taty, chocaz nigdy nie byl mi kumplem, a inne slowa niz "prosze taty" nie przechodza mi przez gardlo. Mojej mamie bardziej wspolczuje niz ja szanuje chociaz tutaj jeszcze cos sie ma szanse odbudowac.

Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje i wtedy byl taki obyczaj na wakacjach ze dorosli z dziecmi byly na ty. I on nadal jest dla mnie Markiem i jest jednym z wiekszych jajcarzy jakich poznalam, a jednoczesnie jest gorzen bardzo wieliego szacunku. Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje- niezaleznie od tego jak sie do mnie zwraca- szanuje mnie jako czlowieka.

I tym staram sie kierowac w wycjowaniu dzieci- staram sie trzymac wlasnych zasad jednoczesnie starajac sie zobaczyc rzeczywistosc oczami moich dzieci.

CIESZY mnie to ze moje dzieci po lekcji pisza do mnie ze lzami w oczach SMSa "dpstalam pale". I serio- w wielu przypadkach ta pala mi zwisa. W wielu przypadkach zwisa mi 6 a jak Trzecia dostanie 4 z matematyki to ciesze sie razem z nia, bo wiem ze to dla niej trudnosc. Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny.

Przerabiam to teraz z przedszkolem najmlodszego. Skoro w przedszkolu sobie z nim nie radza, a ja sobie radze- to ja moge pomic- zabrac go na zajecia, dopilnowac pewnych rzeczy, ale jesli rozmawiam z dyra i wychowawczynia po raz 10 i widze ze owszem ja robie ale przedszkole jako takie nie robi nic- zadnych szkolen, zadnych swiezych pomyslow, niech pani cos zrobi. I dlaczego ja mam niby narazic swoj autorytet twierdzac ze panie sa OK? Jak moj syn widzi ze nie sa i ja widze ze nie sa. I czuje sie niesprawiedliwie traktowany?

nie jestem matka kumpela- ale tez nie ma ku temu ani powodow ani potrzeb. Ale jestem matka dosc wyluzowana, bardzo jasno kreslam granice czego oczekuje a w inych sprawach zostawiam dzieciom dosyc duzo swobody. I jak ogladam TV to nie zrobie kakao bo nie chce mi sie ruszac- ale jak jestem w kuchni to robie herbatki i kakao i donosze do lapek. I moje dzieci- o dziwo- robia to samo icon_smile.gif
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post sob, 10 paź 2009 - 12:30
Post #55

CYTAT(aluc @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:45) *
a co to jest, na Boga, kumplowanie się z dziećmi? wspólne chodzenie na dyskoteki i wspólne rwanie facetów/panienek? mówienie do rodziców po imieniu? normalne funkcjonowanie w rodzinie, ino bez okazywania uniżonego szacunku starszym na każdym kroku? wychowywanie dzieci bez wzbudzania w nich lęku, nagminnie mylonego z autorytetem?

co to jest służenie dziecku? podsuwanie wszystkiego pod nos? podporządkowywanie swojego trybu zycia potrzebom dziecka? czy może branie strony dziecka w każdym sporze? a może dawanie zawsze wiary w to, co dziecko mówi?

co to jest należyty szacunek?

za moich czasów, jak się dostało pałę, to się mówiło matce, że ta bura suka się na mnie uwzięła, a matka odpowiadała, że było się uczyć - no ale ja miałam etap mówienia do matki po imieniu, bez należytego szacunku icon_wink.gif

a zawodzenie "o tempora, o mores!" też nie ma lat dziesięciu, stu czy dwustu - we wszystkich epokach starsi ubolewali nad zepsuciem młodzieży, nasze dzieci też będą, widać takie jęki są wpisane w tetryczenie, razem z wypadaniem zębów, łysieniem i osteoporozą



dokladnie z tymi jekami nad wychowaniem mlodziezy icon_smile.gif

Ale Kasiu podajesz przyklady z wlasnej mlodosci, czyli doswiadczenia poprzedniego pokolenia. Podajesz obserwacje dzieci z mlodszego pokolenia- czyli to niejest kwestia nowych czy starych metod wychowawczych tylko podejscia poszczegolnych osob.

Mysle ze szacunek to jest duzo bardziej skomplikowana sprawa niz tylko za duzo kumplowanie. W moim domu rodzinnym to ja mowie do taty w trzeciej osobie "prosze taty" do mamy mamo. Zawsze bylam uczona bardzo standardowego miejsca w stadzie dziecka- czyli na koncu icon_smile.gif Odebralam mozna powiedziec tradycyjne szlacheckie wychowanie. A jednak- nie szanuje mojego taty, chocaz nigdy nie byl mi kumplem, a inne slowa niz "prosze taty" nie przechodza mi przez gardlo. Mojej mamie bardziej wspolczuje niz ja szanuje chociaz tutaj jeszcze cos sie ma szanse odbudowac.

Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje i wtedy byl taki obyczaj na wakacjach ze dorosli z dziecmi byly na ty. I on nadal jest dla mnie Markiem i jest jednym z wiekszych jajcarzy jakich poznalam, a jednoczesnie jest gorzen bardzo wieliego szacunku. Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje- niezaleznie od tego jak sie do mnie zwraca- szanuje mnie jako czlowieka.

I tym staram sie kierowac w wycjowaniu dzieci- staram sie trzymac wlasnych zasad jednoczesnie starajac sie zobaczyc rzeczywistosc oczami moich dzieci.

CIESZY mnie to ze moje dzieci po lekcji pisza do mnie ze lzami w oczach SMSa "dpstalam pale". I serio- w wielu przypadkach ta pala mi zwisa. W wielu przypadkach zwisa mi 6 a jak Trzecia dostanie 4 z matematyki to ciesze sie razem z nia, bo wiem ze to dla niej trudnosc. Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny.

Przerabiam to teraz z przedszkolem najmlodszego. Skoro w przedszkolu sobie z nim nie radza, a ja sobie radze- to ja moge pomic- zabrac go na zajecia, dopilnowac pewnych rzeczy, ale jesli rozmawiam z dyra i wychowawczynia po raz 10 i widze ze owszem ja robie ale przedszkole jako takie nie robi nic- zadnych szkolen, zadnych swiezych pomyslow, niech pani cos zrobi. I dlaczego ja mam niby narazic swoj autorytet twierdzac ze panie sa OK? Jak moj syn widzi ze nie sa i ja widze ze nie sa. I czuje sie niesprawiedliwie traktowany?

nie jestem matka kumpela- ale tez nie ma ku temu ani powodow ani potrzeb. Ale jestem matka dosc wyluzowana, bardzo jasno kreslam granice czego oczekuje a w inych sprawach zostawiam dzieciom dosyc duzo swobody. I jak ogladam TV to nie zrobie kakao bo nie chce mi sie ruszac- ale jak jestem w kuchni to robie herbatki i kakao i donosze do lapek. I moje dzieci- o dziwo- robia to samo icon_smile.gif

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

pirania
sob, 10 paź 2009 - 12:34
CYTAT
Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało.


a co zrobili oni?
nie sztuka jest nie przezyc nigdy czegos takiego- sztuka jest wyjsc z tego z twarza. Dzieci testuja granice- czasami napierajac lekko a czasami walac z grubej rury- to potrzebne i im i nam- rodzicom. I dzieci tak robia i majac 3 latka i wyjac u cukierka i majac 17 i walczac o wakacje pod namiotem bez rodzicow czy kino czy impreze, czy te boskie buty. I szuka polega na tym by sytuacje z cukierkiem rozegrac tak by w wieku lat 17 nie miec nadal 3 latka w domu.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post sob, 10 paź 2009 - 12:34
Post #56

CYTAT
Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało.


a co zrobili oni?
nie sztuka jest nie przezyc nigdy czegos takiego- sztuka jest wyjsc z tego z twarza. Dzieci testuja granice- czasami napierajac lekko a czasami walac z grubej rury- to potrzebne i im i nam- rodzicom. I dzieci tak robia i majac 3 latka i wyjac u cukierka i majac 17 i walczac o wakacje pod namiotem bez rodzicow czy kino czy impreze, czy te boskie buty. I szuka polega na tym by sytuacje z cukierkiem rozegrac tak by w wieku lat 17 nie miec nadal 3 latka w domu.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 12:46
Piranio.

Nie wiem, co zrobili Ci rodzice, bo już wyszliśmy ze sklepu. icon_smile.gif

"czyli to niejest kwestia nowych czy starych metod wychowawczych tylko podejscia poszczegolnych osob."
Myślę, że jest to kwestia i jednego i drugiego naraz.


"Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje"
Myślę, że nie da się porównywać szacunku na linii dziecko - rodzic do szacunku dziecko - obca osoba. Rodzice to przecież szczególna dwójka osób dla każdego dziecka.

"Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje"
Owszem, jesli mamy do czynienia z dwiema dorosłymi osobami. Ale szacunku u dwuletniego dziecka chyba na samym takim założeniu nie da się zbudować.

"Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny."
Ja rónież tak myślę. Ale nie będę bronić dziecka i wymyślać na nauczyciela, jeśli moje dziecko dostanie pałę, bo nie odrobi zadania.

"I jak ogladam TV to nie zrobie kakao bo nie chce mi sie ruszac- ale jak jestem w kuchni to robie herbatki i kakao i donosze do lapek."
To podejście akurat uważam za bardzo dojrzałe i rozsądne. I też bym kiedyś chciała je stosować. icon_smile.gif

Ten post edytował kasiaaaaa sob, 10 paź 2009 - 12:47
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 12:46
Post #57

Piranio.

Nie wiem, co zrobili Ci rodzice, bo już wyszliśmy ze sklepu. icon_smile.gif

"czyli to niejest kwestia nowych czy starych metod wychowawczych tylko podejscia poszczegolnych osob."
Myślę, że jest to kwestia i jednego i drugiego naraz.


"Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje"
Myślę, że nie da się porównywać szacunku na linii dziecko - rodzic do szacunku dziecko - obca osoba. Rodzice to przecież szczególna dwójka osób dla każdego dziecka.

"Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje"
Owszem, jesli mamy do czynienia z dwiema dorosłymi osobami. Ale szacunku u dwuletniego dziecka chyba na samym takim założeniu nie da się zbudować.

"Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny."
Ja rónież tak myślę. Ale nie będę bronić dziecka i wymyślać na nauczyciela, jeśli moje dziecko dostanie pałę, bo nie odrobi zadania.

"I jak ogladam TV to nie zrobie kakao bo nie chce mi sie ruszac- ale jak jestem w kuchni to robie herbatki i kakao i donosze do lapek."
To podejście akurat uważam za bardzo dojrzałe i rozsądne. I też bym kiedyś chciała je stosować. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
ulla
sob, 10 paź 2009 - 13:17
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:46) *
"Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje"
Myślę, że nie da się porównywać szacunku na linii dziecko - rodzic do szacunku dziecko - obca osoba. Rodzice to przecież szczególna dwójka osób dla każdego dziecka.

"Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje"
Owszem, jesli mamy do czynienia z dwiema dorosłymi osobami. Ale szacunku u dwuletniego dziecka chyba na samym takim założeniu nie da się zbudować.


Myślę, że się mylisz. Szacunek pozostaje szacunkiem niezależnie od tego w stosunku do kogo występuje.

Osiągnięciem (lub jak ktoś się uprze "wymysłem") współczesnej pedagokiki jest założenie, że dziecko też zasługuje na bezwzględny szacunek. I tym może różnić się niegdysiejsze podejście do wychowywania, kiedy za naturalne uważano, że dzieci mają/muszą szanować rodziców, bez wnikania w relacje rodzic-dziecko czyli szacunek rodziców do dzieci.

I właśnie u małych dzieci się to buduje, bo małe dziecko z założenia nie będzie Cię szanować, bo nie wie co to jest.

I sądzę, że zawsze byli tacy, którzy dziecko szanowali, przy tym stawiali granice, wychowywali mądrze itp. I tacy, dla których pojecię "szacunek" było takim wytrychem i każdą próbę indywidualizowania się dziecka, czy walki o własne granice ucinali przez odwołanie do IV przykazania, nie widząc, nie wiedząc, nie czując, że szacunek buduje się na wzajemności.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 13:17
Post #58

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:46) *
"Szanuje szefa mojej mamy, z ktorym 10 lat temu spedzilam wakacje"
Myślę, że nie da się porównywać szacunku na linii dziecko - rodzic do szacunku dziecko - obca osoba. Rodzice to przecież szczególna dwójka osób dla każdego dziecka.

"Szacunek buduje sie moim zdaniem glownie na tym ze czujemy ze ten czlowiek tez mnie szanuje"
Owszem, jesli mamy do czynienia z dwiema dorosłymi osobami. Ale szacunku u dwuletniego dziecka chyba na samym takim założeniu nie da się zbudować.


Myślę, że się mylisz. Szacunek pozostaje szacunkiem niezależnie od tego w stosunku do kogo występuje.

