Widzę, że nasze dzieciaczki dają nam w kość
Moja do wyjątku nie należy. Najlepiej jak będziesz ją trzymała na rękach i mówiła cały czas do niej to będzie ok, a jak nie to ryk.
I tak co dzień, ręce opadają. Smoka nie chcę, no czasami zassie, ale na chwilkę i tyle. W nocy wstaje co dwie godziny, a od piątej rano to i co godzinę potrafi mnie cyckać. Warzyłam wczoraj królewnę, warzy 4400g powiedzieli, że jak na samej piersi to bardzo ładnie, sama widzę jak jej buziak robi się coraz bardziej okrąglutki.
W niedzielę przeżyliśmy koszmar. Lenka zakrztusiła się ulewanym mleczkiem, aż bidulce poleciało noskiem, potem nie mogła złapać powietrza i wezwaliśmy pogotowie, zabrali nas do szpitala na obserwację. Powiedzieli że jak na ich oko to już dziecko sobie poradziło i oddycha już swobodnie, ale chcą Lenke zostawić na dobę do obserwacji. Zostałyśmy na oddziale, jak się okazało po mojej rozmowie z mamami dzieciaczków, które tam leżały, że dzieci leżą na rota wirusa. Szlak mnie trafił, poszłam do lekarza i pytam, dlaczego nie zostałam poinformowana o oddziale zarażonym wirusem, a o na na to, że lekarz na izbie przyjęć wiedział i jeśli mam mieć pretensje to tylko do niego, jeśli mnie nie poinformował.
Banda rzeźników. Z automatu wyszłam na własne żądanie po trzech godzinach. Teraz co dzień żyję z obawą, czy Lenka się zarazi, czy jakimś cudem ją to cholerstwo ominie. Wiem co to znaczy bo z Polą przerabiałam rota jak miała dwa latka.
Na razie nie widać objawów, mam nadzieję, że ma dobrą odporność i nie podda się temu cholerstwu.
To sobie pobiadoliłam.