Szymon idzie do rejonowego gimnazjum, bo po prostu gimnazjum jest bliziutko domu (bliżej niż podstawówka), Idzie tam 3/4 klasy i jego najlepszy kolega też idzie, a to jest najważniejsze, bo żyć nie mogą bez siebie (zastanawia mnie jak oni przezyją rozłąkę jak będę iść do liceum...
). Po za tym gimnazjum w ostatnich latach poprawiło swoją renomę i już nie jest takie złe. Ma super dyrektorkę. Oczywiście Szymon z koleżką wymyslali różne opcje i różne gimnazja, ale tłumaczyłyśmy im do skutku i dotarło. DO tego gimnazjum idzie większość dzieci z naszej klasy, i będziemy załatwiać aby wszystkie trafiły do jednej klasy, bo zgrane są dzieciaki i rodzice też zgrani.
A tak wogóle to boję się tego gimnazjum strasznie i myslę, że Szymon tez się boi. On ogólnie średnio sobie radzi emocjonalnie i każdą porażką załamuje się i jest niezaradny. W ostatnim semestrze bardzo pogorszył się w nauce, bo przerasta go wszystko i nie wyrabia. Jak ma 2 sprawdziany w tygodniu to nie jest w stanie nauczyć się dobrze na dwa, potem chodzi na poprawy na które również nie ma czasu się dobrze przygotować, bo są bieżące sprawdziany i kółko zamyka się. Teraz jest koniec roku i nie wiem czy zdąży się poporawiać. Nigdy nie miał na koniec roku żadnej 3, a teraz napewno będzie miał.
On kocha tylko historię i nic poza tym.
Obawiam się, że w gimnazjum czeka mnie więcej pracy z nim niż teraz....
a Zuzka będzie 2 klasie i jej też trzeba pomóc.
No wywnętrzniłam się, ale może ktoś ma podobne problemy to sobie ponarzekamy razem...