hej paula! w paryzu bylo super, juz ci wklejam relacje z mojego ciazowego;) ciesze sie, ze kartka doszla.
przedewszystkim bylo cudownie! sami na wlasnej skorze przekonalismy sie, ze nie taki paryz straszny jak go opisuja;) chodzi mi glownie o ostrzezenia, ktorych zyczliwi przed wyjazdem nam nie szczedzili i ktorych naczytalam sie w necie. ze lepiej pociagiem a nie autem bo korki (w zadnym nie stalismy, byc moze dlatego ze byly to dni wolne i nikt do pracy w ten dzien nie pedzil) i ze francuzi to beznadziejni kierowcy, pelno tam stluczek i kolizji drogowych-to byc moze prawda. w samym centrum brakuje pasow ulicznych, wlasciwie kazdy jezdzi jak chce, po dwa, trzy auta obok-obojetne;) trzeba uwazac, wymuszac tak jak oni bo inaczej sie nie da;) uwazam, ze dla dobrego europejskiego kierowcy nie powinno byc zadnego problemu w poruszaniu sie po centrum, maz jezdzil po prostu za kims a nie pomiedzy
bez problemu znajdowalismy miejsce na auto w uliczce, za darmoche:)
czytalam, ze francuzi niechetnie mowia po angielsku-bzdura. nawet w hotelu przywitali nas po angielsku choc powiem szczerze ze z francuskim radze sobie zdecydowanie lepiej;) no ale kilka slow po ang, kilka po fran i dalismy rade:)
to tak zachecajaco o sprawach technicznych dla tych, ktore chcialyby ale boja sie:)
paryz (na tyle ile go widzialam;)) zrobil na mnie ogromne wrazenie, przedewszystkim wieza oczywiscie! jest ogromna, inne kilkupietrowe budynki przy niej wygladaly jak miniaturki! oczywiscie nie udalo nam sie wjechac na gore wiezy z powodu tlumnych kolejek do wind, moj brzuch i male dziecko w wozku nie zrobily na ochroniarzach zadnego wrazenia trudno, pogoda byla cudowna, spacerowalismy w kolo, ludzi mnustwo ale tam jest tyle miejsca ze nikt sobie po pietach nie depcze;) jak już nacieszyliśmy się wieza, poszliśmy na obiad. Zjedliśmy pizze w jednej z wielu restauracyjek przyulicznych, która srednio nam smakowala:/.
Po obiedzie poszliśmy zameldowac się w hotelu, dziecko musialo w koncu nozki rozprostowac, nie byla przeciez zadowolony z ciaglego wozenia ja w wozku;) wybiegala się na pokojowym tarasie a my na lozku dwa na dwa albo nawet i większym;) obmyślaliśmy dalszy plan dnia.
Ruszyliśmy w strone Sekwany w poszukiwaniu barki wycieczkowej, co okazalo się znowu zadziwiająco proste do wyboru było nawet kilka, wybraliśmy ta, gdzie były mniejsze kolejki do kas;) dziecko ku naszej uciesze padlo z wycienczenia a my podczas godzinnego rejsu, przeszczęśliwi w spokoju delektowaliśmy się pieknem otaczającej nas architektury
Pozniej lody w przydrożnej budce i odpoczynek w parku, nikolka znowu wybiegala się z innymi dziecmi których również nigdzie nie brakowalo. I jeszcze chwila spacerku w okolicy wiezy, żeby wymordowani na maxa wrócić do hotelu, zjesc kolacje i pasc jak muchy dosłownie;)
Na drugi dzien pojechaliśmy w okolice katedry Notre Dame, pospacerowaliśmy po uliczkach, zwiedziliśmy z grubsza katedre, pozniej przejechaliśmy się wzdłuż Luwru (boszzzzzz, jaki on ogromny!! Ciagnie się i cignie) od razu powiedziałam mezowi, ze za nic w swiecie nie wyciagnie mnie z samochodu żeby tam pojsc i cokolwiek wiecej zobaczyc hehe. Zaraz za budynkami Luwru znajduje się również ogromny ogrod, tam zatrzymaliśmy się aby maly dzikusek mogl się wybiegac a my nabrac sil na droge powrotna do domku.
Ogolnie ten wyjazd uwazam za najbardziej udany ze wszystkich innych naszych, nikolka byÅ‚a bardzo grzeczna, maz dzielnie siÄ™ nia opiekowal, pchal wozek, ganial po parku, nosil ja trzeba byÅ‚o……mama miala luz-bluz……….a w drodze powrotnej już zastanawialiÅ›my siÄ™, gdzie pojedziemy nastepnym razem
i fotorelacja
moj paryzciesze sie, ze kacperek doszedl juz do siebie! nikolka nie ma jeszcze zadnej trojki
a jak tam majowka? wybieracie sie gdzies? ja siedze w domu, maz zaczal sezon w pracy i nie ma go od rana do wieczora