Osiągnięciem (lub jak ktoś się uprze "wymysłem") współczesnej pedagokiki jest założenie, że dziecko też zasługuje na bezwzględny szacunek. I tym może różnić się niegdysiejsze podejście do wychowywania, kiedy za naturalne uważano, że dzieci mają/muszą szanować rodziców, bez wnikania w relacje rodzic-dziecko czyli szacunek rodziców do dzieci.

I właśnie u małych dzieci się to buduje, bo małe dziecko z założenia nie będzie Cię szanować, bo nie wie co to jest.

I sądzę, że zawsze byli tacy, którzy dziecko szanowali, przy tym stawiali granice, wychowywali mądrze itp. I tacy, dla których pojecię "szacunek" było takim wytrychem i każdą próbę indywidualizowania się dziecka, czy walki o własne granice ucinali przez odwołanie do IV przykazania, nie widząc, nie wiedząc, nie czując, że szacunek buduje się na wzajemności.


--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
Gosia z edziecka
sob, 10 paź 2009 - 13:31
To jest bardzo ważne, co Pirania napisała:
Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny.

Kasiaaaa, dzieci tak mają że wrzeszczą. Niekonsekwencja rodziców ma wpływ na zwiekszenie ilości ryków, to fakt. Ale moze być trez i tak, ze nawet superkonsekwentny rodzic będzie borykał się z dzieckiem rzucającym sie na podłogę - bo dzieci różne są.

Gosia z edziecka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 8,811
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 22:22
Skąd: .
Nr użytkownika: 366




post sob, 10 paź 2009 - 13:31
Post #59

To jest bardzo ważne, co Pirania napisała:
Jesli nauczycielka daje bezsensowne prace domowe, dlugie i niezrozumiale, to nie waham sie stanac w obronie dziecka. jesli szkola tworzy bzdurne przepisy- ja nie bede chronila autorytetu glupcow narazajac swoj wlasny.

Kasiaaaa, dzieci tak mają że wrzeszczą. Niekonsekwencja rodziców ma wpływ na zwiekszenie ilości ryków, to fakt. Ale moze być trez i tak, ze nawet superkonsekwentny rodzic będzie borykał się z dzieckiem rzucającym sie na podłogę - bo dzieci różne są.

tyczka
sob, 10 paź 2009 - 13:38
Bardzo po drodze mi z monilką i- ostatnimi postami piranii.
Dokłądanie-Kasiuuuuu, wzięłam udział w dyskusji dla nakreślenia swoejej oceny. Piszesz,żeby nie oceniać książki po wstępie. A co to właściwie ma do zadanego przez Ciebie pytania?

Czy "inni"rodzice byli kiedyś i dziś? Figa z makiem, przykład mojej mamy już przytoczyłam, to tera zpodam przykład odwrotny.
W rodzinie- pani,przedszkolanka, osoba całkowicie autorytarna, nie znosząca słowa sprzeciwu,pani dooobrze po 60-tce. Wychowała swoej dzieci tak,że mają być posłuszne jak trusie- i NIE mają prawa nawet głosu- a co dopiero sprzeciwu.
Zatem jej córka,baba lat 35, stara panna- poszła na takie studia, jakie chciała mama,nie umie zrobić obiadu, bieliznę pierze jej mama, utrzymuje ją mama. Nie pracuje, mieszka,żyje z mamą.
I TO jest patologia, tyle,że w drugą stronę.

I co ma do powiedzenia Twój autor na temat? Że pani,niemal 40 lat temu, tak wychowała sobie córeczkę? I nie jest jedynaczką-ale syn rónież z matką nie umie rozmawiać normalnie.Że wyręcza ją we WSZYSTKIM, że nie ma życia?
Ależ to idealnie pasuje do Twojego "bezstresowego" wychowania, niemal pół wieku temu..Ekhem..

Zatem nie metody wychowawcze się zmieniły, a ludzie są różni i każdy wychowywał swoje dzieci, tak, jak umiał.Wydaje mi się,że zrozumiesz pewne rzeczy, kiedy Twoja cóka wyjdzie już z ziwku niemowkęcego, a zauważysz dopiero, że dziecko jest indywidualną istotą, z wrodzonymi cechami charakteru, predyspozycjami etc. a NIE ROBOTEM, który zaprogramujesz, jak zechcesz lub chcą tego arcymądre poradniki !!!
tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post sob, 10 paź 2009 - 13:38
Post #60

Bardzo po drodze mi z monilką i- ostatnimi postami piranii.
Dokłądanie-Kasiuuuuu, wzięłam udział w dyskusji dla nakreślenia swoejej oceny. Piszesz,żeby nie oceniać książki po wstępie. A co to właściwie ma do zadanego przez Ciebie pytania?

Czy "inni"rodzice byli kiedyś i dziś? Figa z makiem, przykład mojej mamy już przytoczyłam, to tera zpodam przykład odwrotny.
W rodzinie- pani,przedszkolanka, osoba całkowicie autorytarna, nie znosząca słowa sprzeciwu,pani dooobrze po 60-tce. Wychowała swoej dzieci tak,że mają być posłuszne jak trusie- i NIE mają prawa nawet głosu- a co dopiero sprzeciwu.
Zatem jej córka,baba lat 35, stara panna- poszła na takie studia, jakie chciała mama,nie umie zrobić obiadu, bieliznę pierze jej mama, utrzymuje ją mama. Nie pracuje, mieszka,żyje z mamą.
I TO jest patologia, tyle,że w drugą stronę.

I co ma do powiedzenia Twój autor na temat? Że pani,niemal 40 lat temu, tak wychowała sobie córeczkę? I nie jest jedynaczką-ale syn rónież z matką nie umie rozmawiać normalnie.Że wyręcza ją we WSZYSTKIM, że nie ma życia?
Ależ to idealnie pasuje do Twojego "bezstresowego" wychowania, niemal pół wieku temu..Ekhem..

Zatem nie metody wychowawcze się zmieniły, a ludzie są różni i każdy wychowywał swoje dzieci, tak, jak umiał.Wydaje mi się,że zrozumiesz pewne rzeczy, kiedy Twoja cóka wyjdzie już z ziwku niemowkęcego, a zauważysz dopiero, że dziecko jest indywidualną istotą, z wrodzonymi cechami charakteru, predyspozycjami etc. a NIE ROBOTEM, który zaprogramujesz, jak zechcesz lub chcą tego arcymądre poradniki !!!


--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
Agnieszka AZJ
sob, 10 paź 2009 - 14:04
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:45) *
Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie


No akurat z tego artukułu, to wynika wyraźnie, że pojecie "wychowanie bezstresowe" jest workiem, do ktorego pcha sie bardzo rózne pojęcia i systemy wychowawcze.

Agnieszka AZJ


Grupa: Administratorzy
Postów: 12,842
Dołączył: śro, 21 sty 04 - 17:47
Skąd: Warszawa
Nr użytkownika: 1,355

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 14:04
Post #61

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:45) *
Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie


No akurat z tego artukułu, to wynika wyraźnie, że pojecie "wychowanie bezstresowe" jest workiem, do ktorego pcha sie bardzo rózne pojęcia i systemy wychowawcze.



--------------------
Agnieszka, mama Ani (04.1993), Zosi (06.1996) i Julki (01.2000)
MAŁY POKÓJ Z KSIĄŻKAMI czyli o dobrych książkach dla dzieci nie tylko dla dzieci

A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty - to, co wyrośnie - zbieraj.
A ty czcij - co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.

I pamiętaj - że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie - a nikt ci nie skłamie.

(J. Kaczmarski)
pirania
sob, 10 paź 2009 - 14:51
bezstresowe wychowanie to dla mnie taki termin ukuty przez ludkow o ciasnym umysle nie wierzacych aby mozna bylo wychowac porzadnego czlowieka nie zamieniajac go przed tym w szmate, a traktujac go z szacunkiem. Superniania wchodzi do rodzin gdzie dzieci po prostu nie sa wychowywane- a nie tam gdzie sa wychowywane bezstresowo.
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post sob, 10 paź 2009 - 14:51
Post #62

bezstresowe wychowanie to dla mnie taki termin ukuty przez ludkow o ciasnym umysle nie wierzacych aby mozna bylo wychowac porzadnego czlowieka nie zamieniajac go przed tym w szmate, a traktujac go z szacunkiem. Superniania wchodzi do rodzin gdzie dzieci po prostu nie sa wychowywane- a nie tam gdzie sa wychowywane bezstresowo.

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 16:20
Tyczko!
"W rodzinie- pani,przedszkolanka, osoba całkowicie autorytarna, nie znosząca słowa sprzeciwu,pani dooobrze po 60-tce. Wychowała swoej dzieci tak,że mają być posłuszne jak trusie- i NIE mają prawa nawet głosu- a co dopiero sprzeciwu.
Zatem jej córka,baba lat 35, stara panna- poszła na takie studia, jakie chciała mama,nie umie zrobić obiadu, bieliznę pierze jej mama, utrzymuje ją mama. Nie pracuje, mieszka,żyje z mamą.
I TO jest patologia, tyle,że w drugą stronę.
I co ma do powiedzenia Twój autor na temat?"


A ma do powiedzenia bardzo mądre i fajne rzeczy - jak wychować dziecko, żeby było odwrotnością tego przykładu. Ma na to kilka fajnych sposobów. Jak będe miała dłuższą chwilkę, to pogrzebie w którym to rozdziale i chętnie Ci napisze. icon_smile.gif

"Ależ to idealnie pasuje do Twojego "bezstresowego" wychowania"
A co to jest "moje bezstresowe wychowywanie"? icon_eek.gif

"zrozumiesz pewne rzeczy, kiedy Twoja cóka wyjdzie już z ziwku niemowkęcego, a zauważysz dopiero, że dziecko jest indywidualną istotą, z wrodzonymi cechami charakteru, predyspozycjami"
Takie rzeczy widzę już - kiedy ja mam ją ochotę przytulić, ale ona nie chce, bo w danym momencie woli się bawić, kiedy do spania układam ją na poduszce, a ona za każdym razem się z niej przesuwa, bo woli spać bez, kiedy zakładam jej kapcie, a ona je ściaga, bo nie ma ochoty ich nosić. Wiem, że to nic w porównaniu z problemami, kiedy ma się nastoletnie dzieci, ale taka jest kolej rzeczy. Wszystko przejdę w swoim czasie. icon_smile.gif

NIE ROBOTEM, który zaprogramujesz, jak zechcesz lub chcą tego arcymądre poradniki !!!
Po piersze nie zarzucaj mi proszę, że próbuję z dziecka zrobić robota, bo od tego jestem daleka. Po drugie co do "arcymądrego podręcznika" - zaznaczam, że napisany jest w postaci pytania rodziców z życia wziętego i odpowiedzi autora. Autro absolutnie niczego nie narzuca, poprostu podpowiada, w jaki sposób można próbować rozwiązać problem.

Ten post edytował kasiaaaaa sob, 10 paź 2009 - 16:20
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 16:20
Post #63

Tyczko!
"W rodzinie- pani,przedszkolanka, osoba całkowicie autorytarna, nie znosząca słowa sprzeciwu,pani dooobrze po 60-tce. Wychowała swoej dzieci tak,że mają być posłuszne jak trusie- i NIE mają prawa nawet głosu- a co dopiero sprzeciwu.
Zatem jej córka,baba lat 35, stara panna- poszła na takie studia, jakie chciała mama,nie umie zrobić obiadu, bieliznę pierze jej mama, utrzymuje ją mama. Nie pracuje, mieszka,żyje z mamą.
I TO jest patologia, tyle,że w drugą stronę.
I co ma do powiedzenia Twój autor na temat?"


A ma do powiedzenia bardzo mądre i fajne rzeczy - jak wychować dziecko, żeby było odwrotnością tego przykładu. Ma na to kilka fajnych sposobów. Jak będe miała dłuższą chwilkę, to pogrzebie w którym to rozdziale i chętnie Ci napisze. icon_smile.gif

"Ależ to idealnie pasuje do Twojego "bezstresowego" wychowania"
A co to jest "moje bezstresowe wychowywanie"? icon_eek.gif

"zrozumiesz pewne rzeczy, kiedy Twoja cóka wyjdzie już z ziwku niemowkęcego, a zauważysz dopiero, że dziecko jest indywidualną istotą, z wrodzonymi cechami charakteru, predyspozycjami"
Takie rzeczy widzę już - kiedy ja mam ją ochotę przytulić, ale ona nie chce, bo w danym momencie woli się bawić, kiedy do spania układam ją na poduszce, a ona za każdym razem się z niej przesuwa, bo woli spać bez, kiedy zakładam jej kapcie, a ona je ściaga, bo nie ma ochoty ich nosić. Wiem, że to nic w porównaniu z problemami, kiedy ma się nastoletnie dzieci, ale taka jest kolej rzeczy. Wszystko przejdę w swoim czasie. icon_smile.gif

NIE ROBOTEM, który zaprogramujesz, jak zechcesz lub chcą tego arcymądre poradniki !!!
Po piersze nie zarzucaj mi proszę, że próbuję z dziecka zrobić robota, bo od tego jestem daleka. Po drugie co do "arcymądrego podręcznika" - zaznaczam, że napisany jest w postaci pytania rodziców z życia wziętego i odpowiedzi autora. Autro absolutnie niczego nie narzuca, poprostu podpowiada, w jaki sposób można próbować rozwiązać problem.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 16:28
CYTAT(Agnieszka AZJ @ Sat, 10 Oct 2009 - 15:04) *
No akurat z tego artukułu, to wynika wyraźnie, że pojecie "wychowanie bezstresowe" jest workiem, do ktorego pcha sie bardzo rózne pojęcia i systemy wychowawcze.

