karoleenka- myślałam,ze z racji bycia mama dwóch chłopców to w temacie wróżek....słabo Ci idzie
Fakt, MIłosz padł. Takie turnieje dla dzieci to porażka, fajnie jak zagrają jakiś sparing i luz, a tu 8-10 minut gry i godzina czekania.
A tatusiowie niektórzy na widowni szaleją. Na ostatnim towarzystwo biegało do sklepu dolewało wiskacze do coli a dzieciaki przychodziły i pytały (na szczęście) "Tato to moja cola czy twoja?"
I tak sobie pomyślałam, że porażka.
Tak w ogóle to Miłosz wpadł z tą piłką nożną. Treningi, konsola, w domu non stop, tylko "postrzelasz mi"- w sypialni mamy słup od komina i , po drugiej stronie stoi łóżko i to są bramki, cała zimę, tak graliśmy.
Zbiera karty piłkarzy, wydał 70 dych na album, a teraz kupił sobie książkę o Ronaldo i czyta, od wczoraj dojechał do 18 strony, a to taka normalna pozycja, zwykły druk i gruba stosunkowo. Juz nie wspomnę,że mecze w telewizji ogladają wspólnie z tatusiem. Odjazd kompletny.
Cieszę się i mam nadzieję, że to zamiłowanie na dłuzej niż gormity i bakugany.
W szkole radzi sobie, lubi angielski, nie cierpi religii, a raczej pani.
A Martyna- zakochana w swoim braciszku, w ohgóle strasznie kochliwa, pieszczotliwa, lubi przedszkole i już teraz widać,ze tak troche odcina pępowinę od rodzicó. Rosnie, dojrzewa.