Janek ostatnio marudny wieczorami. Dzisiaj wysiadam już zwłaszcza, że po tym apapie miałam spokój może na dwie godziny, więcej nie brałam bo uznałam, że nie ma sensu. Moje wypróbowane tabletki homeopatyczne na ból głowy tez nie działają
Teraz bawi się tatusiem to mam chwilę spokoju, chociaż nie ciszy... Miewałam migreny wcześniej ale teraz w ciąży przywaliły, że wymiękam. Muszę odwiedzić neurologa chyba...
A tak już ładnie spał... chwaliłam go kilka dni temu
Chociaż to mnie pocieszało. W ogóle to zrobił się z niego straszny złośnik. Jak czegoś nie może dostać, gdzieś iść to wrzeszczy i tupie nogami i w ogóle trudno go po takim czymś uspokoić i zainteresować czymś innym. Mam nadzieję, że mu to przejdzie. I to szybko.
Co do porodu to dotychczas małam wielką nadzieję na poród naturalny. Lakarz powiedział mi, że mam jakieś 30 % szans na to a fakt, że przyczyną cięcia był u mnie brak postępu porodu dodatkowo rokuje gorzej. Ale wczoraj i dzisiaj myślę sobie, że może ta cesarka nie jest taka zła? Przy porodzie natralnym też możliwe są różne powikłania. Wypytałam mamę o przebieg jej porodów i babci jeszcze bo ponoć rodzinne mogą być predyspozycje
No i mama: pierwszy poród: brak postępu porodu - identycznie jak u mnie - odejście wód, zero skurczy, wywoływanie, nic, cięcie. Drugi - cięcie - poprzeczne ułożenie dziecka. Trzecie to z miejsca cesarka. A nawet moja babcia, która rodziła w domu pierwszy raz miała poród zakończony kleszczowo. Więc ja do tej cesarki zaczęłam teraz inaczej podchodzić... Widzę, że szansa na natruralne rodzenie u mnie jest mizerna. A wolę chyba cesarkę niż kleszcze albo próżnociąg... Jeszcze mam czas. Może zmienię zdanie.
A pozatym pomyślałam, że jeśli mam znośić następną ciążę tak jak tą albo jeszcze gorzej (bo ponoć następne są gorsze od pierwszej) to ja za więcej dzieci dziękuję...