Hej
Do tej pory jakoś nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat, ale służę pomocą i wsparciem.
Teraz mam kochającego męża, dzieci i "normalny" dom. Wcześniejszy związek to było piekło. 4-letni związek, ciąża, ślub na szczęście tylko cywilny, narodziny Rafałka - i tyle wytrzymałam, bo siebie dawałam krzywdzić, ale dziecka nigdy. Mam za sobą sprawę o znęcanie psychiczne i fizyczne, sprawę rozwodową, alimentacyjną i wreszcie o pozbawienie ojcostwa. Uff.. Teraz podobno siedzi, "wsadziły" go kolejne dwie dziewczyny za pobicia i jedna za niepłacone alimenty. No ale to już minęło. MAM WSPANIAŁEGO MĘŻĄ, DZIEWCZYNY DA SIĘ WSZYSTKO ZMIENIć. A samotna matka? Co z tego ile masz dzieci, jak pokocha Ciebie to jak ma nie pokochać części Ciebie samej? A jak nie pokocha to nie jest wart i będzie taki co pokocha
Może mieszam, ale wiecie o co chodzi? Jak sobie pomyślę, że mogłam dalej ciągnąć tamto...brrrr. Teraz mam wszystko. Parkę dzieciaczków. Własne mieszkanko. Nawet teściów mam kochanych. I psa jakiego zawsze chciałam. I papużkę. I studia skończyłam w czerwcu. Taka jestem szczęśliwa. A co. Zasłużyłam w końcu. Najważniejsze, że postanowiłam ODEJŚć. Nie miałam żadnej gwarancji na przyszłość, nie miałam pracy, musiałam się ukorzyć i wrócić do rodziców którzy mówili: a nie mówiłam/em. Musiałam wtedy właśnie zdać maturę. Miałam 19lat. Dało się, było ciężko. Uda się i Wam. Trzeba odejść, bo szkoda życia. Byle szybko, żeby się jeszcze tym życiem nacieszyć.