Ale to wszystko ma chyba wspólny mianownik: dziecko na piedestale, ze wszystkimi swoimi potrzebami i zachciankami, tolerancja bez granic, itp. Każdy ma swoją opinię, ale dla mnie takie wychowanie prowadzi do nikąd. Jakkolwiek by było nazwane.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 16:28
Post #64

CYTAT(Agnieszka AZJ @ Sat, 10 Oct 2009 - 15:04) *
No akurat z tego artukułu, to wynika wyraźnie, że pojecie "wychowanie bezstresowe" jest workiem, do ktorego pcha sie bardzo rózne pojęcia i systemy wychowawcze.

Ale to wszystko ma chyba wspólny mianownik: dziecko na piedestale, ze wszystkimi swoimi potrzebami i zachciankami, tolerancja bez granic, itp. Każdy ma swoją opinię, ale dla mnie takie wychowanie prowadzi do nikąd. Jakkolwiek by było nazwane.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Artola
sob, 10 paź 2009 - 17:14
Zgadzam się. Widzę przykłady dzieci bezstresowo wychowywanych, które teraz są już dorosłe. 29.gif
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 17:14
Post #65

Zgadzam się. Widzę przykłady dzieci bezstresowo wychowywanych, które teraz są już dorosłe. 29.gif

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
Fasola
sob, 10 paź 2009 - 17:33
CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:09) *
Po drugie: nie o te tezy Ci chodzi? A mi Fasolko właśnie o te tezy chodzi w założonym przeze mnie temacie. icon_smile.gif
Ze sporą częścią Twoich poglądów się zgadzam, ale "poszłaś" nie w ten temat. icon_smile.gif Mimo to dzięki za opinię. icon_smile.gif

Mój nick brzmi: Fasola.
Poszłaś nie w ten temat - w moim odczuciu niemiłe sformułowanie.

F.
Fasola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 642
Dołączył: śro, 15 wrz 04 - 10:46
Nr użytkownika: 2,097




post sob, 10 paź 2009 - 17:33
Post #66

CYTAT(kasiaaaaa @ Fri, 09 Oct 2009 - 17:09) *
Po drugie: nie o te tezy Ci chodzi? A mi Fasolko właśnie o te tezy chodzi w założonym przeze mnie temacie. icon_smile.gif
Ze sporą częścią Twoich poglądów się zgadzam, ale "poszłaś" nie w ten temat. icon_smile.gif Mimo to dzięki za opinię. icon_smile.gif

Mój nick brzmi: Fasola.
Poszłaś nie w ten temat - w moim odczuciu niemiłe sformułowanie.

F.

--------------------
Dziecka dwa
milutka
sob, 10 paź 2009 - 17:46
Moja szwagierka wychowywała córkę "bezstresowo"do niedawna jeszcze, teraz okazuje się, że ma już dość i córka dostaje nawet w tyłek i krzyczą na małą.


Wcześniej żadnych klapsów(ale to przecież dobrze, dzieci nie wolno bić, ja na przykład nigdy w życiu nie dostałam od rodziców) oraz nie wolno było podnosić nawet głosu na małą ani żadnych zakazów, co chciała miała, mała chciała galaretkę, mama do sklepu biegła, daje tą galaretkę a mała nie chce, bo teraz chce colę, mama co robi, biegnie do sklepu po tą colę.

A tak jeszcze coś opowiem o pewnej sytuacji, którą widziała moja znajoma w autobusie.


Siedziała po drugiej stronie autobusu kobieta i na wprost niej jej kilkuletnie dziecko, podchodzi staruszka i pyta się czy może ta pani wziąć dziecko na kolana ona sobie usiądzie.
Kobieta wzięła dziecko, staruszka usiadła, a dziecko zaczęło machać nogami i kopać staruszkę, która poprosiła matkę aby uspokoiła dziecko, matka nic, dziecko dalej kopie, staruszka znów prosi o uspokojenie dziecka, gdy to nie poskutkowało staruszka krzyknęła do tego dziecka aby przestał ją kopać, a matka na to:"no wie pani co, moje dziecko jest bezstresowo wychowywane i nie wolno na nie krzyczeć"
Obok stał pankowiec i przyglądał się całej sytuacji, gdy autobus zatrzymał się na przystanku, pankowiec wyciągnął gumę z buzi i przykleił kobiecie na czoło i powiedział: "ja też byłem wychowywany bezstresowo" i wyszedł, ale przedtem dostał brawa od ludzi z autobusu.
I to jest przykład jak wygląda "bezstresowe wychowywanie."
milutka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 9,082
Dołączył: pią, 23 maj 08 - 01:32
Skąd: lubuskie
Nr użytkownika: 19,969




post sob, 10 paź 2009 - 17:46
Post #67

Moja szwagierka wychowywała córkę "bezstresowo"do niedawna jeszcze, teraz okazuje się, że ma już dość i córka dostaje nawet w tyłek i krzyczą na małą.


Wcześniej żadnych klapsów(ale to przecież dobrze, dzieci nie wolno bić, ja na przykład nigdy w życiu nie dostałam od rodziców) oraz nie wolno było podnosić nawet głosu na małą ani żadnych zakazów, co chciała miała, mała chciała galaretkę, mama do sklepu biegła, daje tą galaretkę a mała nie chce, bo teraz chce colę, mama co robi, biegnie do sklepu po tą colę.

A tak jeszcze coś opowiem o pewnej sytuacji, którą widziała moja znajoma w autobusie.


Siedziała po drugiej stronie autobusu kobieta i na wprost niej jej kilkuletnie dziecko, podchodzi staruszka i pyta się czy może ta pani wziąć dziecko na kolana ona sobie usiądzie.
Kobieta wzięła dziecko, staruszka usiadła, a dziecko zaczęło machać nogami i kopać staruszkę, która poprosiła matkę aby uspokoiła dziecko, matka nic, dziecko dalej kopie, staruszka znów prosi o uspokojenie dziecka, gdy to nie poskutkowało staruszka krzyknęła do tego dziecka aby przestał ją kopać, a matka na to:"no wie pani co, moje dziecko jest bezstresowo wychowywane i nie wolno na nie krzyczeć"
Obok stał pankowiec i przyglądał się całej sytuacji, gdy autobus zatrzymał się na przystanku, pankowiec wyciągnął gumę z buzi i przykleił kobiecie na czoło i powiedział: "ja też byłem wychowywany bezstresowo" i wyszedł, ale przedtem dostał brawa od ludzi z autobusu.
I to jest przykład jak wygląda "bezstresowe wychowywanie."

--------------------
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 17:47
CYTAT(Fasola @ Sat, 10 Oct 2009 - 18:33) *
Poszłaś nie w ten temat - w moim odczuciu niemiłe sformułowanie.

Przepraszam, nie takie było moje zamierzenie.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 17:47
Post #68

CYTAT(Fasola @ Sat, 10 Oct 2009 - 18:33) *
Poszłaś nie w ten temat - w moim odczuciu niemiłe sformułowanie.

Przepraszam, nie takie było moje zamierzenie.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 18:09
Milutka zwróicłaś uwagę na bardzo ważną rzecz - klapsy. Nic chyba nie wywołuje tylu kontrowersji. Tylko zaznaczam, że mam na myśli KLAPSY, a nie regularne bicie i znęcanie się nad dzieckiem. (A przykład z autobusu jest kapitalny icon_smile.gif )

Ja nieraz dostałam od mamy takiego właśnie klapsa. Myślę, że gdybym takich klapsów dostała więcej, może dziś byłabym lepszym człowiekiem, niż jestem. Choć z drugiej strony, kiedy coś przeskrobałam, to czasem wolałam dostać lanie, niż wysłuchać kazania mojego taty. Bo po klapsie tyłek bolał parę minut, ale po słowach taty miało się kaca morlanego kilka dni.
Tylko zaznaczam - nie twierdzę, że klapsy to jedyny sposób na wyegzekwowanie posłuszeństwa dziecka.
Dla mnie totalnym absurdem są pomysły, że za klapsa dziecko może oskarżyć rodziców w świetle prawa.
Ale jak 15letni syn wróci do do domu pijany i na pretensje ojca podniesie na niego rękę, albo urządzi pyskówkę w stylu "stary, nie wtrącaj się" (znam osobiście taki przykład), to do kogo ten ojciec ma się zgłosić?

Uważam, że posłuszeństwo powinno się egzekwować poprzez wszystkie możliwe inne sposoby, niż klapsy. Ale znam dzieci, na które czasem nie działa nic poza właśnie klepnięciem w tyłek. Mam nadzieję, że nie będę musiała uciekać się do klapsów w wychowaniu dziecka/dzieci, ale nie wiem, czy sama wierzę w to, na co mam nadzieję. 04.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 18:09
Post #69

Milutka zwróicłaś uwagę na bardzo ważną rzecz - klapsy. Nic chyba nie wywołuje tylu kontrowersji. Tylko zaznaczam, że mam na myśli KLAPSY, a nie regularne bicie i znęcanie się nad dzieckiem. (A przykład z autobusu jest kapitalny icon_smile.gif )

Ja nieraz dostałam od mamy takiego właśnie klapsa. Myślę, że gdybym takich klapsów dostała więcej, może dziś byłabym lepszym człowiekiem, niż jestem. Choć z drugiej strony, kiedy coś przeskrobałam, to czasem wolałam dostać lanie, niż wysłuchać kazania mojego taty. Bo po klapsie tyłek bolał parę minut, ale po słowach taty miało się kaca morlanego kilka dni.
Tylko zaznaczam - nie twierdzę, że klapsy to jedyny sposób na wyegzekwowanie posłuszeństwa dziecka.
Dla mnie totalnym absurdem są pomysły, że za klapsa dziecko może oskarżyć rodziców w świetle prawa.
Ale jak 15letni syn wróci do do domu pijany i na pretensje ojca podniesie na niego rękę, albo urządzi pyskówkę w stylu "stary, nie wtrącaj się" (znam osobiście taki przykład), to do kogo ten ojciec ma się zgłosić?

Uważam, że posłuszeństwo powinno się egzekwować poprzez wszystkie możliwe inne sposoby, niż klapsy. Ale znam dzieci, na które czasem nie działa nic poza właśnie klepnięciem w tyłek. Mam nadzieję, że nie będę musiała uciekać się do klapsów w wychowaniu dziecka/dzieci, ale nie wiem, czy sama wierzę w to, na co mam nadzieję. 04.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Inanna
sob, 10 paź 2009 - 18:18
QUOTE(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:09) *
Ale jak 15letni syn wróci do do domu pijany i na pretensje ojca podniesie na niego rękę, albo urządzi pyskówkę w stylu "stary, nie wtrącaj się" (znam osobiście taki przykład), to do kogo ten ojciec ma się zgłosić?


W Kielcach do Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji albo do Stowarzyszenia "Nadzieja Rodzinie"
Inanna


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,551
Dołączył: wto, 12 lut 08 - 16:36
Nr użytkownika: 18,156




post sob, 10 paź 2009 - 18:18
Post #70

QUOTE(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:09) *
Ale jak 15letni syn wróci do do domu pijany i na pretensje ojca podniesie na niego rękę, albo urządzi pyskówkę w stylu "stary, nie wtrącaj się" (znam osobiście taki przykład), to do kogo ten ojciec ma się zgłosić?


