Moja siostra (cioteczna, ale wychowywałyśmy się w jednym domu, ona na górze ja na dole, zawsze mówiłyśmy do siebie "siostra", a jak coś potrzebowałysmy jedna od drugiej to "siostrzyczko"
) dziś ma bardzo poważną operację w Katowicach, jest tam zupełnie sama
Ja tu w Łodzi, dzis musze iść do pracy, moi rodzice siedzą z moimi synkami tez nie pojadą, jej mama w innym kraju i zajmuje się jej dzieckiem, i tak naprawde nie wie do końca co jest siostrze
Ona nie powiedziała, bo nie chce aby mama sie martwiła, płakła. Ciocia trzy lata temu wygrała z rakiem, wujka rok temu rak pokonał
Siostra leczyła ból gardła od marca, kolejne antybiotyki nic nie pomogały. Znalazła nową pracę, cieszyła się, że w końcu życie jej się zaczyna układać, że wkońcu zza chmur wychodzi dla niej słońce (nie miała łatwego życia), tylko to gardło. W końcu wyladowała w szpitalu, pobrano wycinek i pod koniec czerwca wyrok - nowotwór języka.
Jazda od lekarza do lekarza, jedyni wykluczają - radość, nadzieja... inni potwierdzaja, smutek, żal...
Siostra trzymała się tej optymistycznej wersji, zapchane ślinianki... Dwa tygodnie temu pojechała na kolejną konsultację do Katowic, znów ja pocieszano,, że wyjdzie z tego, że rak języka to u osób straszych, palaczy, patologii... że to nie to...
W piątek byłysym razem u fryzjera, umwawiałysmy się na kolejna wizytę na początku września, była pełna nadzieii i optymistycznie patrzyła w przyszłość, śmiałyśmy się...
Wczoraj pojechała na kolejne badanie do Katowic, dokładniejsze i ewentualne wycięcię powiększonego węzła chłonnego, na wszelki wypadek... Rano po badaniach zadzwoniła do mnie, że jutro ma zabieg, po nim zostanie dwa tygodnie, coś mówią jej o rurce w gardle ale to tymczasowo, za chwile wyjmą. Jest dobrze, chce sie tego pozbyć i cieszyc się dalej życiem, znależć normalnego faceta z którym dalej wychowa dziecko, odpowiedzialnego nie to co jej były mąż, który zostawił ją z długami...
Po południu kolejny telefon, jest bardzo źle, to złosliwa postać, są przerzuty...
Dzis był u niej ksiądz, onkolog i cały sztab lekarzy, jak przeżyje czekaja ja rekonstrukcje, duzo trzeba wyciąć...
Teraz jest konsylium, za chwile wielogodzinna operacja...
Ona jest jeszcze taka młoda, jej córeczka nic nie wie, chce aby miała beztroskie wakacje...
Przepraszam, że tak chaotycznie, ale trudno mi zebarać myśli...
Ten post edytował Dorotka czw, 23 maj 2013 - 09:30