Kaszana, no czy na terapie to juz sama musisz zdecydowac. Nie mi osadzac ale nie da sie ukryc ze jest to wazne.
U nas jest kampania 5 a day ( 5 porcji dziennie) gdzie podkresla sie mocno obecnosc owocow i warzyw w codziennym menu.
Obojetnie co ( acz ziemniak sie nie liczy), najlepiej swieze, nadaja sie suszone, od biedy nawet te z puszki i sok ( ale tez swiezy).
Gotowana marchewka, kukurydza itede. Mrozonki tez.
Te porcje prawie symboliczne ale no, wazne sa o czym sie trabi.
Nie tyle/ko w kwestii codziennej odpornosci co w minimalizowaniu ryzyka chorob serca i nowotworow.
https://www.nhs.uk/Change4Life/Pages/five-a-day.aspx Przykladowo:
Jedna porcja = np 1 jablko lub 1 banan, 1 gruszka, 1 nektarynka czy brzoskwinia, 2 sliwki, plasterek melona czy papai ( 5 cm), jeden wiekszy plasterek mango czy ananasa, 7 truskawek, kilkanascie czeresni, 2 male kiwi, lyzka rodzynek, 2 figi, 3 sliwki suszone, garsc chipsow bananaowych, 2 rozyczki brokulowe, czubata lyzka groszku czy kukurydzy, szpinaku, krojonej marchewki itd itd.
Moi wszystkiego nie lubia ( ja tez nie) choc to fakt ze niewiele jest rzeczy ktorych nie zjedza.
Ja na uszach nie staje. Po prostu, oprocz swiecenia przykladem i unikania smieci ( nie ma w domu i tyle) tlumacze jak normalnej, kumatej istocie ludzkiej:co, dlaczego i z jakich powodow jest to wazne. Ot, czesc wychowania.
No i w obrebie tego uswiadamiania pozostawiam wybor. Jak z myciem zebow, jak kodeksem drogowym ( stosownie do wieku rzecz jasna) czy innymi normalnymi zabiegami higienicznymi i przepisami na zycie.
W koncu glupie nie sa
a rozumna istota ktorej sie wylozy kawe na lawe o konsekwencjach i zaletach... no kurcze, w pewnym wieku powinna byc w stanie przyjac do wiadomosci i podjac decyzje na swoja korzysc.
No powinno im zalezec najzwyczajniej w swiecie. Chyba ze jakies tendencje samounicestwiajace czy nie wiem co jeszcze.
Bo jeszcze niemowlak, mniej kumaty 5latek nawet to rozumiem ze moze nie zlapac, sensu, idei i zaleznosci przyczynowo-skutkowej.
Jednak starsze dzieci juz powinny same z siebie miec jakas swiadomosc zywieniowa.
Tego chyba nawet w szkole ucza(?), nie mowiac o rodzicielskiej partii odpowiedzialnosci.
I owszem, jak rzadko biegam po lekarzach, raz na kilka lat na nas wszystkich gora, tak z tego typu problem pewnie bym skonsultowala. Moze najpierw z dietetykiem przynajmniej i przy braku skutecznosci innych metod, zdecydowala sie na terapie z psychologiem ( bo by mnie niepokoily nie tylko skutki ale i przyczyny az takiej blokady).
No i wiem po prostu (nie da sie ukryc-prawda powszechnie znana) ze nie jest to dla zdrowia obojetne.
No ale to ja
Ten post edytował Bogusia123456 pon, 12 wrz 2011 - 23:51