Sabina, Kinga ma lat 10. Właśnie zaczęła 4 klasę.
P.S. Jestem właśnie po rozmowie z psychologiem, który wykonywał Kindze badanie. Oszczędzę Wam opisu fachowości pana, bo ni chybi ekslpodowałabym i krwawe strzepy mego zewłoka zabrudziłyby Wam monitory. Niech Wam wystarczy fakt, iż wśród licznych zaleceń, jakie dostałam w poradni jest zakupienie sobie sztucznej paproci i ustawienie jej dziecku na biurku, zmiana miejsca zamieszkanie na okolicę cichą, spokojną, bezludną i bezzwierzęcą (fakt, iż mieszkam na wyjatkowo spokojnym, wyjatkowo cichym i wyjątkowo małoludnym osiedlu, w sąsiedztwie lasu i małoszczekajacych psów pana nie interesował), odwiedzenie okulisty (pan jako jeden z dokumentów dostał orzeczenie okulisty, iż dziecko kłopotów ze wzrokiem nie ma), zakupienie nasadki na długopis, wprowadzenie harmonogramu (de facto wprowadzonego kilkanascie miesiecy przed badaniem, o czym został poinformowany i co zapisał) oraz robienie dziecku przerw na odprężenie się podczas nauki. Wszystkto to ładnie i pieknie, rozumiem, akceptuję (no, oprócz paproci
), wprowadzam w czyn (a własciwie wprowadziłam na długo przed badaniem) brakuje tylko kluczowego zapisu o tym, że dziecko powinno miec wydłużony czas pracy. Wydłużony czas pracy nie jest moim widzimisię a został wyraźnie i kilkukrotnie zaakcentowany przez badających (psychologa, wrrrrr..., i panią pedagog). Dziś więc zadzwoniłam do pana z pytaniem cóż mam czynić, by taki zapis pojawił się w opinii. Dowiedziałam się, iż:
- dziecko ma zaległości - a skądże pan wie? otóż pan domniemywa, z tego co mówię. co zaś mówię? otóż mówię, iż dziecko nie wyrabia się z pisaniem na lekcji czegokolwiek w tym klasówek.
- dziecko bardzo wolno pisze - skądże pan wie? otóż pan domniemywa, gyż dziecko się nie wyrabia
Tłumaczę więc panu abarot setny raz, ze dziecko się nie wyrabia, bo się nie koncentruje i nie potrafi zrozumiec polecenia składającego sie z więcej niż 4 słów. Dziecko nie ma problemów z niewiedza tylko brakuje mu czasu. dziecko wreszcie jest wzorową uczennicą, jedną z lepszych w szkole i własnie zaczyna płacić za swoją dysfunkcję brakiem zalecenia w opinii. Bo dziecko własnie wróciło z 4 zkolejnego sprawdzianu, który spoko mogło napisać na ósemkę tylko jej czasu braklo. Bo dziecko oprócz tego, że się dekoncentruje i wolno pisze to jeszcze ma b. bogate słownictwo i nie potrafi streścić wypowiedzi w dwóch słowach. Na to, na co innym potrezba 2 słów jej potrzeba 5 zdań. Długich zdań. Dowiedziałam się więc, ze:
- dziecko ma zaległości
- dzoecko zqa długo pisze
- to są nowe panie, inna nauka, trzeba uczyć się z ksiażek a dziecko nie umie
- pan mi dziękuje, że dzielę się spostrzeżeniami, co do wydanej opinii
- pan mi dziękuje, że dzielę się spostrzeżeniami, co do rozwoju dziecka i jego (nie) postępów
- dziecko ma adhd
Na moje veto, iż w adhd występuje spectrum objawów, które muszą występować
jednocześnie przez okres dłuższy niż 6 miesięcy pan stwierdził, iż wcale nie muszą występować jednocześnie. Bo może występować jeden objaw. Ale, pszem pana, wówczas nie stwierdza się adhd tylko konkretną dysfunkcę - nadruchliwość, nadmierną impulsywność bądź kłopoty z uwagą i koncentracją (czyli "nasz" deficyt). Otóż nie, jak stwierdził pan. To wcale nie tak. Moze, jego zdaniem, wystepowac jeden objaw, bo inne są stlumione i niewidoczne a poza tym istnieją różne rodzaje adhd z przewagą jednego z czynników i ja mam nadać dziecko pod katem adhd. Qźwa jego rozczochrana czuprna, pan wybaczy, psze pana, adhd to jest wtedy, nawet z przewagą, kiedy występują JEDNOCZEŚNIE a przewaga moze byc jednego czy dwóch. Ale ona, proszę mnie, jest dziewczynka a u dziewczynek nie musi występować jednoczesnie.
Tak, majtki mi opadły. Pan nie wyda aneksu do opinii póki dziecko nie zostanie zdiagnozowane pod katem adhd, co moze potrwac minimum pół roku, pod warunkiem, że uda mi się wstrzelić, świńskim szczęściem, w terminy. Bo diagnoza musi być państwowa, prywatna się nie liczy. A nawet gdyby się liczyła to też jest dobre pół roku. Pół roku, przez które moje dziecko będzie płaciło za coś, czemu nie jest winne, bo pan, qrwa mać, uznał (po rozmowie telefonicznej z matką i jednorazowym badaniu dziecka kilka miesięcy wczesniej /dziecka rzecz jasna, nie pamięta nawet/), że ma ono adhd. Obawiam się, że nigdy nie mial przyjmności spotkania kogoś z adhd.
Na koniec, doprowadzona do ostateczności, pytam pana, który akurat pojutrze ma być w naszej szkole, czy j może, jeskli znajdzie chwilę czasu, przytaknięcie pana, zechce porozmawiać z dzieckiem w warunkach szkolnych. Pan potrzeby nie widzi, bo już przecież widział dziecko (9 miesiecy temu, w poradni, gdzie sa warunki cieplarniane i dziecka nie pamięta) oraz własnie rozmawia ze mną za co mi dziękuje. Psze pana miłego, ja psze pana, jestem pedagogiem i mam niejakie pojęcie. Moze pan jednak zechce. A to on już w ogóle potrzeby nie widzi. Bo ja i tak sobie poradzę. Qrwa mac, po raz wtóry. Tak, moze i sobie poradzę ale opinii dziecku nie wydam i aneksu nie wystawię gdyż nie jestem publiczną poradnią pedagogiczną!!! A to pan porozmawia z wychowawczynią.....
Dziękuję. Hurra!
ROZERWIE MNIE!!!!!!!!!!!!!!!! Stanę na rzęsach a aneks otrzyma. No po prostu no nie pozwolę, zeby płaciła za coś na co nie ma wpływu.
A nabardziej wqrwiające jest, iż sugeruje mi sie, że chce otrzymac papier żeby zwolnić dziecko z obowiązku uzenia się, bo... ma papier. No otóż, qrna, nie!