Kobiety, problem mój polega na tym, ze ja się z wami w 100% zgadzam, że chcę tak robić, ale... jeszcze przez jakiś miesiąc jestem na utrzymaniu rodziców, mam dziwnego bardzo ojca, który ma kasę - bo ma tak wyszło
, dzięki temu ja też będę od wrzesnia mieć całkiem spore dochody, w granicach 3-3,5 tys plus pensja nauczycialki na stażu i to właśnie ojciec mówi mi8, że skoro mam tyle kasy, to po co mi się z nim bić, że nie potrzebuję tych pieniędzy, że mnie stać, a on niech juz tylko przyjeżdża do małej i tyle.
A mnie to wkurza, ale druga strona medalu jest taka, że póki mieszkam z rodzicami to mi źle dyskutować, bo już kilka razy usłyszałam, ze jak mi źle to mogę się wyprowadzić... wtedy nie było za co. teraz się wyprowadzam - 15 września dostanę klucze od mieszkania
I spokojnie to sobie przemyślałam, nie będę w tą sprawę angażować rodziców, bo są przeciwni, a rzeczywiście mam dzięki nim dużo, np mama od września odchodzi z pracy, zeby zostać z Emilką gdy ja będę pracować - jeden plus posiadania dobrze ustawionych rodziców
Kupili mi mieszkanie na kredyt, który ja sama będę spłacać właśnie z w/w kasy, ale sama bym kredytu nie dostała. Wzięli ten kredyt, bym kasę za moje poprzednie mieszkanie mogła zainwestować by mieć na życie - stąd będę miała takie dochody. I tak dalej, i tak dalej
Ale od października, gdy już będę z małą na swoim zaczynam zbierać rachunki, wszystko, wszelkie paragony, czynsze, co się da. Juz jakiś czas temu to liczyłam i wyszło mi około 1000zł miesięcznie z czynszem, wiec zrobię to jeszcze raz dokładnie i zrobię tak jak pisałyście (i jak sama uważam). Wiem, że słuchanie rodziców, mając dwadzieścia pare lat to trochę głupie, ale... sama nie wiem, jakie ale. Miękka jestem i już. Poczekam, policze, poczekam, bo pan tata szuka lepszej pracy, a później ruszam do sądu.