W Kielcach do Świętokrzyskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji albo do Stowarzyszenia "Nadzieja Rodzinie"

--------------------



brzózka4
sob, 10 paź 2009 - 18:20
Ale klapsami Kaasiu autorytetu ani respektu, o którym tyle piszesz, nikt sobie raczej nie zyska, co najwyżej strach i niechęć. Ja byłam takim dzieckiem, które dostawało klapsy - czułam się słaba, bezbronna i wsciekła. Rodziców szanuję za wiele rzeczy i mimo klaspów od taty bardzo ich kocham, ale nie przyczyniły się do tego kary fizyczne, których jednak od czasu do czasu doznałam. Te z perspektywy czsu oceniam wyłącznie negatywne, a to, że wyrosłam na człowieka to raczej mimo klaspsów niż dzięki nim. Tacie wiele lat zajęło, by zrozumieć, że źle robił - ale w tym roku ze łzami w oczach mnie za to przeprosił - sam z siebie. A przecież nie katował mnie, tylko dawał klapsy, czasem trochę mocniejsze.
brzózka4


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,217
Dołączył: wto, 15 maj 07 - 11:08
Skąd: Gdańsk
Nr użytkownika: 14,226




post sob, 10 paź 2009 - 18:20
Post #71

Ale klapsami Kaasiu autorytetu ani respektu, o którym tyle piszesz, nikt sobie raczej nie zyska, co najwyżej strach i niechęć. Ja byłam takim dzieckiem, które dostawało klapsy - czułam się słaba, bezbronna i wsciekła. Rodziców szanuję za wiele rzeczy i mimo klaspów od taty bardzo ich kocham, ale nie przyczyniły się do tego kary fizyczne, których jednak od czasu do czasu doznałam. Te z perspektywy czsu oceniam wyłącznie negatywne, a to, że wyrosłam na człowieka to raczej mimo klaspsów niż dzięki nim. Tacie wiele lat zajęło, by zrozumieć, że źle robił - ale w tym roku ze łzami w oczach mnie za to przeprosił - sam z siebie. A przecież nie katował mnie, tylko dawał klapsy, czasem trochę mocniejsze.
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 18:21
Pozwólcie, że wrocę jeszcze do tematu spania dzieci z rodzicami. Oto co myśli na ten temat autor książki:

"Uważam, że dzieci powinny spać we własnych pokojach i we własnych łóżkach, ale odstąpiłbym od tej zasady w pewnych okolicznościach. Na przykład nie ma w tym nic złego, jesli niemowlęta śpią w tym samym pokoju co rodzice, albo jeśli pozwolimy tymczasowo dziecku spać w łóżku rodziców podczas choroby albo kiedy przechodzi ono trudny emocjonalnie okres. Poza tymi wyjątkami uważam, że dzieci powinny zasypiać we własnym łóżku. Pozwala to dziecku zrozumieć, że jest niezależną, samodzielną osobą, posiadającą własną, różną od rodziców tożsamość. Rodzice, którzy sypiają razem, ale bez dziecka budiją i umacniają w nim przekonanie, że związek małżeński stanowi nie tylko pewną całość, ale jest także najważniejszą relacją w obrębie rodziny. Spanie we własnym łóżku wpływa również na rozwój samodzielności. Dzieci takie lepiej znoszą rozstania w innych sytuacjach, np. kiedy zostają z opiekunką czy idą do przedszkola."

Nie wiem jak Wy, ale ja się z tym zgadzam. Nawet stosuję to, odkąd nasza córka jest na świecie. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 18:21
Post #72

Pozwólcie, że wrocę jeszcze do tematu spania dzieci z rodzicami. Oto co myśli na ten temat autor książki:

"Uważam, że dzieci powinny spać we własnych pokojach i we własnych łóżkach, ale odstąpiłbym od tej zasady w pewnych okolicznościach. Na przykład nie ma w tym nic złego, jesli niemowlęta śpią w tym samym pokoju co rodzice, albo jeśli pozwolimy tymczasowo dziecku spać w łóżku rodziców podczas choroby albo kiedy przechodzi ono trudny emocjonalnie okres. Poza tymi wyjątkami uważam, że dzieci powinny zasypiać we własnym łóżku. Pozwala to dziecku zrozumieć, że jest niezależną, samodzielną osobą, posiadającą własną, różną od rodziców tożsamość. Rodzice, którzy sypiają razem, ale bez dziecka budiją i umacniają w nim przekonanie, że związek małżeński stanowi nie tylko pewną całość, ale jest także najważniejszą relacją w obrębie rodziny. Spanie we własnym łóżku wpływa również na rozwój samodzielności. Dzieci takie lepiej znoszą rozstania w innych sytuacjach, np. kiedy zostają z opiekunką czy idą do przedszkola."

Nie wiem jak Wy, ale ja się z tym zgadzam. Nawet stosuję to, odkąd nasza córka jest na świecie. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Ciocia Magda
sob, 10 paź 2009 - 18:22
CYTAT(milutka @ Sat, 10 Oct 2009 - 18:46) *
A tak jeszcze coś opowiem o pewnej sytuacji, którą widziała moja znajoma w autobusie.
Siedziała po drugiej stronie autobusu kobieta i na wprost niej jej kilkuletnie dziecko, podchodzi staruszka i pyta się czy może ta pani wziąć dziecko na kolana ona sobie usiądzie.
Kobieta wzięła dziecko, staruszka usiadła, a dziecko zaczęło machać nogami i kopać staruszkę, która poprosiła matkę aby uspokoiła dziecko, matka nic, dziecko dalej kopie, staruszka znów prosi o uspokojenie dziecka, gdy to nie poskutkowało staruszka krzyknęła do tego dziecka aby przestał ją kopać, a matka na to:"no wie pani co, moje dziecko jest bezstresowo wychowywane i nie wolno na nie krzyczeć"
Obok stał pankowiec i przyglądał się całej sytuacji, gdy autobus zatrzymał się na przystanku, pankowiec wyciągnął gumę z buzi i przykleił kobiecie na czoło i powiedział: "ja też byłem wychowywany bezstresowo" i wyszedł, ale przedtem dostał brawa od ludzi z autobusu.
I to jest przykład jak wygląda "bezstresowe wychowywanie."

To jest kawał z dłuuugą brodą a nie zdarzenie, które widziała Twoja znajoma.

W moim odczuciu (i nie tylko w moim jak przeczytałam) ten autor po prostu tęskni za dawnymi dobrymi czasami - ale nie pisze prawdy ani o tym, jak dzieci były wychowywane kiedyś, ani jak są wychowywane teraz. Może to są prawdy w sferze powiedzmy "deklaratywnej" - tzn. jakie są zalecenia odnośnie wychowywania dziecka, co ludzie uważają, że robią. A w rzeczywistości wydaje mi się, że dzieci bynajmniej nie są stawiane w centrum wszechświata, przynajmniej nie w Polsce. Wydaje mi się, że ze względu na wszechobecny pośpiech i mnóstwo rozpraszaczy i pokus - dzieci bardziej niż kiedykolwiek są zostawiane same sobie emocjonalnie. Bo cały dzień się pracuje a wieczorem fajny serial, albo aerobik, albo kino, albo trzeba jeszcze popracować (bo zlecenia). Nie żyjemy już w rodzinach wielopokoleniowych, więc rzadko kiedy jest ta babcia, dużo rodzeństwa, czy w ogóle ktokolwiek do pogadania. Zresztą teraz nakaz jest taki, że każdy ma prawo do samorealizacji, więc i babcia woli często robić coś innego niż pograć z wnuczkiem w chińczyka.

A że dzieci mają dużo zabawek? Że jeżdżą na super wakacje? Po prostu jesteśmy znacznie bogatsi niż były wcześniejsze pokolenia - nawet jeśli ciągle wydaje się, że tych pieniędzy jest za mało na codzienne potrzeby. Czytałam też, że niby taki postęp w psychologii - a nigdy jeszcze nie było tylu pacjentów u psychoterapeutów, itd. Ale to wcale nie znaczy, że jest z nami gorzej - wręcz przeciwnie, to oznaka naszego postępu. To znaczy, że człowiek zakłada, że powinien być szczęśliwy i tę potrzebę realizuje, czy stara się realizować - nie zgadza się pokornie na to, co go spotyka. Druga sprawa, to wie, gdzie tej pomocy szukać - czyli jest lepiej wyedukowany. I trzecia rzecz - stać go na to, żeby na taki cel, niezwiązany bezpośrednio z codziennym funkcjonowaniem, wydać sporo kasy.
Ciocia Magda


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,811
Dołączył: sob, 05 kwi 03 - 20:54
Skąd: Poznań
Nr użytkownika: 421

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 18:22
Post #73

CYTAT(milutka @ Sat, 10 Oct 2009 - 18:46) *
A tak jeszcze coś opowiem o pewnej sytuacji, którą widziała moja znajoma w autobusie.
Siedziała po drugiej stronie autobusu kobieta i na wprost niej jej kilkuletnie dziecko, podchodzi staruszka i pyta się czy może ta pani wziąć dziecko na kolana ona sobie usiądzie.
Kobieta wzięła dziecko, staruszka usiadła, a dziecko zaczęło machać nogami i kopać staruszkę, która poprosiła matkę aby uspokoiła dziecko, matka nic, dziecko dalej kopie, staruszka znów prosi o uspokojenie dziecka, gdy to nie poskutkowało staruszka krzyknęła do tego dziecka aby przestał ją kopać, a matka na to:"no wie pani co, moje dziecko jest bezstresowo wychowywane i nie wolno na nie krzyczeć"
Obok stał pankowiec i przyglądał się całej sytuacji, gdy autobus zatrzymał się na przystanku, pankowiec wyciągnął gumę z buzi i przykleił kobiecie na czoło i powiedział: "ja też byłem wychowywany bezstresowo" i wyszedł, ale przedtem dostał brawa od ludzi z autobusu.
I to jest przykład jak wygląda "bezstresowe wychowywanie."

To jest kawał z dłuuugą brodą a nie zdarzenie, które widziała Twoja znajoma.

W moim odczuciu (i nie tylko w moim jak przeczytałam) ten autor po prostu tęskni za dawnymi dobrymi czasami - ale nie pisze prawdy ani o tym, jak dzieci były wychowywane kiedyś, ani jak są wychowywane teraz. Może to są prawdy w sferze powiedzmy "deklaratywnej" - tzn. jakie są zalecenia odnośnie wychowywania dziecka, co ludzie uważają, że robią. A w rzeczywistości wydaje mi się, że dzieci bynajmniej nie są stawiane w centrum wszechświata, przynajmniej nie w Polsce. Wydaje mi się, że ze względu na wszechobecny pośpiech i mnóstwo rozpraszaczy i pokus - dzieci bardziej niż kiedykolwiek są zostawiane same sobie emocjonalnie. Bo cały dzień się pracuje a wieczorem fajny serial, albo aerobik, albo kino, albo trzeba jeszcze popracować (bo zlecenia). Nie żyjemy już w rodzinach wielopokoleniowych, więc rzadko kiedy jest ta babcia, dużo rodzeństwa, czy w ogóle ktokolwiek do pogadania. Zresztą teraz nakaz jest taki, że każdy ma prawo do samorealizacji, więc i babcia woli często robić coś innego niż pograć z wnuczkiem w chińczyka.

A że dzieci mają dużo zabawek? Że jeżdżą na super wakacje? Po prostu jesteśmy znacznie bogatsi niż były wcześniejsze pokolenia - nawet jeśli ciągle wydaje się, że tych pieniędzy jest za mało na codzienne potrzeby. Czytałam też, że niby taki postęp w psychologii - a nigdy jeszcze nie było tylu pacjentów u psychoterapeutów, itd. Ale to wcale nie znaczy, że jest z nami gorzej - wręcz przeciwnie, to oznaka naszego postępu. To znaczy, że człowiek zakłada, że powinien być szczęśliwy i tę potrzebę realizuje, czy stara się realizować - nie zgadza się pokornie na to, co go spotyka. Druga sprawa, to wie, gdzie tej pomocy szukać - czyli jest lepiej wyedukowany. I trzecia rzecz - stać go na to, żeby na taki cel, niezwiązany bezpośrednio z codziennym funkcjonowaniem, wydać sporo kasy.


--------------------
mama Eweliny i Zofii (2000)

The thing is to keep smiling and never look as if you disapprove. - Lady Violet
Pogoda
sob, 10 paź 2009 - 18:23
Akurat z tym ostatnim cytatem zgadzam się bez zastrzeżeń. Mam "od zawsze" takie właśnie zdanie, bez podpierania się opiniami psychologów. Cieszę się, że są tacy, którzy podzielają moją opinię.
Pogoda


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,278
Dołączył: czw, 24 lip 08 - 20:49
Nr użytkownika: 20,867




post sob, 10 paź 2009 - 18:23
Post #74

Akurat z tym ostatnim cytatem zgadzam się bez zastrzeżeń. Mam "od zawsze" takie właśnie zdanie, bez podpierania się opiniami psychologów. Cieszę się, że są tacy, którzy podzielają moją opinię.
alatanta

Go??







post sob, 10 paź 2009 - 18:25
Post #75

...
brzózka4
sob, 10 paź 2009 - 18:27
Jeśli chodzi o wspólne spanie z dziećmi zgadzam się całkowicie z zacytowanym fragmentem.
brzózka4


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 1,217
Dołączył: wto, 15 maj 07 - 11:08
Skąd: Gdańsk
Nr użytkownika: 14,226




post sob, 10 paź 2009 - 18:27
Post #76

Jeśli chodzi o wspólne spanie z dziećmi zgadzam się całkowicie z zacytowanym fragmentem.
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 18:37
CYTAT(brzózka4 @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:20) *
Ale klapsami Kaasiu autorytetu ani respektu, o którym tyle piszesz, nikt sobie raczej nie zyska, co najwyżej strach i niechęć.

