Ja nad wyborem szkoły nie musiałam się zastanawiać - nasza osiedlowa, 5 minut od domu, przez trawnik, a nie ulicę, jest nieduża (2 niezbyt liczne klasy w roczniku), jednozmianowa i ma przyzwoitą opinię jeśli chodzi o nauczanie.
W grę wchodziła jeszcze taka na sąsiednim osiedlu, ale tam już trzeba dojechać, klasy są duże i po kilka w roczniku i w dodatku dwuzmianówka. Jedynym plusem tej szkoły jest basen, a to jednak dla mnie zbyt mało przekonujący argument
Za to dziś mi wychowawczyni Gabi przysporzyła nieco zmartwienia. Otóż jedna z mam z zerówki, ma "dojścia" w tej szkole i "mogła by załatwić to, żeby wszystkie dzieci z naszej grupy chodziły razem do jednej klasy".
Mnie się to, kurka wodna, zupełnie nie podoba, a pojutrze jest zebranie, na którym ten pomysł może paść. No i nie wiem, jak zareagować. Bo jak się okaże, że innym się podoba, to co zrobię? Z jednej strony wolę, żeby dzieci się wymieszały, z drugiej, nie chciałabym, żeby się np. okazało na początku roku, że wszystkie dzieci razem, a Gabi w klasie równoległej, bo to też nie będzie dla niej dobre.