Juz zdaje.
No to tak, ten tydzien jest tylko na dwie godziny, czyli od 9:30 do 11:30. Juz kwadrans po dziewiatej stalismy przed brama przedszkola z innymi mamami, dzieci pieknie wystrojone w biale fartuszki, super wygladaly. NIby takie maluszki,a w doroslych fartuszkach.
Zaraz zapodam fotki, tylko zgram.
Leo nie mogl sie doczekac, co by te brame otworzyli i moglby wejsc. Stal z nosem przy bramie, potem zaczal ciagnac, szarpac, az musialam mu tlumaczyc, zeby tak nie ciagnal, ze zaraz otworza.
Jak juz wspomnialam Leo jako wychowawczynie ma siostre zakonna. Na poczatku wolalam, zeby mial zwykla swiecka wychowawczynie, ale po zapoznaniu sie z siostra Leonarda (ma tak samo na imie jak Leo hihi) zwana w skrocie Nardina pomyslalam, ze moze i dobrze trafil. BO ta siostra juz na pierwszy rzut oka wydaje sie byc taka swojska, jak ciocia czy babcia (wszystkie siostry zakonne sa w jednym wieku, hihi, czyli nie da sie po nich tego wieku okreslic, dowiedzialam sie jednak ze ta nasza ma jakies 55 lat
), no taka kobita "prosto z mostu", widac, ze lubi dzieci, nieskomplikowana babeczka. Leonkowi w sali bardzo sie spodobalo, nic a nic nie plakal, usiadl do stoliczka z innymi dziecmi i ciekawie sie rozgladal. Dwoje dzieci jakos rozplakalo sie histerycznie, jednego wyniesli z sali, uspokoili na uboczu, zeby innym dzieciom sie nie udzielilo. Fajnie sa zorganizowane siostry, bo dzieci nie sa w grupach wiekowych, tylko w kazdej jest troche dzieci z jednego rocznika, a troche o rok, dwa starsze. Gdy weszlismy do sali, juz gromadka tych starszych siedziala spokojnie, gadali sobie wesolo, wiec ci nasi "pierwszoklasisci" mieli pozytywny przyklad z nich, pomysleli sobie na wstepie, ze tak ma byc, ci starsi przeciez nie plakali ani nic. Starsi maja sie tez opiekowac mlodszymi. Gdy pokazywalam Leonkowi lazienke (przy kazdej salce jest lazienka) akurat starsza dziewczynka pomagala mlodszej zrobic siku.
Ta mlodsza siedziala na miniaturowym kibelku, a starsza obok z troska pytala "Zrobilas juz siku?" No, podoba mi sie takie podejscie.
Wychodzac powiedzialam, ze teraz Leo tu zostanie, a ja pojde zrobic zakupy, a potem po niego wroce. Leo ochoczo sie zgodzil, wrecz mnie wyganial. NO to wyszlam.
Jeszcze postalismy chwile my matki bez jednej reki przed przedszkolem, a potem sie rozeszlismy.
Gdy wrocilam o tej 11:30 znowu stalismy przed brama , az otworza, a potem pognalam po Leonskiego do sali. INne dzieci juz wstaly zorientowawszy sie, ze wrocili rodzice, Leo nadal sobie siedzial przy stoliku, bo dali im ciasta kawalek. Jak mnie zobaczyl to nawet sie nie przejal,hm, ale mine mial podekscytowana, ale pozytywnie, chyba mu sie podoba. To znaczy dzisiaj podobalo, zobaczymy co bedzie jutro. Chce przynajmniej wracac. POtem zrobilismy obowiazkowa parade po miasteczku w bialym fartuszku, pojechalismy pokazac Leonka dziadkom i wrocilismy. Teraz spiewa w lozeczku, ciekawe czy zasnie?