Zgadza się. Ale wiem, że kiedy mama wracała totalnie padnięta z pracy a ja zaczęłam swoje dokazywanie i nic na mnie nie działało, to tylko klaps powodował, że szłam grzeczna do swojego pokoju i przestawałam dawać rodzicom w kośc. 29.gif Ja tych klapsów nie kojarzę z niczym złym. Dziś raczej chce mi się śmiać, kiedy to sobie przypomnę. Z resztą u mnie jest taka sytuacja, że moi rodzice są wspaniałymi ludźmi, bardzo ich kocham.

Na temat moich rodziców mogę powiedzieć tak:

są ręką, która prowadzi, lecz nie ciagnie na siłę,
są oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje,
są sercem które kocha, lecz nie zmusza,
są czułością, która chroni, lecz nie podporządkowuje,
są podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia,
są tymi, którzy upominają, lecz nie upokarzają,
są wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza,

Zawsze wiedzieli kiedy mi pomóc, obronić mnie, a kiedy powiedzieć "teraz muszisz poradzić sobie sama". Umieli pochwalić za coś dobrego, ale i sprowadzić na ziemię kiedy się pogubiłam. Czasem mówili, że jestem już dorosła i moga mi na coś pozwolić, a czasem, że absolutnie się na coś nie zgadzają i nie ma dyskusji.
Kurcze rozczuliłam się... Eh... Bardzo ich kocham i wiele im zawdzięczam. Szanuję ich, są moim autorytetem. Mimo, że nieraz dostałam klapsa i że ich wychowanie jest zdecydowanie bardziej bliskie temu surowemu niż temu bezstresowemu.
Idę do rodziców zapytać, czy nie napiją się herbaty. icon_smile.gif


kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 18:37
Post #77

CYTAT(brzózka4 @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:20) *
Ale klapsami Kaasiu autorytetu ani respektu, o którym tyle piszesz, nikt sobie raczej nie zyska, co najwyżej strach i niechęć.

Zgadza się. Ale wiem, że kiedy mama wracała totalnie padnięta z pracy a ja zaczęłam swoje dokazywanie i nic na mnie nie działało, to tylko klaps powodował, że szłam grzeczna do swojego pokoju i przestawałam dawać rodzicom w kośc. 29.gif Ja tych klapsów nie kojarzę z niczym złym. Dziś raczej chce mi się śmiać, kiedy to sobie przypomnę. Z resztą u mnie jest taka sytuacja, że moi rodzice są wspaniałymi ludźmi, bardzo ich kocham.

Na temat moich rodziców mogę powiedzieć tak:

są ręką, która prowadzi, lecz nie ciagnie na siłę,
są oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje,
są sercem które kocha, lecz nie zmusza,
są czułością, która chroni, lecz nie podporządkowuje,
są podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia,
są tymi, którzy upominają, lecz nie upokarzają,
są wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza,

Zawsze wiedzieli kiedy mi pomóc, obronić mnie, a kiedy powiedzieć "teraz muszisz poradzić sobie sama". Umieli pochwalić za coś dobrego, ale i sprowadzić na ziemię kiedy się pogubiłam. Czasem mówili, że jestem już dorosła i moga mi na coś pozwolić, a czasem, że absolutnie się na coś nie zgadzają i nie ma dyskusji.
Kurcze rozczuliłam się... Eh... Bardzo ich kocham i wiele im zawdzięczam. Szanuję ich, są moim autorytetem. Mimo, że nieraz dostałam klapsa i że ich wychowanie jest zdecydowanie bardziej bliskie temu surowemu niż temu bezstresowemu.
Idę do rodziców zapytać, czy nie napiją się herbaty. icon_smile.gif




--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
tyczka
sob, 10 paź 2009 - 18:37
Milutka, Boszzz...jakaż Ty naiwna! To anegdota i do tego stara.

tyczka


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 2,850
Dołączył: śro, 23 sie 06 - 12:29
Skąd: Skandynawia
Nr użytkownika: 7,158




post sob, 10 paź 2009 - 18:37
Post #78

Milutka, Boszzz...jakaż Ty naiwna! To anegdota i do tego stara.



--------------------
Bo Życie po to jest, by je dobrze przeżyć.

Wybaczcie brak polskiej czcionki, komputer mi padl. Bydle!
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 18:41
CYTAT(alatanta @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:25) *
Tak na marginesie- w chwili obecnej dla moich młodych najgorszą karą jest to gdy widza nas zasmuconych z powodu ich złego zachowania

I chyba tak powinno być. To powinno być największą karą.

tyczka może i anegdota, może i stara, ale trafiona w dziesiątkę. 29.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 18:41
Post #79

CYTAT(alatanta @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:25) *
Tak na marginesie- w chwili obecnej dla moich młodych najgorszą karą jest to gdy widza nas zasmuconych z powodu ich złego zachowania

I chyba tak powinno być. To powinno być największą karą.

tyczka może i anegdota, może i stara, ale trafiona w dziesiątkę. 29.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
ulla
sob, 10 paź 2009 - 18:46
CYTAT(brzózka4 @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:27) *
Jeśli chodzi o wspólne spanie z dziećmi zgadzam się całkowicie z zacytowanym fragmentem.


A ja nie do końca.

Moje dziecko wie, że jak tatuś jest w domu, bo nie zawsze jest, zasypia w swoim pokoju i w sumie ma tam spać....ale przyłazi nad ranem, bo nie chce być sama. Jak taty nie ma, śpi ze mną. I szczerze mówiąc mało się przejmuję opiniami "tego i owego", nt tego co dziecko powinno. Moje ma się czuć dobrze i bezpiecznie i jeżeli do tego poczucia bezpieczeństwa potrzebuje kopać mnie nad ranem po nerkach, żeby poczuć, że jestem (bo jak nie jestem, to urządza wędrówki z pytaniem, kiedy idę spać), to niech kopie. Stawiam na jakieś 1,5-2 lata kiedy uzna, że woli u siebie (nie zdziwi mnie też mniej).

A skąd wiem...a z doświadczenia. Mojego rodzinnego. Moja siostra, ja i brat (a kilkanaście lat później młodsza siostra) mieliśmy w żyiu okresy, że spaliśmy z rodzicami, bo chcieliśmy...i rodzice to jakoś wytrzymali, choć był czas, że miewali w łózku dodatek w postaci trójki dzieci.

Wszyscy po kolei się z ich sypialni wyprowadziliśmy, tak w początkach chodzenia do szkoły. Przy czym z założenia kładliśmy się u siebie, przechodziliśmy w nocy i spaliśmy do rana.
Nie mam wrażenia, żeby zrobiło to krzywdę rodzicom lub nam.

Ps. żadne z nas nie spało jako niemowlę, wszystkie spały/sypiały w wieku 2-7 lat.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 18:46
Post #80

CYTAT(brzózka4 @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:27) *
Jeśli chodzi o wspólne spanie z dziećmi zgadzam się całkowicie z zacytowanym fragmentem.


A ja nie do końca.

Moje dziecko wie, że jak tatuś jest w domu, bo nie zawsze jest, zasypia w swoim pokoju i w sumie ma tam spać....ale przyłazi nad ranem, bo nie chce być sama. Jak taty nie ma, śpi ze mną. I szczerze mówiąc mało się przejmuję opiniami "tego i owego", nt tego co dziecko powinno. Moje ma się czuć dobrze i bezpiecznie i jeżeli do tego poczucia bezpieczeństwa potrzebuje kopać mnie nad ranem po nerkach, żeby poczuć, że jestem (bo jak nie jestem, to urządza wędrówki z pytaniem, kiedy idę spać), to niech kopie. Stawiam na jakieś 1,5-2 lata kiedy uzna, że woli u siebie (nie zdziwi mnie też mniej).

A skąd wiem...a z doświadczenia. Mojego rodzinnego. Moja siostra, ja i brat (a kilkanaście lat później młodsza siostra) mieliśmy w żyiu okresy, że spaliśmy z rodzicami, bo chcieliśmy...i rodzice to jakoś wytrzymali, choć był czas, że miewali w łózku dodatek w postaci trójki dzieci.

Wszyscy po kolei się z ich sypialni wyprowadziliśmy, tak w początkach chodzenia do szkoły. Przy czym z założenia kładliśmy się u siebie, przechodziliśmy w nocy i spaliśmy do rana.
Nie mam wrażenia, żeby zrobiło to krzywdę rodzicom lub nam.

Ps. żadne z nas nie spało jako niemowlę, wszystkie spały/sypiały w wieku 2-7 lat.

--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 18:55
ulla poniekąd faktycznie masz rację.
Ale kopać po nerkach nie pozwolę się dziecku w żadnych okolicznościach. icon_smile.gif

Wiecie co dziewczyny? Tak sobie myślę, że ile matek i ojców, tyle pomysłów na wychowanie.
Nawet w tym wątku jest tyle różnych opinii, ale wydaje mi się, że (przynajmniej ja) można w poscie każdej z nas znaleźć coś dla siebie, coś mądrego i prawdziwego, co może się nam przydać w wychowaniu dzieci. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 18:55
Post #81

ulla poniekąd faktycznie masz rację.
Ale kopać po nerkach nie pozwolę się dziecku w żadnych okolicznościach. icon_smile.gif

Wiecie co dziewczyny? Tak sobie myślę, że ile matek i ojców, tyle pomysłów na wychowanie.
Nawet w tym wątku jest tyle różnych opinii, ale wydaje mi się, że (przynajmniej ja) można w poscie każdej z nas znaleźć coś dla siebie, coś mądrego i prawdziwego, co może się nam przydać w wychowaniu dzieci. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
domi
sob, 10 paź 2009 - 18:59
Temat bardzo ciekawy. Uważam jak część z Was, ze trzeba połączyć w odpowiednich proporcjach koleżeństwo z rodzicielstwem. Dziecko powinno czuć się swobodnie przy rodzicach, ufać im jak przyjaciołom, nie mieć oporów przed zwierzeniem sie, czuć w nich oparcie i wsparcie oraz wiedzieć, że moze pójśc z nimi wspólnie na ryby, grzyby, karuzele i na basen. Dziecko powinno też wiedzieć, że rodzic przystopuje, ukara gdy zasłużą .

Inanna dobrze napisała, zgadzam siez tym całkowicie:
"A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami."

I chciałabym by moje dziecko kiedyś powiedziało o swoich rodzicach jak kasiaaaa...to jest piękne:

"są ręką, która prowadzi, lecz nie ciagnie na siłę,
są oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje,
są sercem które kocha, lecz nie zmusza,
są czułością, która chroni, lecz nie podporządkowuje,
są podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia,
są tymi, którzy upominają, lecz nie upokarzają,
są wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza,"


domi


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,263
Dołączył: czw, 01 maj 03 - 18:00
Skąd: 3-miasto/kaszuby
Nr użytkownika: 672




post sob, 10 paź 2009 - 18:59
Post #82

Temat bardzo ciekawy. Uważam jak część z Was, ze trzeba połączyć w odpowiednich proporcjach koleżeństwo z rodzicielstwem. Dziecko powinno czuć się swobodnie przy rodzicach, ufać im jak przyjaciołom, nie mieć oporów przed zwierzeniem sie, czuć w nich oparcie i wsparcie oraz wiedzieć, że moze pójśc z nimi wspólnie na ryby, grzyby, karuzele i na basen. Dziecko powinno też wiedzieć, że rodzic przystopuje, ukara gdy zasłużą .

Inanna dobrze napisała, zgadzam siez tym całkowicie:
"A dla mnie ideałem rodzica jest matka/ojciec którzy:
- znają swoje dziecko, mają z nim bliski kontakt, dziecko ma do nich zaufanie, mówi im o swoich problemach, lękach, radościach, marzeniach, oczekiwaniach
- dostowosują wyzwania do możliwości dziecka, stawiają przed nim zadania, które nie wywołując traumy pozwalają dziecku się rozwijać
- akceptują i kochają dziecko takie, jakim jest
- mają świadomość swoich obowiązków względem dziecka, ale też wychowują dziecko na osobę odpowiedzialną, zaradną, umiejącą sobie poradzić w życiu
- są dla dzieci autorytetem dlatego, że są porządnymi ludźmi, a nie dlatego, że są rodzicami."

