Chaton dokładnie tak jest jak piszesz..
Ja w najtrudniejszych dla mnie chwilach logistycznie byłam zorganizowana (oprócz macierzyńskiego, miałam zaległy urlop z dwóch lat, no i zdecydowaliśmy się na krótki wychowawczy), bardzo bałam się powrotu do pracy, bałam się, że nie będę w stanie zapewnić mojemu dziecku odpowiedniej opieki.. wtedy jeszcze nie wiedziałam, że moja mama zgodzi się na bycie z małą.. więc cały ten swój strach przeniosłam, na to nieszczęsne karmienie..
Z tekstu przetłumaczonego przez Ciebie, pierwsze trzy punkty oraz oczywiście problemy z odżywianiem, bardzo pasują do mojej sytuacji..
Za każdym razem, jak mała zaczynała płakać w dzień, przechodził mi dreszcz po plecach, i oblewał zimny pot, pierwsza myśl: Boże, ona jest głodna, a ja nie zdołam jej nakarmić
w nocy natomiast nie mogłam się doczekać, kiedy się obudzi na jedzenie.. mogłam ją karmić nawet co 15 minut, byleby "rozbujać" laktację..
Mała była wręcz gruba, przez to moje hiperaktywne karmienie.. a ja tego nie widziałam.. biegałam co trzy dni do poradni, żeby ją zważyć.. patrzyli na mnie jak na idiotkę.. rehabilitant, w którymś momencie wprost mi powiedział, że ona jest za gruba, i nie powinna wstać na nóżki za wcześnie bo wykrzywi kościec..