I chciałabym by moje dziecko kiedyś powiedziało o swoich rodzicach jak kasiaaaa...to jest piękne:

"są ręką, która prowadzi, lecz nie ciagnie na siłę,
są oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje,
są sercem które kocha, lecz nie zmusza,
są czułością, która chroni, lecz nie podporządkowuje,
są podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia,
są tymi, którzy upominają, lecz nie upokarzają,
są wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza,"




--------------------
Tomik poezji dla osób refleksyjnych, melancholijnych, z nutką pogody ducha :) "Refleksje pisane piórem anioła".
Miłego dnia :)
alatanta

Go??







post sob, 10 paź 2009 - 19:00
Post #83

...
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 19:10
CYTAT(alatanta @ Sat, 10 Oct 2009 - 20:00) *
Kasiaaaa - pozwalam się kopać jeśli dziecię kopie przez sen

A to zmienia postać rzeczy. icon_smile.gif Mnie przez sen to nawet mąż rękami okłada. 06.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 19:10
Post #84

CYTAT(alatanta @ Sat, 10 Oct 2009 - 20:00) *
Kasiaaaa - pozwalam się kopać jeśli dziecię kopie przez sen

A to zmienia postać rzeczy. icon_smile.gif Mnie przez sen to nawet mąż rękami okłada. 06.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
ulla
sob, 10 paź 2009 - 19:35
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:55) *
ulla poniekąd faktycznie masz rację.
Ale kopać po nerkach nie pozwolę się dziecku w żadnych okolicznościach. icon_smile.gif


Ja też zasadniczo nie pozwalam. To zwykle jest "kontrolny" kop przez sen, typu macanie nogą przez sen, czy jestem. Po czymś takim, jeżeli nie śpię, przekręcam ją ręcznie w łóżku, żeby nogi miała w inną stronę..jak śpię, to nie należy to do kategorii rzeczy, które mogą mnie obudzić. A ona przez sen nie tylko kopie, ona się też odkrywa i przykrywa jeżeli jej za ciepło lub za chłodno.

Ps. cieszę, że nie jestem sama icon_smile.gif Alatanta łapka.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 19:35
Post #85

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:55) *
ulla poniekąd faktycznie masz rację.
Ale kopać po nerkach nie pozwolę się dziecku w żadnych okolicznościach. icon_smile.gif


Ja też zasadniczo nie pozwalam. To zwykle jest "kontrolny" kop przez sen, typu macanie nogą przez sen, czy jestem. Po czymś takim, jeżeli nie śpię, przekręcam ją ręcznie w łóżku, żeby nogi miała w inną stronę..jak śpię, to nie należy to do kategorii rzeczy, które mogą mnie obudzić. A ona przez sen nie tylko kopie, ona się też odkrywa i przykrywa jeżeli jej za ciepło lub za chłodno.

Ps. cieszę, że nie jestem sama icon_smile.gif Alatanta łapka.

--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 20:08
Mam kolejny, ciekawy fragment książki, który Wam zacytuję. Proszę o Wasze opinie. icon_smile.gif

NIEFORTUNNY UPADEK
Mama pewnego sześciolatka zapytała, czy jest jakiś sposób na to, aby jej syn miał przez cały czas zawiązane sznurowadła.
- Wiem, brzmi to głupio, ale zawsze jak na niego spojrzę, jego sznurowadła plączą mu się pod nogami. Doprowadza mnie to do obłędu.
- Dlaczego chciałaby pani, aby miał zawiązane sznurowadła? - zapytałem
- Poza tym, że nie wygląda to elegancko - odpowiedziała - kiedyś się o nie potknie.
- I co może się stać w najgorszym wypadku, jeśli się potknie?
Pomyślała przez chwilę i powiedziała:
- Może upaść i zrobić sobie krzywdę.
- Może mu się stać coś poważnego?
- Prawdopodobnie nie - powiedziała.
- Ale może będzie to dla niego wystarczająco poważne przeżycie, żeby na drugi raz zastanowić się, zanim ich znowu nie zawiąże? - zapytałem.
- Może ma pan rację - odpowiedziała po namyśle.
- Więc proponuję, żeby pani nie ingerowała. Niech mu się sznurowadła plączą pod nogami. Niech doświadczy tego, co się może stać na własnej skórze.
Doświadczyć czegoś na własnej skórze - to wyrażenie, którego często używał mój tata.
- Są pewne rzeczy, których nie mogę Cię nauczyć - mawiał - poznasz je w taki sposób jak wszyscy - na własnej skórze. Patrząc wstecz, muszę przyznać tacie rację. Najcenniejsze nauczki, których doświadczyłem, kończyły się niefortunnym upadkiem.


Oczywiście autor sugeruje tylko pewne rozwiązanie, nie narzuca go. Swoją drogą znów muszę się z tym zgodzić. icon_smile.gif Mam takie wrażenie, że niejedna matka będzie latać za takim synkiem i używając pieszczotliwych słów będzie błagać, żeby w końcu zawiązał sznurowadła, ostatecznie zaproponuje za to cukierka.
Pamiętam jak u babci był taki stary, kaflowy piec. Babcia zawsze mi powtarzała: "nie dotykaj, bo się sparzysz". Posłuchałam ją dopiero wtedy, kiedy sparzyłam sobie palce. Nie śmiałam nawet wtedy płakać, nawet się nie przyznałam babci, że miała rację. 43.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 20:08
Post #86

Mam kolejny, ciekawy fragment książki, który Wam zacytuję. Proszę o Wasze opinie. icon_smile.gif

NIEFORTUNNY UPADEK
Mama pewnego sześciolatka zapytała, czy jest jakiś sposób na to, aby jej syn miał przez cały czas zawiązane sznurowadła.
- Wiem, brzmi to głupio, ale zawsze jak na niego spojrzę, jego sznurowadła plączą mu się pod nogami. Doprowadza mnie to do obłędu.
- Dlaczego chciałaby pani, aby miał zawiązane sznurowadła? - zapytałem
- Poza tym, że nie wygląda to elegancko - odpowiedziała - kiedyś się o nie potknie.
- I co może się stać w najgorszym wypadku, jeśli się potknie?
Pomyślała przez chwilę i powiedziała:
- Może upaść i zrobić sobie krzywdę.
- Może mu się stać coś poważnego?
- Prawdopodobnie nie - powiedziała.
- Ale może będzie to dla niego wystarczająco poważne przeżycie, żeby na drugi raz zastanowić się, zanim ich znowu nie zawiąże? - zapytałem.
- Może ma pan rację - odpowiedziała po namyśle.
- Więc proponuję, żeby pani nie ingerowała. Niech mu się sznurowadła plączą pod nogami. Niech doświadczy tego, co się może stać na własnej skórze.
Doświadczyć czegoś na własnej skórze - to wyrażenie, którego często używał mój tata.
- Są pewne rzeczy, których nie mogę Cię nauczyć - mawiał - poznasz je w taki sposób jak wszyscy - na własnej skórze. Patrząc wstecz, muszę przyznać tacie rację. Najcenniejsze nauczki, których doświadczyłem, kończyły się niefortunnym upadkiem.


Oczywiście autor sugeruje tylko pewne rozwiązanie, nie narzuca go. Swoją drogą znów muszę się z tym zgodzić. icon_smile.gif Mam takie wrażenie, że niejedna matka będzie latać za takim synkiem i używając pieszczotliwych słów będzie błagać, żeby w końcu zawiązał sznurowadła, ostatecznie zaproponuje za to cukierka.
Pamiętam jak u babci był taki stary, kaflowy piec. Babcia zawsze mi powtarzała: "nie dotykaj, bo się sparzysz". Posłuchałam ją dopiero wtedy, kiedy sparzyłam sobie palce. Nie śmiałam nawet wtedy płakać, nawet się nie przyznałam babci, że miała rację. 43.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
ulla
sob, 10 paź 2009 - 20:22
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:08) *
Oczywiście autor sugeruje tylko pewne rozwiązanie, nie narzuca go. Swoją drogą znów muszę się z tym zgodzić. icon_smile.gif Mam takie wrażenie, że niejedna matka będzie latać za takim synkiem i używając pieszczotliwych słów będzie błagać, żeby w końcu zawiązał sznurowadła, ostatecznie zaproponuje za to cukierka.


W czasie wakacji, bywało, że oprócz własnego dziecka odprowadzałam dodatkowe na zajęcia pt. "żeglarskie lato w mieście". Nagminnie, najstarszy członek grupy, czyli prawie dwunastolatek miał rozwiązane sznurowadła...i ich nie widział. Takie były, że się rozwiązywały, a on tego ani nie widział, ani nie czuł...ba, nawet jak mu móiwłam, to odpowiadał- "o dziękuję, za chwilę zawiąże," lub "wiem, za chwilę zawiążę".

Ps. przy rozwiąznych sznurowadłach może spaść but, można się "wykopyrtnąć"...niekoniecznie zrobić sobie krzywdę. Jedyne argumenty jakich używam do własnego dziecka, po "eee...może zawiąż", bywa "jest/będzie ci niewygodnie", "chyba niszczysz sznurowadła - będziesz miała brudne i wystrzępione".

Co zrobi potem, jakby nie do mnie należy, ale nowe sznurowadła dostanie kiedy dotychczasowe zupełnie nie będą się nadawały do użycia. Brudne pierze sama.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 20:22
Post #87

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:08) *
Oczywiście autor sugeruje tylko pewne rozwiązanie, nie narzuca go. Swoją drogą znów muszę się z tym zgodzić. icon_smile.gif Mam takie wrażenie, że niejedna matka będzie latać za takim synkiem i używając pieszczotliwych słów będzie błagać, żeby w końcu zawiązał sznurowadła, ostatecznie zaproponuje za to cukierka.


W czasie wakacji, bywało, że oprócz własnego dziecka odprowadzałam dodatkowe na zajęcia pt. "żeglarskie lato w mieście". Nagminnie, najstarszy członek grupy, czyli prawie dwunastolatek miał rozwiązane sznurowadła...i ich nie widział. Takie były, że się rozwiązywały, a on tego ani nie widział, ani nie czuł...ba, nawet jak mu móiwłam, to odpowiadał- "o dziękuję, za chwilę zawiąże," lub "wiem, za chwilę zawiążę".

Ps. przy rozwiąznych sznurowadłach może spaść but, można się "wykopyrtnąć"...niekoniecznie zrobić sobie krzywdę. Jedyne argumenty jakich używam do własnego dziecka, po "eee...może zawiąż", bywa "jest/będzie ci niewygodnie", "chyba niszczysz sznurowadła - będziesz miała brudne i wystrzępione".

Co zrobi potem, jakby nie do mnie należy, ale nowe sznurowadła dostanie kiedy dotychczasowe zupełnie nie będą się nadawały do użycia. Brudne pierze sama.

--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 20:39
CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:22) *
Co zrobi potem, jakby nie do mnie należy

Bardzo podoba mi się to sformułowanie.
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 20:39
Post #88

CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:22) *
Co zrobi potem, jakby nie do mnie należy

Bardzo podoba mi się to sformułowanie.

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Artola
sob, 10 paź 2009 - 20:39
Się wypowiem jeszcze o spaniu wspólnym.
Gdzieś czytałam fajne zdanie: człowiek jest jedynym ssakiem, który wygania swoje młode z legowiska.

Dodam, że obaj moi chłopaki od początku śpią w swoich łóżkach, pomijając epizody nocnych wędrówek w celu tulenia po złych snach, tudzież wołania mamusi na tulenie we własnym łóżku (starszy) 06.gif
Artola


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 3,476
Dołączył: pon, 10 sie 09 - 15:25
Nr użytkownika: 28,585




post sob, 10 paź 2009 - 20:39
Post #89

Się wypowiem jeszcze o spaniu wspólnym.
Gdzieś czytałam fajne zdanie: człowiek jest jedynym ssakiem, który wygania swoje młode z legowiska.

Dodam, że obaj moi chłopaki od początku śpią w swoich łóżkach, pomijając epizody nocnych wędrówek w celu tulenia po złych snach, tudzież wołania mamusi na tulenie we własnym łóżku (starszy) 06.gif

--------------------
"Każda droga jest łatwiejsza, gdy widzisz to, co dobre jest"
https://szafazksiazkami.blogspot.com/
https://dzieciczytaja.blogspot.com/
ulla
sob, 10 paź 2009 - 21:38
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:39) *
Bardzo podoba mi się to sformułowanie.


I słusznie, bo w dużym stopniu dziecko poniesie skutki samo.
W takiej sytuacj, ja bardzo oszczędnie będę ją pocieszać.

Owszem, gdybając, , jakby sobie przy tej okazji złamała rękę, to będę sobie pluć "w cokolwiek", ale podejścia nie zmienię.
Jak podrze ubranie, to też się trochę wkurzę, ale w ramach edukacji, jakiś czas ponosi, to nie najświetniejsze, bo załatanie/zacerowane.
Jak wypadek bez skutków dramatycznych to przemyję ranę, opatrzę, zaceruję/zaszyję co trzeba, ale ...owszem przypomnę czasem, jeżeli sama zapomni, że trzeba uważać.

Ps. Weronika ma 6 lat i jest w znaczącym stopniu samodzielna. Zatem pozwalam jej na decydowanie we własnych sprawach, do pewnego stopnia (co ubiorę, co zjem, jak spędzę wolny czas, pod warunkiem, że mne to nie dotyczy itp. ), i nie wyrywam jej noża z ręki jak robimy sałatkę, albo robi sobie kanapkę.


Ps. jak robi mi kanapkę to zwykle śpię.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 21:38
Post #90

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 21:39) *
Bardzo podoba mi się to sformułowanie.


I słusznie, bo w dużym stopniu dziecko poniesie skutki samo.
W takiej sytuacj, ja bardzo oszczędnie będę ją pocieszać.

Owszem, gdybając, , jakby sobie przy tej okazji złamała rękę, to będę sobie pluć "w cokolwiek", ale podejścia nie zmienię.
Jak podrze ubranie, to też się trochę wkurzę, ale w ramach edukacji, jakiś czas ponosi, to nie najświetniejsze, bo załatanie/zacerowane.
Jak wypadek bez skutków dramatycznych to przemyję ranę, opatrzę, zaceruję/zaszyję co trzeba, ale ...owszem przypomnę czasem, jeżeli sama zapomni, że trzeba uważać.

Ps. Weronika ma 6 lat i jest w znaczącym stopniu samodzielna. Zatem pozwalam jej na decydowanie we własnych sprawach, do pewnego stopnia (co ubiorę, co zjem, jak spędzę wolny czas, pod warunkiem, że mne to nie dotyczy itp. ), i nie wyrywam jej noża z ręki jak robimy sałatkę, albo robi sobie kanapkę.


Ps. jak robi mi kanapkę to zwykle śpię.


--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
pirania
sob, 10 paź 2009 - 21:53
ksiazki o wychowaniu gawedziarskim tolem w stylu faber i Marzlish zawsze doprowadzaly mnie do szewskiej pasji- z tym ledwo wyczuwalnym poczuciem wyzszosci- oto ja WIEM jak nalezy wychowac dziecko. Mniej wiecej od czasu gdy syn Spocka samobojstwo popelnil icon_rolleyes.gif
pirania


Grupa: Zbanowani
Postów: 9,406
Dołączył: pon, 07 kwi 03 - 14:10
Skąd: przy kompie
Nr użytkownika: 471




post sob, 10 paź 2009 - 21:53
Post #91

ksiazki o wychowaniu gawedziarskim tolem w stylu faber i Marzlish zawsze doprowadzaly mnie do szewskiej pasji- z tym ledwo wyczuwalnym poczuciem wyzszosci- oto ja WIEM jak nalezy wychowac dziecko. Mniej wiecej od czasu gdy syn Spocka samobojstwo popelnil icon_rolleyes.gif

--------------------
kiedy?, w ogóle, mia?am przemy?lenia a teraz mam pranie, list? zakupów spo?ywczych
i ubezpieczenie emerytalne ustawione jako sta?y przelew. by <a href="https://"https://zimno.blog.pl/"" rel="nofollow" target="_blank">https://zimno.blog.pl/</a>


<a href="https://"https://opsesyjna.blox.pl/html"" rel="nofollow" target="_blank">https://opsesyjna.blox.pl/html</a>

Obudzi?am w sobie zwierz?, niestety to koala.

marghe.
sob, 10 paź 2009 - 21:54
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:45) *
Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie


Ja pierwsza prosiłam Cie o definicję.
Twoją. Nie z Wikipedii.
Byłabym wdzięcna za jej podanie
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post sob, 10 paź 2009 - 21:54
Post #92

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 11:45) *
Pozwól, że teraz ja zapytam - naprawdę nie wiesz, co oznacza sformułowanie "bezstresowe wychowanie"? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. icon_smile.gif No ale jeśli faktycznie nie wiesz, to proszę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezstresowe_wychowanie


Ja pierwsza prosiłam Cie o definicję.
Twoją. Nie z Wikipedii.
Byłabym wdzięcna za jej podanie
marghe.
sob, 10 paź 2009 - 21:56
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Dzieci też mają uczucia..
Mają prawo się złościć.. być zawiedzione.
A że tu mowa o małym dziecku to i reakacja dziecinna..
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post sob, 10 paź 2009 - 21:56
Post #93

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 13:11) *
Ostatnio w sklepie z zabawkami dziecięcymi widziałam taką scenkę: młode małżeństwo z - na oko - 4 letnim synem spacerują między półkami. Syn w pewnym momencie zauważył jakąś zabawkę, ale rodzice mówią, że nie moga mu kupić, bo już jedną mu kupili, bo już nie mają pieniędzy, itd. Wtedy dziecko urządziło mrożącą krew w żyłach, histeryczną scenkę płaczu i manifestacji swojego niezadowolenia. Zastanawiam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji. I zastanawiam się też, jak wychowywać dziecko, żeby takich scenek nie urzadzało. 37.gif


Dzieci też mają uczucia..
Mają prawo się złościć.. być zawiedzione.
A że tu mowa o małym dziecku to i reakacja dziecinna..
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 21:58
CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:38) *
W takiej sytuacj, ja bardzo oszczędnie będę ją pocieszać.
Owszem, gdybając, , jakby sobie przy tej okazji złamała rękę, to będę sobie pluć "w cokolwiek", ale podejścia nie zmienię.
Jak podrze ubranie, to też się trochę wkurzę, ale w ramach edukacji, jakiś czas ponosi, to nie najświetniejsze, bo załatanie/zacerowane.
Jak wypadek bez skutków dramatycznych to przemyję ranę, opatrzę, zaceruję/zaszyję co trzeba, ale ...owszem przypomnę

Mam dokładnie takie samo zdanie. Z resztą moi rodzice postępowali tak ze mną i moją siostrą. Z perspekty upływu czasu widzę, że to było słuszne. Z resztą w ogóle nie jestem zwolenniczką użalania się nad dzieckiem. Pamietam, jak sobie za gówniarza przytrzasnęłam palca drzwiami od samochodu i zaczęłam skuczeć i rozwodzić się, jaka ja to jestem biedna, itp. A tata spojrzał na mnie i powiedział: "Nie przejmuj się, masz jeszcze 9 palców". No to się roześmiałam i szybko zapomnaiałam o przygodzie. Mama często w takich sytuacjach i podobnych do tych powtarzała: "dziecko, nic ci na to nie poradzę". I właśnie ja chciałabym nauczyć moje dzieci, że mama to - owszem - dobra dusza, która przytuli, pomoże, doradzi, ale nie jest czarodziejką ani lekiem na całe zło świata.

Moja córcia miała taki okres 2-3 miesiące temu, że na widok obcej osoby urządzała scenę płaczu. Kiedy brałam ją wtedy na ręce i przytulałam, było (co mnie zaskoczyło) jeszcze gorzej. Zmieniłam strategię i zaczełam na taki płacz reagować inaczej: mówiłam coś do niej, stałam blisko, żeby mnie widziała, dawałam zabawkę, itp, ale nie barałam jej na ręce. Płacz wtedy trwał o wiele krócej. Potem były tylko grymasy i to coraz radziej. W końcu wszystko przeszło.
Nie mówię, że mi się serce nie kroiło, jak płakała. Ale byłam twarda. icon_smile.gif Na skutki nie musiałam długo czekać. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 21:58
Post #94

CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:38) *
W takiej sytuacj, ja bardzo oszczędnie będę ją pocieszać.
Owszem, gdybając, , jakby sobie przy tej okazji złamała rękę, to będę sobie pluć "w cokolwiek", ale podejścia nie zmienię.
Jak podrze ubranie, to też się trochę wkurzę, ale w ramach edukacji, jakiś czas ponosi, to nie najświetniejsze, bo załatanie/zacerowane.
Jak wypadek bez skutków dramatycznych to przemyję ranę, opatrzę, zaceruję/zaszyję co trzeba, ale ...owszem przypomnę

Mam dokładnie takie samo zdanie. Z resztą moi rodzice postępowali tak ze mną i moją siostrą. Z perspekty upływu czasu widzę, że to było słuszne. Z resztą w ogóle nie jestem zwolenniczką użalania się nad dzieckiem. Pamietam, jak sobie za gówniarza przytrzasnęłam palca drzwiami od samochodu i zaczęłam skuczeć i rozwodzić się, jaka ja to jestem biedna, itp. A tata spojrzał na mnie i powiedział: "Nie przejmuj się, masz jeszcze 9 palców". No to się roześmiałam i szybko zapomnaiałam o przygodzie. Mama często w takich sytuacjach i podobnych do tych powtarzała: "dziecko, nic ci na to nie poradzę". I właśnie ja chciałabym nauczyć moje dzieci, że mama to - owszem - dobra dusza, która przytuli, pomoże, doradzi, ale nie jest czarodziejką ani lekiem na całe zło świata.

Moja córcia miała taki okres 2-3 miesiące temu, że na widok obcej osoby urządzała scenę płaczu. Kiedy brałam ją wtedy na ręce i przytulałam, było (co mnie zaskoczyło) jeszcze gorzej. Zmieniłam strategię i zaczełam na taki płacz reagować inaczej: mówiłam coś do niej, stałam blisko, żeby mnie widziała, dawałam zabawkę, itp, ale nie barałam jej na ręce. Płacz wtedy trwał o wiele krócej. Potem były tylko grymasy i to coraz radziej. W końcu wszystko przeszło.
Nie mówię, że mi się serce nie kroiło, jak płakała. Ale byłam twarda. icon_smile.gif Na skutki nie musiałam długo czekać. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
marghe.
sob, 10 paź 2009 - 22:03
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:21) *
Pozwólcie, że wrocę jeszcze do tematu spania dzieci z rodzicami. Oto co myśli na ten temat autor książki:

Nie wiem jak Wy, ale ja się z tym zgadzam. Nawet stosuję to, odkąd nasza córka jest na świecie. icon_smile.gif


Spałam z córką dwa lata.
Nikt na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie.
Związek z mężem bardzo udany, dziekuję

Ten post edytował marghe. sob, 10 paź 2009 - 22:08
marghe.


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 21,243
Dołączył: wto, 18 maj 04 - 15:43
Nr użytkownika: 1,758




post sob, 10 paź 2009 - 22:03
Post #95

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 19:21) *
Pozwólcie, że wrocę jeszcze do tematu spania dzieci z rodzicami. Oto co myśli na ten temat autor książki:

Nie wiem jak Wy, ale ja się z tym zgadzam. Nawet stosuję to, odkąd nasza córka jest na świecie. icon_smile.gif


Spałam z córką dwa lata.
Nikt na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie.
Związek z mężem bardzo udany, dziekuję
agabr
sob, 10 paź 2009 - 22:07
CYTAT(marghe. @ Sat, 10 Oct 2009 - 23:03) *
Spałam z córką dwa lata.
Nikt na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie.
Związem z męzem bardzo udany, dziekuję
ja trzy (z synem)
icon_smile.gif.b
agabr


Grupa: Moderatorzy
Postów: 11,480
Dołączył: śro, 02 kwi 03 - 10:03
Skąd: z żoliborza
Nr użytkownika: 280

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 22:07
Post #96

CYTAT(marghe. @ Sat, 10 Oct 2009 - 23:03) *
Spałam z córką dwa lata.
Nikt na tym nie ucierpiał, wręcz przeciwnie.
Związem z męzem bardzo udany, dziekuję
ja trzy (z synem)
icon_smile.gif.b

--------------------
Mama Andrzeja 2002 i Zośki 2009

"Panuje na ogół opinia, że geniusze są niesympatyczni, lecz jeśli o mnie
chodzi, to jakoś nigdy tego nie zauważyłem."
Tatuś Muminka
ulla
sob, 10 paź 2009 - 22:12
CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:58) *
Mam dokładnie takie samo zdanie. Z resztą moi rodzice postępowali tak ze mną i moją siostrą. Z perspekty upływu czasu widzę, że to było słuszne.


Dlaczego zatem sadzisz, że ksiązka Ci pomoże w wychwywaniu dziecka??


Tak naprawdę, znaczenie ma to co sami przeżyliśmy, będąc wychowywani + to co nam się w tym wychowywaniu podobało/nie podobało + niestety "milion pięścet" innych rzeczy, których nie przeskoczymy. I chcąc nie chcąc jakoś tam je powielimy.
W tym nie pomoże żadna, nawet najmądrzejsza książka.
ulla


Grupa: Moderatorzy
Postów: 9,336
Dołączył: czw, 09 paź 03 - 20:27
Skąd: z Ziemi
Nr użytkownika: 1,106

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 22:12
Post #97

CYTAT(kasiaaaaa @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:58) *
Mam dokładnie takie samo zdanie. Z resztą moi rodzice postępowali tak ze mną i moją siostrą. Z perspekty upływu czasu widzę, że to było słuszne.


Dlaczego zatem sadzisz, że ksiązka Ci pomoże w wychwywaniu dziecka??


Tak naprawdę, znaczenie ma to co sami przeżyliśmy, będąc wychowywani + to co nam się w tym wychowywaniu podobało/nie podobało + niestety "milion pięścet" innych rzeczy, których nie przeskoczymy. I chcąc nie chcąc jakoś tam je powielimy.
W tym nie pomoże żadna, nawet najmądrzejsza książka.

--------------------
Ula
mama Weroniki



Powiem to teraz bardzo powoli, bo widzę, że cierpisz na bardzo poważny przypadek półgłupstwa
Pingwiny z Madagaskaru
kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 22:13
CYTAT(pirania @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:53) *
oto ja WIEM jak nalezy wychowac dziecko

Autor książki wielokrotnie podkreśla, że nie jest ekspertem w dziedzinie wychowywania dzieci, nawet swoich. On tylko podpowiada, jak można je wychować i jak rozwiązywać problemy z tym związane.

marghe już śpieszę z wyjaśnieniem, co ja rozumiem przez "bezstresowe wychowywanie". icon_smile.gif Pozwól, że zrobie to na przykładach:
- wtedy, kiedy matka biega z talerzem rosołu za 6latkiem, który nie ma ochoty usiąść przy stole, tylko rozrabia i prosi go by zjadł choć odrobinkę
- kiedy nastoletnia córkia leży plackiem przez telewizorem, a matka sprząta jej pokój, bo córka miała dziś trudny sprawdzian z geografii
- kiedy 20letnia pannica nie umie zrobić zupy pomidorowej, bo matka jej nigdy tego nie pokazała, bo po co ma gotować, skoro matka jest w domu i ona gotuje
- kiedy matka rozwiązuje synowi zadanie z matematyki, a syn wtedy gra w piłkę na podwórku
- kiedy zmęczona matka robi 6letniemu dziecku jakieś skomplikowany posiłkek (a mogłaby kanapki) bo dziecko krzyczy, że chce to i koniec
- kiedy matka robi na wywiadówce nauczycielowi awanturę, bo zwrócił jej 14letniej córce uwagę, że ma kolczyka w języku
- kiedy matka pod groźbą córki, że ucieknie z domu, pozwala jej iść na dyskotekę w wieku 13 lat
- kiedy rodzice siedzą przy stole ze znajomymi, ale na każde "mama, chodź tu" odstawiają kawę na stół i biegną do pokoju dziecka

Myślę, że po tych przykładach powinnaś zrozumieć, co mam na myśli mówiąc "bezstresowe wychowanie". icon_smile.gif Oczywiście takich przykładów jest więcej, ale myślę, że tyle wystarczy. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 22:13
Post #98

CYTAT(pirania @ Sat, 10 Oct 2009 - 22:53) *
oto ja WIEM jak nalezy wychowac dziecko

Autor książki wielokrotnie podkreśla, że nie jest ekspertem w dziedzinie wychowywania dzieci, nawet swoich. On tylko podpowiada, jak można je wychować i jak rozwiązywać problemy z tym związane.

marghe już śpieszę z wyjaśnieniem, co ja rozumiem przez "bezstresowe wychowywanie". icon_smile.gif Pozwól, że zrobie to na przykładach:
- wtedy, kiedy matka biega z talerzem rosołu za 6latkiem, który nie ma ochoty usiąść przy stole, tylko rozrabia i prosi go by zjadł choć odrobinkę
- kiedy nastoletnia córkia leży plackiem przez telewizorem, a matka sprząta jej pokój, bo córka miała dziś trudny sprawdzian z geografii
- kiedy 20letnia pannica nie umie zrobić zupy pomidorowej, bo matka jej nigdy tego nie pokazała, bo po co ma gotować, skoro matka jest w domu i ona gotuje
- kiedy matka rozwiązuje synowi zadanie z matematyki, a syn wtedy gra w piłkę na podwórku
- kiedy zmęczona matka robi 6letniemu dziecku jakieś skomplikowany posiłkek (a mogłaby kanapki) bo dziecko krzyczy, że chce to i koniec
- kiedy matka robi na wywiadówce nauczycielowi awanturę, bo zwrócił jej 14letniej córce uwagę, że ma kolczyka w języku
- kiedy matka pod groźbą córki, że ucieknie z domu, pozwala jej iść na dyskotekę w wieku 13 lat
- kiedy rodzice siedzą przy stole ze znajomymi, ale na każde "mama, chodź tu" odstawiają kawę na stół i biegną do pokoju dziecka

Myślę, że po tych przykładach powinnaś zrozumieć, co mam na myśli mówiąc "bezstresowe wychowanie". icon_smile.gif Oczywiście takich przykładów jest więcej, ale myślę, że tyle wystarczy. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
Maciejka
sob, 10 paź 2009 - 22:14
Ja znów z doskoku, ale może uda mi się coś napisać. Chciałabym się odnieść do szacunku. Faktycznie, jest to coś czego nie można nakazać, to jest coś co się zdobywa zachowując się tak czy inaczej w codziennym życiu. Ale myślę też, ze jest to coś czego należy dzieci uczyć. Własnym przykładem przede wszystkim, ale i słowami, sprzeciwem, kiedy dziecko nas nieodpowiednio traktuje. Od pewnego momentu zaczęłam używać zwrotu "tak się do mamy/taty nie mówi". Bo mi się Maciek rozbuchał nadmiernie i jego odzywki do mnie przyprawiają mnie o skoki ciśnienia. Wiem, wiem, gdzieś tam po drodze źle postawiłam granice i to jest efekt. Ale często słyszę jak dzieci pokrzykują na rodziców, krytykują ich zachowania w bardzo nieprzyjemny sposób, a rodzice nie reagują. I to nie jest dobre. Nie jest też dobre to, że dorośli ludzie nie reagują, kiedy widzą, że dzieci (zwłaszcza te starsze, które wychodzą już na dwór bez rodziców) źle/niekulturalnie/wulgarnie/niebezpiecznie się bawią/odzywają/zachowują. Kiedy ja byłam dzieckiem, to miałam poczucie, że każdy dorosły w jakimś sensie mnie "pilnuje", że może zwrócić mi uwagę. Nie odważyłabym się przeklinać np. przy dorosłych. A teraz... Nawet jak ja zwracam uwagę, to inni dorośli stoją i się gapią, jak mnie młody człowiek bluzga. Nie będę się odzywać, bo strach coś powiedzieć. No, kurczę blade! Ta wolność wypowiedzi młodzieży mnie przeraża. Im mam starsze dzieci tym więcej plusów widzę w sposobie wychowywania naszego pokolenia. Tak naprawdę byliśmy wychowywani na ludzi samodzielnych. Współcześnie jest taki, trudny do pogodzenia, zlepek postaw. Z jednej strony zamykanie dzieci w jakimś takim kloszu, bo ten podły świat jest taaaki niebezpieczny i zło czai się za każdym rogiem, więc trzeba być stale w pobliżu, żeby minimalizować ryzyko. Z drugiej - właśnie ten - nałożony przez współczesne trendy psychologiczne (chociaż stary jak świat) - obowiązek uczenia samodzielności. Niejedna z nas matek się kompletnie w tym pogubiła. Jak nauczyć obierać ziemniaki, skoro te noże takie ostre? icon_wink.gif
Muszę się przyznać, że jestem obczytana w książkach o wychowywaniu dzieci, wiele metod mi się podoba. Ale im dłużej jestem matką, a zwłaszcza od kiedy jestem matką podwójną, moje poglądy ewoluują od chęci bycia matką-aniołem/matką-zawsze rozumiejącą w kierunku bycia matką wymagającą. Bo widzę, że wpadłam w pułapkę nadmiernego wsłuchiwania się w uczucia moich dzieci. Tak bardzo, że w moje uczucia nikt się wsłuchiwać nawet nie próbował. A empatii też trzeba dzieci uczyć. Czasem także pogadanką, choć jak zwykle najlepiej przykładem.
Nie czytam ponownie, nie wiem czy z sensem to napisałam i nie wiem czy jasno. Ale ostre jazdy z moim starszym synem bardzo zmieniły moje podejście do wychowania.
Maciejka


Grupa: Moderatorzy
Postów: 5,889
Dołączył: czw, 03 kwi 03 - 19:32
Skąd: Lublin
Nr użytkownika: 358

GG:


post sob, 10 paź 2009 - 22:14
Post #99

Ja znów z doskoku, ale może uda mi się coś napisać. Chciałabym się odnieść do szacunku. Faktycznie, jest to coś czego nie można nakazać, to jest coś co się zdobywa zachowując się tak czy inaczej w codziennym życiu. Ale myślę też, ze jest to coś czego należy dzieci uczyć. Własnym przykładem przede wszystkim, ale i słowami, sprzeciwem, kiedy dziecko nas nieodpowiednio traktuje. Od pewnego momentu zaczęłam używać zwrotu "tak się do mamy/taty nie mówi". Bo mi się Maciek rozbuchał nadmiernie i jego odzywki do mnie przyprawiają mnie o skoki ciśnienia. Wiem, wiem, gdzieś tam po drodze źle postawiłam granice i to jest efekt. Ale często słyszę jak dzieci pokrzykują na rodziców, krytykują ich zachowania w bardzo nieprzyjemny sposób, a rodzice nie reagują. I to nie jest dobre. Nie jest też dobre to, że dorośli ludzie nie reagują, kiedy widzą, że dzieci (zwłaszcza te starsze, które wychodzą już na dwór bez rodziców) źle/niekulturalnie/wulgarnie/niebezpiecznie się bawią/odzywają/zachowują. Kiedy ja byłam dzieckiem, to miałam poczucie, że każdy dorosły w jakimś sensie mnie "pilnuje", że może zwrócić mi uwagę. Nie odważyłabym się przeklinać np. przy dorosłych. A teraz... Nawet jak ja zwracam uwagę, to inni dorośli stoją i się gapią, jak mnie młody człowiek bluzga. Nie będę się odzywać, bo strach coś powiedzieć. No, kurczę blade! Ta wolność wypowiedzi młodzieży mnie przeraża. Im mam starsze dzieci tym więcej plusów widzę w sposobie wychowywania naszego pokolenia. Tak naprawdę byliśmy wychowywani na ludzi samodzielnych. Współcześnie jest taki, trudny do pogodzenia, zlepek postaw. Z jednej strony zamykanie dzieci w jakimś takim kloszu, bo ten podły świat jest taaaki niebezpieczny i zło czai się za każdym rogiem, więc trzeba być stale w pobliżu, żeby minimalizować ryzyko. Z drugiej - właśnie ten - nałożony przez współczesne trendy psychologiczne (chociaż stary jak świat) - obowiązek uczenia samodzielności. Niejedna z nas matek się kompletnie w tym pogubiła. Jak nauczyć obierać ziemniaki, skoro te noże takie ostre? icon_wink.gif
Muszę się przyznać, że jestem obczytana w książkach o wychowywaniu dzieci, wiele metod mi się podoba. Ale im dłużej jestem matką, a zwłaszcza od kiedy jestem matką podwójną, moje poglądy ewoluują od chęci bycia matką-aniołem/matką-zawsze rozumiejącą w kierunku bycia matką wymagającą. Bo widzę, że wpadłam w pułapkę nadmiernego wsłuchiwania się w uczucia moich dzieci. Tak bardzo, że w moje uczucia nikt się wsłuchiwać nawet nie próbował. A empatii też trzeba dzieci uczyć. Czasem także pogadanką, choć jak zwykle najlepiej przykładem.
Nie czytam ponownie, nie wiem czy z sensem to napisałam i nie wiem czy jasno. Ale ostre jazdy z moim starszym synem bardzo zmieniły moje podejście do wychowania.


--------------------
Maciejka


kasiaaaaa
sob, 10 paź 2009 - 22:15
CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 23:12) *
Dlaczego zatem sadzisz, że ksiązka Ci pomoże w wychwywaniu dziecka??

Może dlatego, że są tam takie fajne przykłady z życia wzięte i takie rozwiązania, które wydają się być skuteczne, a na które chyba bym nie wpadła. icon_smile.gif
kasiaaaaa


Grupa: U?ytkownicy
Postów: 5,798
Dołączył: wto, 02 gru 08 - 19:17
Skąd: małopolskie
Nr użytkownika: 23,950




post sob, 10 paź 2009 - 22:15
Post #100

CYTAT(ulla @ Sat, 10 Oct 2009 - 23:12) *
Dlaczego zatem sadzisz, że ksiązka Ci pomoże w wychwywaniu dziecka??

Może dlatego, że są tam takie fajne przykłady z życia wzięte i takie rozwiązania, które wydają się być skuteczne, a na które chyba bym nie wpadła. icon_smile.gif

--------------------
Oliwia 2009
Mateusz 2011
> O wychowaniu dywagacje różne
Start new topic
Reply to this topic
32 Stron V   1 2 3 następna ostatnia 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:



Wersja Lo-Fi Aktualny czas: śro, 12 cze 2024 - 17:07
lista postw tego wtku
© 2002 - 2018  ITS MEDIA, kontakt: redakcja@maluchy.pl   |  Reklama